Test Opel Insignia Country Tourer 195 KM BiTurbo 4×4 – żelazna dama

Przybyła i tłumy natychmiast ją pokochały. Insignia skutecznie wielu rzuciła na kolana. Aby jednak uwielbienia nie wyparła rutyna, koniecznym ze strony producenta był kolejny ruch. W efekcie na scenę wkroczyło spore kombi, co bezdroży się nie boi, a w stronę przygody niesie je niemała moc. Wielka, bogata i uterenowiona, czyli Opel Insigia Country Tourer.

Wtargnęła na rynek w 2008 roku detronizując model Vectra raz i na zawsze. Od tamtej pory rządzi niepodzielnie całym królestwem Opla, a na polskich drogach wręcz się od niej roi. Producent poszedł za ciosem i skroił dla niej nowe szaty. Tym oto sposobem w 2013 roku na scenę wkroczyła Insignia Country Tourer.

Samochód jest potężny – to kawał twardej babki. Pancerz z czarnego tworzywa widoczny na przednim zderzaku oraz nadkolach ma zdradzać zamiłowanie auta do podróży poza asfaltem. Jednak prześwit, w stosunku do wersji przednionapędowej, wzrósł jedynie o 2 centymetry, a to wciąż za mało, aby się cieszyć jazdą po terenach, na które nie spadła nawet kropla asfaltu. Ktoś może być jednak innego zdania – producent wziął to pod uwagę. Zabezpieczył  brzuch samochodu specjalnymi osłonami przed trawą, błotem oraz kamieniami. Potężne, 18-calowe aluminiowe felgi, jedynie podkreślają solidne gabaryty. Nadwozie o długości 4920 milimetrów to już coś więcej, niż rodzinne kombi – to samochód dla całego pokolenia.

Wnętrze – królestwo rozwiązań
W środku coś się wydarzyło. I to wcale nie jest przemiana. Bardziej trafnym będzie tu określenie, że przez kabinę pasażerską przetoczyła się prawdziwa rewolucja. Niegdyś nudne i tak zwyczajne, dziś samochody tej marki mogą stawać w konkury z najlepszymi w klasie. Do wykonania kabiny użyto materiałów naprawdę dobrej jakości oraz finezji i wyszukanego smaku. Fotele gabarytami przypominają tron, którego poczet królów polskich by się nie powstydził. Tylna kanapa? Można na niej rozbić mały obóz. Obok gabarytów w parze idzie również komfort. Po przejechaniu ponad dwustu kilometrów w trasie czułam, jakbym przejechała zaledwie pięć. Zarówno wentylowane jak i podgrzewane siedzenia są prawdziwą koroną tego bogatego wnętrza. Kierownica jest gruba, całkiem spora oraz podgrzewana. Za sprawą wielu przycisków na niej umieszczonych jest prawdziwym centrum dowodzenia. Na pozór wydaje się, że jest auto nie ma wad, ale we wnętrzu znalazła się jedna skucha. Tuż za dźwignią automatycznej skrzyni  biegów producent umieścił efekt swojej pogoni za współczesną technologią – touch pad. Wprawdzie komputer pokładowy został wyposażony w dotykowy ekran, ale to nic, w końcu kobiety cenią za dobre chęci.  Kładę palec na jego powierzchni chcąc zaspokoić nieposkromioną ciekawość. Jakie jest jednak moje zdziwienie, kiedy ten właśnie touch pad kopnął mnie prądem w opuszek palca. Dokładnie jakbym dotykała brzucha ciężarnej kobiety w 9 miesiącu ciąży. Jeżeli Opel chciał się wybić spośród licznej konkurencji wielkie oklaski, sukces w pełni osiągnięty. Korzystać z niego więcej nie chciałam, ale i zapamiętałam go na bardzo długi czas.

Jazda – jak najdalej
Samochód został uzbrojony w 195 koni mechanicznych – czyli dużo. Patrzę w dowód rejestracyjny: masa auta wynosi 1940 kilogramów… To może jednak tej mocy za mało na blisko dwie tony samochodu? Aby jednak werdykt był sprawiedliwy, dam Insigni nieco się wykazać. Uruchamiam silnik, zresztą nie byle jaki. To smakowity kąsek, czyli najmocniejszy w ofercie diesel Biturbo o potężnym momencie obrotowym 400 Nm. Słyszę jego charakterystyczną chrypkę i tak już pozostanie, nawet po nieco dłuższej rozgrzewce. Ale nic to, Ryszard Rynkowski też ma chrypkę i w robieniu kariery nie było to przeszkodą. O wiele większą jest apetyt tej jednostki na ropę. Zużycie w cyklu miejskim na poziomie 13 litrów to wynik godny smoka wawelskiego. W trasie udało się zejść do 8 litrów na każde pokonane 100 kilometrów. Z jednej strony takie cyfry są w pełni uzasadnione; samochód jest bardzo ciężki, a to z kolei jest efektem kilku, jakże przyjemnych dodatków. Z drugiej strony takie ilości piją większe i znacznie cięższe samochody terenowe. Swoje przysłowiowe „pięć groszy” do takiego obrotu spraw dorzuca zatem obecność napędu na obie osie, adaptacyjnego zawieszenia, automatycznej skrzyni biegów oraz licznych sterujących mechanizmów. Są one odpowiedzialne m.in. za sportowe ustawienia samochodu. Tak, to rodzinne kombi pozwoli sobie utwardzić zawieszenie, dodać agresji pracy skrzyni biegów, usztywnić układ kierownicy oraz dołączyć do napędu tylną oś. W rzeczywistości jednak sportowy charakter, po dokonaniu wszelkich ustawień, wcale nie jest aż tak wyczuwalny. Owszem, układ kierowniczy zaczyna stawiać lekki opór, a 6-biegowa przekładnia nieco bardziej wydłuża utrzymywanie jednostki na obrotach na każdym biegu, ale na zakrętach, mocniej od twardości, odczujemy sporą masę tego samochodu.

Napęd na obie osie? Skutecznie trzyma Insignię na zakrętach, ale na bardziej zaawansowanych drogowych zygzakach będziemy toczyć istną walkę z grawitacją.  Auto ma jednak całkiem spore zalety: na mniej zawiłych trasach to wzór do powielania. Podróżowanie przypomina wtedy jazdę poduszkowcem – komfort i wygoda biorą górę nad wszystkim innym. Można jechać nawet na koniec świata, aby po dotarciu do celu przekonać się, że ochota na jazdę tym pancernikiem wcale nie przemija. Masywne, ciężkie i szerokie nadwozie trzyma się drogi tak mocno i skutecznie, że nawet trąba powietrzna nie byłaby w stanie oderwać go od ziemi.

Po tygodniu…
Jest wielka, pojemna i wygodna – do bólu. W dodatku solidnie i ładnie wykończona we wnętrzu. Prowadzi się świetnie, zwłaszcza w dłuższych trasach, cierpi jednak na sporą nadwagę. Aby z nią walczyć potrzebne są konie, a tych nieco więcej ma wersja benzynowa (250 KM z napędem 4×4). Wraz z nią warto jednak zakupić stacje benzynową, bo mniej niż testowany diesel z pewnością nie zużyje.

Za egzemplarz z silnikiem wysokoprężnym (moc 163 KM) należy zapłacić 132 400 złotych. Ceny wersji z silnikiem benzynowym startują od 127 250 złotych (moc 170 KM). Gdy zdecydujemy się na Insignię z testowanym, najmocniejszym silnikiem w ofercie z napędem na obie osie, należy się liczyć z wydatkiem na poziomie minimum 160 tysięcy złotych, a to już bardzo dużo. Dlatego warto rozważyć zakup wariantu z benzynowym, 170 – konnym silnikiem; zużycie paliwa z pewnością będzie na podobnym poziomie, a różnica w cenie znacznie większa.

Na TAK:
– wysoki komfort jazdy
– bardzo wygodne fotele
– łatwa i intuicyjna obsługa komputera pokładowego

Na NIE:
– zbyt duża masa
– zbyt mała moc w stosunku do masy auta
– zbyt duże zużycie paliwa

Dane techniczne Opel Insignia Country Tourer 195 KM BiTurbo 4×4 :
Silnik – DTR, 4 cylindry, Biturbo
Pojemność skokowa – 1956 cm3
Moc – 195 KM przy 4000 obr/min
Maksymalny moment obrotowy – 400 Nm przy 1750-2500 obr/min
Skrzynia biegów – 6-biegowa, automatyczna
Napęd – na obie osie
Masa – 1940 kg
Pojemność bagażnika – 540 litrów
Rozstaw osi – 2737 mm
Długość/szerokość/wysokość – 4920/1856/1526 mm

Zostaw komentarz:

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Wszyskie pola są wymagane do wypełnienia.

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze