Test Volkswagen Polo – mistrzostwo świata

Wokół małych samochodów narosło sporo stereotypów. Ale najnowszy Volkswagen Polo skutecznie rozjeżdża każdy z nich. Wystarczy spędzić  tylko kilka dni w jego „towarzystwie”, aby Wasz światopogląd został zrównany z ziemią i zbudowany na nowo. Od podstaw.

Małe samochody nie mają lekkiego życia. Zostały zaszufladkowane jako ciasne, nudne i głównie kobiece. Narzędziem do walki z tym stanem rzeczy są małe drapieżniki nafaszerowane mocą, niczym szarlotka jabłkami. Niestety za oznaczenie GTI, ST lub SPORT trzeba słono zapłacić, a podczas kupna samochodu rozsądek wciąż bierze górę nad emocjami. Volkswagen Polo był jednym z tych zaszufladkowanych. Mały, krągły, strach wyjechać poza miasto. Czyżby?

Pierwszy kontakt wzrokowy z testowanym egzemplarzem i już czułam, że między nami zaiskrzy. Borys Szyc – tak, takie skojarzenie zdecydowanie pasuje do tego samochodu. To już nie jest ułożony mieszczuch tylko mały zawadiaka. Nadwozie piątej generacji nabrało ostrych i zdecydowanych linii. Okrągłe lampy zastąpiono kanciastymi reflektorami, które sprawiają wrażenie wyciosanych zbójnicką ciupagą. Patrząc na lusterka boczne można odnieść wrażenie, że rozcinają powietrze podczas jazdy niczym brzytwa. Przyciemniane szyby umacniają wizerunek „niegrzecznego chłopca”. Ale prawdziwym creme de la creme są 17-calowe, aluminiowe felgi odziane w nisko profilowe opony Dunlop SP Sport Maxx o szerokości 215 mm. W oryginalnym, niebieskim kolorze lakieru to auto sprawia, że po prostu ciężko obok niego przejść obojętnie.

Volkswagen Polo – udane auto.
fot. Anna Nazarowicz

Wewnątrz urwisa
Po zajęciu pozycji za kierownicą nie wybuchają fajerwerki. Nie ma też nadmiernych skoków hormonu szczęścia. Za to jest elegancko, na wysokim poziomie – jednym słowem – po niemiecku. Tworzywa są zarówno miłe dla oka jak i miłe w dotyku. Wszystko jest tam, gdzie powinno być, aby obsługa samochodu nie była drogą przez mękę tylko czynnością równie intuicyjną, co dmuchanie nosa. Dzięki multifunkcyjnej kierownicy jestem w stanie obsłużyć zarówno system audio (który zaskakuje bardzo dobrą jakością dźwięku) jak i komputer pokładowy. Ten ostatni zasługuje na szczególne słowa uznania – jest czytelny i tak prosty, jak obsługa szczoteczki do zębów. Najważniejsze informacje podczas podróży dotyczące m.in. średniego zużycia paliwa, średniej prędkości, i (co najważniejsze) na ile kilometrów starczy nam jeszcze paliwa w baku, wyczytamy na małym wyświetlaczu zamieszczonym pomiędzy zegarami. Z miłych dodatków zaskoczeniem jest długi podłokietnik wyposażony dodatkowo w całkiem spory schowek. Taka mała rzecz, a cieszy – i to bardzo. Podobnie jak elektrycznie otwierany szklany szyberdach. Specjalnym pokrętłem możemy regulować stopień jego odsunięcia, a tym samym ilość słońca rozświetlającego kabinę. Wprawdzie koszt tego luksusu to 2890 złotych, ale warto sprawić sobie odrobinę frajdy, by cieszyć się jasnym wnętrzem. Kolejną niespodzianką jest podwójne dno w schowku naprzeciwko pasażera. Kryjówka ta została wygospodarowana dla instrukcji obsługi, aby zrobić miejsce dla bardziej potrzebnych skarbów.

Zarówno kierowca jak i pasażer nie będą narzekać na brak miejsca. Sześć godzin na przednim fotelu dobitnie utwierdziło mnie w tym przekonaniu, chociaż fotele mogłyby być nieco lepiej wyprofilowane. Bagażnik – i tu znów same pozytywy – wprawdzie jego pojemność to 280 litrów, ale jest bardzo ustawny i bez problemu pomieści dwie duże torby na weekendowy wypad za miasto.

Volkswagen Polo świetnie prezentuje się w niebieskim kolorze lakieru.
fot. Anna Nazarowicz

Maniery na autostradzie
Jak kochać to księcia, jak kraść to miliony… A jak test to na autostradzie przez połowę Polski. Choć pod maską testowanego egzemplarza została ukryta benzynowa jednostka TSI o pojemności 1.2 litra, to silnik został obdarzony turbosprężarką, dzięki której konstruktorzy wygenerowali moc 110 KM. Przy bardzo niskiej masie wynoszącej 1060 kilogramów taka liczba koni powinna być satysfakcjonująca. Teoretycznie. Zanim udało się wytoczyć z miasta, zdążyłam zauważyć, że Polo zadowala się zużyciem paliwa 6.8 litra na setkę. To dobry wynik, bo nie czarujmy się: pełzanie w miejskich korkach od świateł do świateł zawsze będzie pobudzać apetyt samochodu na paliwo. Poza miastem wynik był nieco lepszy; 6 litrów na 100 kilometrów. Wyśmienicie! Po kilkudziesięciu kilometrach zaczęłam się nawet martwić, czy wskaźniki oby działają jak należy, bo benzyny w ogóle nie ubywało. Za to mimo rosnącej prędkości samochód prowadził się zaskakująco dobrze. Manualna, 6-biegowa skrzynia biegów również spisywała się koncertowo.

Z pewnością nie bez znaczenia pozostawały zamontowane w Polo szerokie, niskoprofilowe opony, które w znacznym stopniu wpływały na stabilność  jazdy. Niemniej jednak samochód ani przez chwilę nie dawał mi odczuć, że nieco się obawia większych prędkości. Układ kierowniczy nie przenosił żadnych drgań z asfaltu na kierownicę, a silnik, dzięki turbosprężarce, ochoczo niósł „polówkę” autostradą w stronę morza. Niestety przy dużych prędkościach w kabinie robiło się dosyć głośno. Po przekroczeniu 120 km/h o swoim istnieniu przypomniał również wskaźnik paliwa pikującą w dół wskazówką. Gołym okiem było widać, jak zmienia ona swoje położenie. Ale w końcu przy prędkości 150 km/h wszystkie elementy silnika uwijają się jak pszczoły w ulu, zatem taki stan rzeczy nie powinien dziwić nikogo.

Volkswagen Polo – na ładnych felgach auto wygląda świetnie!
fot. Anna Nazarowicz

Nikt nie okazał się odporny na urok tego samochodu. Jak tylko pojawił się w porcie, natychmiast wzbudził bardzo duże zainteresowanie przechodniów. Chęć obejrzenia Polo z bliska przez turystów była większa niż świadomość, że bardzo utrudniają mi zrobienie zdjęć. Ci, których ten samochód zaintrygował nieco bardziej, nie omieszkali zadawać mi również licznych pytań. Jednak bycie „rzecznikiem prasowym” tego samochodu było dla mnie ogromną przyjemnością.

Werdykt
Volkswagen Polo zwrócił uwagę niejednego mężczyzny i wielu kobiet, dzielnie pokonał 500 kilometrów bez nawet najmniejszej zadyszki. Obalił tym samym wszelkie stereotypy, którymi przez lata obrastał ten segment samochodów. Polo wreszcie jest bardzo ładny, dobrze wykonany i przede wszystkim świetnie się prowadzi. Ceny trzydrzwiowych egzemplarzy startują od 47 290 złotych, zaś pięciodrzwiowych – 48 420 złotych. Za egzemplarz z turbodoładowanym silnikiem i manualną skrzynią biegów trzeba zapłacić 58 820 złotych w podstawowej wersji wyposażenia. Cóż, Volkswagen zawsze wysoko cenił swoje samochody, ale to naprawdę dopracowane dzieło tej marki.

Na TAK:

– bardzo ładny design

– dobre wykończenie kabiny pasażerskiej

– bardzo elastyczny silnik

– lekkie nadwozie

– ustawny bagażnik

Na NIE:

– hałas w kabinie przy większych prędkościach

– fotele mogłyby być lepiej wyprofilowane

 

Dane techniczne Volkswagen Polo:

Silnik – benzynowy TSI, 4 cylindrowy, turbodoładowany

Pojemność – 1197 cm3

Moc – 110 KM przy 5000 obr/min

Moment obrotowy – 175 Nm przy 1550-4100 obr/min

Skrzynia biegów – 6-biegowa manualna

Pojemność bagażnika – 280 litrów

Napęd – na przednią oś

Masa -1088 kg

Zużycie paliwa w cyklu miejskim (test) – 6,8 litra/100 km

Zużycie paliwa w trasie (test) – 8 litrów

Komentarze:

Anonymous - 5 marca 2021

Posiadam VW POLO 1.2 TSI 90 KM mojej spalanie na trasie wynosi 4,74 przy zatankowaniu 38 litrów i zrobieniu 799,2 km

Odpowiedz
Pokaż więcej komentarzy
Pokaż Mniej komentarzy
Schowaj wszystkie

Zostaw komentarz:

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Wszyskie pola są wymagane do wypełnienia.

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze