Karolina Chojnacka

Test Suzuki Ignis Hybrid – auto z kryzysem tożsamości, które da się lubić

Suzuki Ignis uchodziło za mało urodziwe, ale bardzo praktyczne auto. W nowej generacji Suzuki chwali się, że zastosowanie układu mild hybrid, zapewnia zmniejszone zużycie paliwa i emisję CO2. Sprawdziłyśmy, czy faktycznie tak jest.

Pierwsze wrażenie jest… nie do końca pozytywne. Patrzę na ten malutki samochodzik i zastanawiam się: co autor miał na myśli? Czy dobrze widzę, że mam przed sobą miejskie autko z ambicjami, by zostać SUV-em?

Suzuki nazywa nowego Ignisa „ultra kompaktowym SUV-em”. Ja bym powiedziała, że to „filigranowy SUV-ik”. Spójrzcie na same jego wymiary – rozstaw osi to 2435 mm, długość wynosi 3700 mm, szerokość 1660 mm, a wysokość 1605 mm. Prześwit pojazdu to 180 mm.

{{ image(33910) }}

Terenówka skazana na bycie miejskim autem

Wizualnie „ultra kompaktowy SUV” prezentuje się ciekawie i z pewnością wyróżnia się na drodze. Na pierwszy rzut oka widać jego „terenowe” ambicje. Model po faceliftingu ma nową osłonę chłodnicy, a także przednie i tylne zderzaki ze srebrnymi wstawkami o trapezoidalnym kształcie. Zmodyfikowana atrapa chłodnicy przywodzi mi na myśl minę groźnego goryla. Nie wykluczam, że to zamierzone. Być może Suzuki Ignis Hybrid chciałoby jeździć po dzikiej dżungli, a jest skazane na tę miejską.

{{ image(33911) }}

Wnętrze Ignisa jest bardzo proste. Można by zaryzykować stwierdzenie, że jest utrzymane w stylu retro, ale przeczy temu niepasujący do całości i zwracający uwagę ekran multimediów. Ekran multimediów, który często mnie irytował. Pomijając to, że psuł mi wrażenie estetyczne (jeśli w plastikowym wnętrzu Suzuki można o takich mówić), to płytka reagująca na dotyk, która zastąpiła tradycyjne pokrętło regulujące głośność i zmniejszone przyciski na ekranie powodowały wiele frustrujących sytuacji.

Jedno trzeba jednak przyznać – wnętrze jest bardzo przestronne. Dodatkowo, dzięki wysokiej pozycji za kierownicą, jadąc ma się wrażenie, jakby faktycznie kierowało się dużym SUV-em. I jest to bardzo pozytywne wrażenie.

{{ image(33914) }}

Hybrydowy układ napędowy

Suzuki Ignis Hybrid oferuje, jak sama nazwa wskazuje, napęd hybrydowy, chociaż to zdecydowanie za dużo powiedziane. Układ napędowy typu „mild hybrid” obejmuje 4-cylindrowy silnik benzynowy 1.2 DualJet, rozrusznik zintegrowany z alternatorem o mocy 2,3 kW, wspomagający silnik benzynowy chwilowym zastrzykiem 50 Nm oraz akumulator litowo-jonowy (12V). Nie oszukujmy się – jego działanie ma bardziej wymiar psychologiczny niż praktyczny.

O tym, że system „miękkiej hybrydy” działa informuje ikonka, która wyświetla się od czasu do czasu podczas hamowania silnikiem i sygnalizuje ładowanie akumulatora.

Suzuki Ignis Hybrid jeżdżąc po mieście, mogło pochwalić się zużyciem paliwa na poziomie 5 l/100 km. Świetny wynik!

{{ image(33912) }}

Skazany na miasto

Ponieważ Suzuki Ignis Hybrid, chociaż chciałoby być SUV-em, jest niewielkie, to świetnie się nim manewruje. Samochód jest ponadprzeciętnie zwrotny – potrzeba mu zaledwie 9,4 m, by zawrócił „na raz”. Z łatwością wszędzie nim zaparkujemy. Dzięki jego terenowym ambicjom i zwiększonemu prześwitowi nie musimy się obawiać krawężników.

Suzuki Ignis Hybrid jeździ się dobrze przy prędkościach od 40 do 80 km/h. Wtedy prowadzi się przyjemnie i pewnie trzyma się drogi. Dzięki stosunkowo miękkiemu zawieszeniu dobrze wybiera nierówności i doskonale czuje się tam, gdzie więcej jest wybojów i wertepów niż asfaltu.

Samochód jest skrętny i zwinny, ale nie zrywny. Do 40 km/h rozpędza się bardzo powoli i dopiero powyżej tej prędkości nabiera oddechu i szybciej reaguje na wciśnięcie pedału gazu. Przy większych prędkościach komfort prowadzenia Ignisa znacznie spada, wzrasta za to poziom hałasu w kabinie. Samochód nie odnajduje się na trasach szybkiego ruchu czy autostradach.

{{ image(33909) }}

Przy ruszaniu irytował mnie wybierak bezstopniowej skrzyni biegów, który działał tak gładko, że prawie za każdym razem zamiast trybu „D” wrzucało się „M”, aktywując możliwość ręcznej zmiany „wirtualnych” biegów. A skoro już mówimy o ręcznej zmianie biegów… To kompletna porażka. Łopatki  za kierownicą zostały umieszczone tak, że trzeba mieć naprawdę gigantyczne łapska, żeby komfortowo je obsługiwać. Dla mnie było to praktycznie niewykonalne, bez kombinowania i dziwacznego przekładania rąk, co nie wpływało pozytywnie ani na komfort jazdy, ani na bezpieczeństwo.

Kierownica, jak na mój gust, mogłaby być trochę grubsza.

{{ image(33913) }}

Ceny Suzuki Ignis Hybrid zaczynają się od 58 500 złotych, a koszt testowanej przeze mnie wersji to 70 500 złotych.

Model jest dostępny z 5-stopniową manualną skrzynią biegów lub automatyczną przekładnią CVT. Podstawowa konfiguracja przeniesienia napędu na oś przednią (2WD) może być zastąpiona przez napęd na 4 koła ALLGRIP AUTO wraz ze wspomaganiem podjazdu i zjazdu ze wzniesienia HHC-HDC.

{{ gallery(3188) }}

Suzuki Ignis Hybrid jest samochodem stworzonym do jazdy po mieście. Jego „niechęć” do przyspieszania i szybkiej jazdy poskramiają wszelkie wyścigowe ambicje kierowcy – i słusznie, to wyklucza łamanie przepisów. Niewielki rozmiar auta sprawia, że łatwo się nim manewruje, a przestronne wnętrze i wysoka pozycja za kierownicą, sprawiające wrażenie, że jedzie się dużym samochodem, dodają pewności siebie za kółkiem.

Ignis Hybrid ma lekki kryzys tożsamości, który sprawia, że co jakiś czas kwestionuje się jego „miejskość” lub „terenowość”, ale to autko, które naprawdę da się polubić.

NA TAK:

– skrętność i zwinność

– wysoka pozycja za kierownicą

– komfortowe wybieranie nierówności

– niskie zużycie paliwa

– cena

NA NIE:

– bardzo mały bagażnik

– zbyt gładko działający wybierak skrzyni CVT

– obsługa systemu multimedialnego

 

Dane techniczne Suzuki Ignis Hybrid:

Moc maksymalna 83 KM
Maksymalny moment obrotowy 107 Nm
Prędkość maksymalna  155 km/h
Przyspieszenie 0-100 km/h 12,4 sekundy
Skyrznia biegów automatyczna, bezstopniowa

 

Zostaw komentarz:

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Wszyskie pola są wymagane do wypełnienia.

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze