Ucieczka sprawcy z miejsca kolizji i kompromitacja policji?

Według osoby, która zamieściła nagranie, pokazuje ono między innymi kompromitację policji. Po obejrzeniu całości mamy co do tego wątpliwości.

Nagranie zaczyna się od uderzenia Mercedesa w auto z kamerą, podczas zmiany pasa ruchu. Kierowca srebrnego kombi zaczął uciekać, a poszkodowany zadzwonił na numer 112, zgłaszając zajście. Przez całe nagranie goni on sprawcę, a raz nawet udało mu się wyciągnąć go z samochodu i chwilę podyskutować. Potem kierowca Mercedesa zaczął znowu uciekać.

Z opisu wiemy, że sprawa znalazła finał w sądzie, ponieważ policja chciała nałożyć na poszkodowanego mandat za łamanie przepisów podczas pościgu. Sąd umorzył jednak sprawę.

To wszystko co wiemy. Film urywa się, więc nie wiemy czy policja ujęła sprawcę kolizji podczas pościgu, czy później na podstawie nagrania z kamery. Nie wiemy czy faktycznie był pod wpływem alkoholu, jak sugerował poszkodowany, a także jaką karę otrzymał.

Nie wiemy też na czym polegała „kompromitacja policji” pojawiająca się w tytule. Chodziło o to, że był problem z wezwaniem radiowozu? Po pierwsze poszkodowany nie zadzwonił na policję, tylko na numer alarmowy 112, a pod koniec nagrania konsultant mówi, że „ma problem z połączeniem z policją”. Po trzech minutach prób. Czy to wina policji? Sam poszkodowany zgłasza zdarzenie bardzo chaotycznie (jest oczywiście podenerwowany), a do tego błędnie podaje numer rejestracyjny uciekiniera. To z pewnością nie ułatwiło ujęcia sprawcy. Tak na marginesie poszkodowany miał możliwość zabrania kluczyków uciekinierowi, ale tego nie zrobił. Podobno Mercedes miał automatyczną skrzynię i nie dało się wyjąć kluczyka. Nawet jeśli to prawda, to co za problem przełożyć dźwignię w pozycję P (przy zgaszonym silniku powinno dać się to zrobić nawet bez wciskania hamulca) i zatrzymać niebezpiecznego kierowcę?

A może kompromitacja polegała na tym, że policjanci chcieli dać mandat poszkodowanemu? Niestety mieli rację. To że ktoś przed nami ucieka nie daje nam prawa do przekraczania prędkości, wyprzedzania na zakazie i przejściu dla pieszych. Raz mało brakowało, a doszłoby do kolizji z autem wyjeżdżającym z ulicy podporządkowanej. Gdyby nie szczególne okoliczności, za taką jazdę można stracić prawo jazdy.

W takiej sytuacji możemy jechać za sprawcą zdarzenia, informować policję o tym, gdzie aktualnie się znajduje, a także podjąć próbę zatrzymania obywatelskiego. Nic nas jednak nie upoważnia do szaleńczej jazdy i łamania przepisów. Kiedy ktoś przed nami ucieka, nie możemy go gonić na ślepo, nawet jeśli ryzykujemy, że stracimy go z oczu. Znając jego numer rejestracyjny policja łatwo go znajdzie, a jeśli do tego mamy nagranie, to ryzykowanie spowodowania wypadku podczas pościgu, tym bardziej jest bez sensu.

Podsumowując, nie widzimy tutaj kompromitacji policji. Nie znamy wszystkich szczegółów sprawy (w tym kilku istotnych), ale na podstawie tych informacji trudno mieć do policji zastrzeżenia.

Komentarze:

Anonymous - 5 marca 2021

Artykuł pisał sprawca kolizji?
Gościu, oddaj prawo jazdy i nie pisz nic więcej.

Odpowiedz

Anonymous - 5 marca 2021

Durna polska milicja cwaniaków zgrywają jak nic się nie dzieje. A jak jest jakiś problem to durnie nic nie potrafią zrobić ,i dlatego nie mam do milicji żadnego szacunku.zwykłe tchurzliwe pasożyty

Odpowiedz

Anonymous - 5 marca 2021

Zgadzam się z artykułem. Lekka kolizja, numery nagrane, a nagrywający urządza sobie pościg. Nie potrafi sformułować myśli by przekazać konkretne informacje.

Kompromitacją policji i służb jest natomiast czas oczekiwania na odebranie telefonu alarmowego i sprawność z jaką operator jest w stanie przyjąć zgłoszenie.

Odpowiedz
Pokaż więcej komentarzy
Pokaż Mniej komentarzy
Schowaj wszystkie

Zostaw komentarz:

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Wszyskie pola są wymagane do wypełnienia.

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze