Test nawigacji motocyklowej Garmin Zumo 350LM

Choć nie każdy jest zwolennikiem nawigacji satelitarnych, to niemal każdemu zdarzyło się już ich kiedyś używać. Do naszej redakcji trafiła nawigacja Garmin ZUMO 350LM. Przetestowałyśmy ją podczas jazdy motocyklem. Oto nasze spostrzeżenia.

Nawigacja motocyklowa Garmin Zumo 350 LM
fot. Dominika Dragun

Każdy człowiek spotkał na swojej drodze kilka takich rzeczy, do których za żadne skarby nie mógł lub nie może się przekonać. Problem pojawia się zwłaszcza kiedy chodzi o nowinki technologiczne. Choć nawigacja GPS taką znowu już „nowinką” nie jest, to wciąż budzi wiele dyskusji: użytkować, czy nie? Pytania te nie biorą się oczywiście znikąd. Znamy doskonale przypadki, gdzie nawigacja satelitarna doprowadziła użytkowników do szczerego pola lub na kraniec ziemi. Nic dziwnego zatem, skąd tylu sceptyków, którzy ufają jedynie swojemu zmysłowi topograficznemu lub mapom drukowanym. Sama należę do tego grona, dlatego przed testem założyłam, że ZUMO tak łatwo nie przekona mnie do siebie.

Nawigacja motocyklowa Garmin Zumo 350 LM zamontowana na motocyklu autorki.
fot. Dominika Dragun

Nawigacja przyjechała do mnie w rozklekotanym pudełku, na którym odznaczył się ślad użytkowania przez moich poprzedników. Nie ukrywam też, że rozpadające się pudełko doprowadziło niemal do lądowania urządzenia na podłodze. To tylko jednak walory estetyczne i bez największego znaczenia. Najbardziej interesowało mnie to, co jest w środku i jak będzie się sprawdzało w praktyce.

Otworzyłam, włączyłam i pomyślałam, że „to jest to”! Projekt strony startowej wydał się projektem moich marzeń, ponieważ po włączeniu pojawiły się jedynie dwie opcje „Dokąd?” oraz „Pokaż mapę”. Taki intuicyjny interfejs spowodował, że wybór nie wymagał więc głębokiego zastanowienia. Pospiesznie zatem kliknęłam na pierwszą z opcji, która przekierowała mnie do wyboru adresu.

Tak dobre pierwsze wrażenie zachęciło mnie do tego, by jak najszybciej ulokować nawigację na kierownicy mojego motocykla. Nie było łatwo, ale dar czytania instrukcji wiele pomaga, choć samodzielne montowanie gniazda zapalniczki (źródło ładowania urządzenia) po raz pierwszy może wprowadzić w niemałą konsternację. Metodą prób i błędów, po mniej więcej dwóch godzinach, mogłam już wyruszyć na pierwszą jazdę z ZUMO.

Jako, że był to pierwszy dzień w mojej nowej pracy, gdzie dojazd był mi znany jedynie komunikacją miejską (ciężkie jest życie słoika), uznałam, że nawigacja uprzyjemni mi tę kilkunastokilometrową podróż jednośladem. Szybko wpisałam pożądany adres i ruszyłam w drogę. W tym miejscu pragnę zauważyć, że posługiwanie się ekranem dotykowym urządzenia możliwe jest jak najbardziej w rękawicach motocyklowych. Urządzenie błyskawicznie reaguje na polecenia, co bardzo zachęca do jego użytkowania.

Nawigacja motocyklowa Garmin Zumo 350 LM ma czytelny wyświetlacz.
fot. Dominika Dragun

Ale wróćmy do meritum. Wyjazd w moją pierwszą „trasę” z nawigacją przebiegał bezproblemowo do momentu, kiedy nie dojechałam do skrzyżowania, które miało kilka opcji rozjazdów,a te, niestety, na mapach nawigacji były ciężkie do zidentyfikowania. Dwa rozjazdy obok siebie nakładały się wzajemnie, a moja intuicja niestety zawiodła, przez co wybrałam nieodpowiedni zjazd.

Wraz z biegiem kolejnych dni użytkowania urządzenia sytuacja nie polepszała się, ponieważ – jak wiadomo – podczas jazdy motocyklem nie można mieć nosa utkwionego w rączkę kierownicy – trudno wtedy o bezpieczeństwo jazdy. Na szczęście jednak, mało było takich tras, co do których pojawiały się jakieś wątpliwości.

We wspomnianym wcześniej prostym menu znalazły się też takie opcje, jak „stacje benzynowe”, czy „zakupy”, dzięki czemu mogłam wybrać (w razie błądzenia w nieznanej okolicy) miejsce, które przede wszystkim istniało i pozwalało zaspokoić moje podstawowe konsumenckie potrzeby.

Jeżeli chodzi o funkcjonalność, to ani razu nie było problemu z nawiązaniem sygnału czy podtrzymywaniem go w czasie długich dystansów w różnych rejonach Polski. Ponadto, nawigacja nigdy nie doprowadziła mnie do złego miejsca. Dodatkowo, urządzenie obliczało kilka tras, spośród których mogłam wybrać najbardziej dla mnie optymalną. W czasie jazdy z kolei, urządzenie informowało mnie o prędkości, jaką osiągam, a kiedy była ona przekraczana cyfry barwiły się na kolor czerwony. Garmin niestety nie ostrzegał mnie o fotoradarach…

Dostosowanie tej nawigacji do potrzeb motocyklistów producent wykazał poprzez zamieszczenie specjalnego katalogu czynności serwisowych, gdzie użytkownik może zapisywać sobie poszczególne naprawy i konserwacje (np. wymiana opon, smarowanie łańcucha, aktualny przebieg) oraz umieszczenie kompasu, dla tych, którzy lubią sobie sami nawigować.

Jeżeli chodzi o wykonanie nawigacji, to składam głęboki ukłon producentowi za jakość wykorzystanych tworzyw. Moje serce szczególnie porwała masywna obudowa, otaczająca 4.3-calowy ekran, która jest też odporna na działanie czynników atmosferycznych, jak słońce, czy deszcz. Przekonałam się, że ekran jest czytelny w pełnym słońcu, a krople deszczu nie straszne całemu urządzeniu.

Z tyłu nawigacji znajdował się głośnik oraz zabezpieczony port mini-USB, przez który urządzenie jest zasilane.

Jak się okazało podczas testu, nawigacja ZUMO przekonała mnie do jej użytkowania niemal w stu procentach. Funkcjonalność to prawdopodobnie największa zaleta urządzenia, ponieważ prostota eksploatacji będzie czynnikiem, który przekona największego sceptyka. Mnie przekonała.

Nawigacja motocyklowa Garmin Zumo 350 LM – wszystko zdaje się działać bardzo intuicyjnie.
fot. Dominika Dragun

Komentarze:

Anonymous - 5 marca 2021

cienki ten opis

Odpowiedz

Anonymous - 5 marca 2021

Artykuł na zamówienie, same ogólnikowe farmazony,

Odpowiedz

Anonymous - 5 marca 2021

Czego byś oczekiwał od takiego artykułu?

Odpowiedz
Pokaż więcej komentarzy
Pokaż Mniej komentarzy
Schowaj wszystkie

Zostaw komentarz:

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Wszyskie pola są wymagane do wypełnienia.

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze