Test Renault Kangoo Energy 1,5 dCi – podwójne oblicze

Niczym Martyna Wojciechowska zabierze nas na kraniec świata. To prawdziwy podróżnik zaklęty w dostawczym samochodzie. Wyciągnie „rękę” kiedy znajdziemy się w potrzebie, pomoże kiedy inne samochody po prostu zawiodą. Sojusznik, przyjaciel czy jednak nadal zwykły dostawczak?

Jest przedstawicielem gatunku określanego mianem kombivan. Został powołany do życia w 1998 roku. Nie jest Don Juan’em wśród innych samochodów ale konstruktorzy postanowili zadbać o przebieg jego kariery. Tym sposobem w 2008 roku szeregi Renault zasiliło Kangoo drugiej generacji.

Ciężko o nim mówić „mężczyzna metroseksualny”. Jednak w 2013 roku Kangoo poddał się kosmetycznej operacji. Samochód zyskał nową atrapę chłodnicy, przednie reflektory a wnętrze wzbogaciła nowa deska rozdzielcza. Jednak budowa „ciała” wciąż nie pozostawia złudzeń – to samochód stworzony do fizycznej pracy. Aż któregoś dnia coś pękło w mojej głowie; czteroosobowa rodzina w galerii handlowej. Właśnie tym samochodem. Czy ten sumienny pracownik może być również przyjacielem rodziny?

Wnętrze – dobre chęci
Rozpieszczanie nie leży w jego naturze ale za sprawą projektantów wnętrze zyskało kilka przyjemnych dodatków. Pierwszym z nich są fotele. Czarna tapicerka ze szczyptą bieli być może nie jest istnym krzykiem mody ale w samochodzie tej klasy to miłe zaskoczenie. Podobnie jak ciekłokrystaliczny wyświetlacz systemu R-link (dostępny za dopłatą 3000 złotych). Reaguje na dotyk jednak został tak daleko osadzony, że konia z rzędem kto podczas jazdy odważy się go w ten sposób obsłużyć. Na szczęście wsparciem  pozostają przyciski oraz duże pokrętło-zawsze w zasięgu ręki gdyż umieszczone na środkowej konsoli.  Wszystko to jednak ginie w czeluściach ogromnej kabiny pasażerskiej która gabarytami przypomina wręcz pieczarę. Nad głową jest tyle miejsca, że można podróżować niemalże na stojąco,  zaś pod względem ilości schowków ten samochód to prawdziwy plecak bez dna – nic tylko pakować i ruszać w drogę. Gdzie? Chociażby i na koniec świata. Bagażnik o pojemności 660 litrów  z pewnością ułatwi podjęcie takiej decyzji.

Pierwszy całkowicie elektryczny model Cupry już w 2021 roku - potwierdzone

Jazda – podróż na kropelce
Aby móc cieszyć się wycieczką w pełni sam bagażnik może nie wystarczyć. Dlatego testowany egzemplarz został wyposażony w wysokoprężny silnik diesla 1.5 dCi o mocy 90 KM. Wprawdzie przy tej masie pojazdu (1320 kg) oraz pełnym załadunku Renault Kangoo nie wykazuje nadmiaru energii na drodze ale ta jednostka to zdecydowanie jedno z najwybitniejszych osiągnięć francuskiego producenta. W mieście ciężko przekroczyć zużycie paliwa na poziomie 7l/100 km zaś w trasie niemal każdy uzyska wynik 5 litrów. Dzięki temu, mając pełen zbiornik, możemy przejechać ponad 1000 km. Wybitnie. Pozostaje jeździć i puszczać w niepamięć po której stronie znajduje się   wlew paliwa.

Silnik pracuje z charakterystyczną dla diesla „chrypką” która skutecznie  dociera do kabiny pasażerskiej za sprawą niezbyt dokładnego wyciszenia. Przy większych prędkościach do wnętrza samochodu z łatwością wedrze się również szum rozdzieranego podczas jazdy powietrza. Za to nie usłyszymy żadnych stuków, puków i podzwaniającej na wszelkich nierównościach karoserii czyli odgłosu tak bardzo charakterystycznego dla samochodów ciężarowych. Na pochwałę zasługuje również zawieszenie. Na wszelkich polskich nierównościach to prawdziwy zuch – zachowuje się cicho i jest na tyle miękkie, że nie odbiera komfortu podróżowania. Sześciobiegowa, manualna skrzynia biegów to kolejny punkt na konto Renault Kangoo. Dźwignia rozmiarami bardziej przypomina joystick konsoli do gier który ma bardzo krótkie i dosyć precyzyjne skoki. Miło się nią „pobawić” mimo że prowadzenie Renault Kangoo daleko odbiega od gry w uliczny pościg. Utwierdził mnie w tym przekonaniu komputer pokładowy: „Gratulacje, zmieniasz biegi w bardzo wydajny sposób”. Zawsze miło usłyszeć pochwałę, nawet jeżeli jej autorem jest samochód.

Werdykt
Wystarczy jeden dzień za jego kierownicą aby legły w naszych głowach wszelkie stereotypy. Owszem, Renault Kangoo Express Maxi powstał jako samochód dostawczy, ale producent dołożył wszelkich starań, aby po pracy ten jeżdżący magazyn był również praktycznym towarzyszem dnia codziennego (w wersji pasażerskiej). Ogromny i bardzo ustawny bagażnik pomieści zarówno dziecięcy wózek jak również skrzynki z jabłkami. Przesuwne drzwi pasażerów okażą się prawdziwym złotem na zatłoczonych parkingach. Po złożeniu tylnej kanapy otrzymujemy idealnie płaską powierzchnię a wtedy transport 20 doniczek z kwiatami to jakaś pestka (sprawdzone osobiście). Ceny egzemplarza z testowanym silnikiem zaczynają się od 70 450 tysięcy. Złośliwi powiedzą, że za takie pieniądze można kupić o wiele ładniejsze i lepiej wyposażone auto kompaktowe. Tylko czy któreś z nich weźmie na swoje barki tyle co Renault Kangoo?

Na TAK:
– bardzo ekonomiczny silnik
– tylne odsuwane drzwi
– ogromny i ustawny bagażnik
– niezbyt twarde zawieszenie
– wygodnie i miękkie fotele
– przyjemny sposób prowadzenia

Na NIE:
– zbyt surowy wygląd zewnętrzny
– zbyt płaska tylna kanapa

Renault Kangoo Express Maxi Energy 1,5 dCi 90 KM, dane techniczne:
Silnik – diesel dCi, common rail, 4-cylindrowy
Pojemność – 1461 cm3
Moc – 90 KM przy 4000 obr/min
Moment obrotowy – 200 Nm przy 1750 obr/min
Masa – 1320 kg
Pojemność bagażnika minimalna/maksymalna– 660/2866 l
Napęd – na przednią oś
Skrzynia biegów – manualna, 6-biegowa
Długość/szerokość/wysokość – 4282/1829/1799 mm

Komentarze:

Anonymous - 5 marca 2021

Kupiłem uźywany8letni bardzo jestem zadowolony

Odpowiedz
Pokaż więcej komentarzy
Pokaż Mniej komentarzy
Schowaj wszystkie

Zostaw komentarz:

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Wszyskie pola są wymagane do wypełnienia.

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze