Transport stoi a właściciele firm liczą straty. Skąd wezmą pieniądze na ponowny rozruch?

Branża transportowa nie została, tak jak wiele innych, zupełnie unieruchomiona w czasie epidemii, ale trapią ją utrudnienia związane z przemieszczaniem się na terenie Europy, wielokilometrowe korki na granicach i ograniczenia ruchu wewnątrz kraju. Jak branża poradzi sobie finansowo?

Drastycznie spadła liczba zleceń w ruchu międzynarodowym, który jest dla branży najbardziej dochodowy. Polscy kierowcy niemal zmonopolizowali unijny rynek przewozów transportowych, teraz większość z nich nie może pracować. W Polsce jest 36 tys. licencjonowanych, międzynarodowych przewoźników towarowych, dysponujących parkiem 250 tys. pojazdów*. Teraz za granicę wyjeżdża tylko niewielka część z nich. Jak wynika z ankiety przeprowadzonej w kwietniu przez Zrzeszenie Międzynarodowych Przewoźników Drogowych w Polsce, 90% respondentów doświadcza spadku liczby zleceń przewozowych, część z nich aż o 80%. Skalę załamania tego ruchu potwierdzają obawy niemieckich polityków, którzy alarmowali, że bez polskich kierowców w tamtejszych sklepach zabraknie towaru. W 2018 r. na przewozy międzynarodowe przypadało 64 proc. pracy przewozowej polskich firm. Większość z nich to małe rodzinne firmy zaniepokojone teraz o swoje dalsze funkcjonowanie.

Część firm ratuje się przyjmując dodatkowe zlecenia krajowe. Nie jest to jednak autostrada do uratowania ich działalności, bo ruch krajowy jest znacznie gorzej wyceniany. Największym problemem jest jednak to, że koronawirus dołożył dwa tygodnie do oczekiwania na zapłatę.

Branża transportowa charakteryzuje się znaczącą rotacją klientów. Dodatkowo jej specyfiką jest duża liczba, ale jednak mniejszych kwotowo faktur. Banki, a nawet bankowi faktorzy niechętnie podejmują się finansowania tej branży. Tymczasem długi rosną – wg danych Rejestru Dłużników BIG InfoMonitor zaległe płatności w branży transportowej wzrosły w kwietniu do 2,06 mld Zł. Maj jeszcze pogarsza te statystyki. Każdy dzień postoju to walka o utrzymanie płynności finansowej. Spadek liczby zleceń, szczególnie tych najbardziej dochodowych, oznacza dla transportowców mniejsze przychody i dziury w budżecie, które starają się zasypać. W bankach nie uda im się tego zrobić, bo transport od lat jest tam na czarnej liście. To powoduje, że ciężarówki zawracają w kierunku faktoringu.

Brokerzy ubezpieczeniowi działający w imieniu przedsiębiorców obserwują, że towarzystwa ubezpieczeń zdają sobie sprawę z trudnej sytuacji, w jakiej znalazła się branża transportowa i co do zasady są gotowe do pomocy. Dzięki temu możliwe są negocjacje i szukanie rozwiązań, które pozwolą przetrwać ten wyjątkowy okres bez zmniejszania poziomu ochrony. Może to być np. rozłożenie składki na raty, czy nawet obniżenie składki w OC komunikacyjnym, w sytuacji gdy flota stoi. Najbardziej drastycznym posunięciem, które powinno jednak być stosowane z dużą ostrożnością i traktowane jako ostateczność jest czasowe wyrejestrowanie pojazdu lub ograniczenia ubezpieczenia AC. Mimo iż, część przewoźników zastanawia się nad tego typu posunięciami to trzeba jednak pamiętać, że ryzyko awarii i uszkodzenia pojazdu, np. w wyniku zjawisk atmosferycznych, czy też zwarcia i w konsekwencji pożaru pojazdu, nie zmniejsza się z powodu przestoju.  

Rozwiązaniem, które może okazać się szczególnie istotne w momencie powrotu biznesu na dawne tory, jest ubezpieczenie od utraty zysku. Powinni się nim zainteresować przedsiębiorcy, których działalność wykracza poza sam transport, tzn. zajmują się również magazynowaniem czy też spedycją. W sytuacji, gdy część ograniczeń społeczno-gospodarczych pozostaje w mocy, czas napraw może się wydłużyć, zatem straty z dodatkowego przestoju, mogą być bardziej dotkliwe od tych spowodowanych pandemią.

Z danych GUS wynika, że branża transportowa stanowi około 6% polskiego PKB. Jest „towarem eksportowym” polskiej gospodarki. Udział krajowych firm transportowych w relacjach między Polską, a innymi krajami UE wyniósł w 2018 r. blisko 93 proc. Pozwala na to ogromny park pojazdów – z danych ACEA (European Automobile Manufacturers Association) wynika, że w 2018 r. liczba komercyjnych ciężarówek i samochodów dostawczych o dmc powyżej 3,5 t. przekroczyła w naszym kraju liczbę 1,1 mln. Dało to Polsce pierwsze miejsce w zestawieniu, w którym ujęte są kraje Unii Europejskiej. Dla porównania w całej Wspólnocie było 6,6 mln pojazdów tej kategorii.

Żródło: Zrzeszenie Międzynarodowych Przewoźników Drogowych w Polsce, Brandscope

Zostaw komentarz:

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Wszyskie pola są wymagane do wypełnienia.

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze