Test Fiat Panda Cross 4×4 – zaskakujący maluch

Niedźwiedź brunatny - wygląda jak duża maskotka, ale w jego wnętrzu drzemie dzikie zwierzę. Kto podczas górskich wycieczek o tym zapomina, naraża się na spore kłopoty. Fiat Panda Cross z zewnątrz sprawa podobne wrażenie. Na szczęście ten samochód nikomu krzywdy nie zrobi. Ale kierowcę zaskoczy, a złośliwych zawstydzi. Zapraszamy na spotkanie z motoryzacyjnym „misiem”.

Na początku była Panda. Jej produkcja ruszyła w 1980 roku i mimo że autorem jej projektu był sam Giorgetto Giugiaro, samochód miał w sobie tyle finezji i polotu, co pudełko po butach. Nikt się wtedy nie spodziewał, że to auto przejdzie (a raczej przejedzie) tak długą drogę w swojej ewolucji. A jednak. Mały i niepozorny samochodzik wziął taki rozpęd, że już w 1983 roku pojawiła się wersja z napędem 4×4, poetm samochód wystąpił w kultowej grze „Gran Turismo 4” oraz zdobył tytuł Car of the Year 2004. Dziś rynek gości Fiata Pandę trzeciej generacji. Po debiucie wersji 4×4 w 2012 roku, przyszła kolej na jeszcze dzielniejszą odmianę – Fiata Pandę Cross.

Włosi, naród kochliwy i krzykliwy zarazem, na projektowaniu samochodów znają się jak mało kto. Nawet łyżkę do butów przerobią na dzieło sztuki, zatem nowa Panda Cross nie powinna nikogo zaskoczyć. Ale zaskakuje. Przez cały okres trwania testu, gdziekolwiek nie pojadę, gdziekolwiek się nie zatrzymam, wzrok przechodniów będzie mnie w tym dobitnie utwierdzał. To nie tylko mały samochodzik, to prawdziwa uciecha dla ludzkiego oka. Projektanci dołożyli wszelkich starań, aby oryginalnym designem i soczystą żółcią lakieru przepędzić z tego samochodu nudę. Raz i na zawsze. Brawo – w naszym odczuciu pełen sukces.

Wnętrze – surowy drwal
Kabina pasażerska nie kipi już taką ilością pozytywnej energii. To przede wszystkim efekt stonowanej i ciemnej kolorystyki wnętrza. Nadal jednak widać włoskie korzenie, które tu i ówdzie wynurzają się na powierzchnię. Na pierwszy plan wysuwa się deska rozdzielcza skąpana w niespotykanym kolorze miedzi. Postarano się również o nietuzinkowy kształt wszelkiego rodzaju przycisków, ale mimo tych zabiegów ciężko nie odnieść wrażenia, że siedzimy w samochodzie, który nie chce być przesadnie eleganckim. A kim chce być? Dzielnym, górskim „drwalem”, pachnącym przygodą, który nie boi się wyzwań i odcisków na dłoniach. Dlatego jest ładnie, ale przede wszystkim prosto i funkcjonalnie (chociaż tapicerka jak najbardziej zasługuje na słowa pochwały). Miejsca jest tyle, ile by się można spodziewać bacznie obserwując ten samochód z zewnątrz. Z przodu zatem wygodnie usiądzie niemal każdy, ale już z tyłu tylko nieliczni – Ci drobnej budowy. Bagażnik  o pojemności 225 litrów nie pozwoli nam przewieźć zapasu drzewa do kominka na cały rok, ale to i tak jeden z lepszych wyników pod względem pakowności w tej klasie.

Warto zwrócić uwagę, że samochód jest standardowo dosyć bogato wyposażony. Znajdziemy tu zatem klimatyzację, radioodtwarzacz CD/MP3 z systemem Blue&Me, 15-calowe obręcze ze stopów lekkich, elektrycznie sterowane i podgrzewane lusterka boczne, przednie lampy przeciwmgłowe, skórzane obszycie kierownicy oraz gałki zmiany biegów, a także opony wielosezonowe M+S (deszcz i śnieg) w rozmiarze 185/65/R15. Ale to dopiero początek niespodzianek. Przekręcam kluczyk, budzę ze snu niedźwiedzia.

Jazda – zew natury
Testowany egzemplarz został uzbrojony w wysokoprężny silnik 1.3 Multijet, jeden z dwóch, z jakim Panda Cross jest oferowana przez producenta. Jednostka ta generuje moc 80 KM oraz moment obrotowy 190 Nm dostępny od 1500 obr/min. Czy to mi wystarczy? Biję się z myślami.

Pierwsze wrażenia z jady nie kradną mego serca. Naciskam gaz i czuję, jakby ktoś obok zaciągał ręczny. Chcę się rozpędzić, ale Panda Cross jedynie leniwie się przeciąga. Może ma przebite opony? Może gdzieś jest jakaś blokada? Poganiam tego słodkiego malucha, jednak on tylko ostentacyjnie mnie ignoruje. Dlaczego? Bo to nie jest urocze, miejskie autko, ale dziki zwierzak dedykowany wyzwaniom. A świadczyć o tym może kilka faktów. Niepodważalnych. Po pierwsze samochód jest wyposażony w napęd 4×4 Torque-on-Demand z dwoma mechanizmami różnicowymi oraz elektronicznie sterowanym sprzęgłem. Tłumacząc to na język ziemian: system ten, w zależności od warunków oraz rodzaju podłoża, kieruje podziałem mocy na przednią i tylną oś. Po drugie jest tu obecny elektroniczny system stabilizacji jazdy ESC wraz z funkcją ELD. To elektroniczna blokada systemu różnicowego, która wspomaga ruszanie i jazdę po śniegu, lodzie, błocie (czyli warunkach dla prawdziwego twardziela). Dlatego też Panda Cross jest wyposażona w selektor jazdy (podobny możemy znaleźć w samochodach Range Rover czyli o milion klas samochodów wyżej). Oddaje on do dyspozycji kierowcy trzy tryby jazdy w zależności od tego, w jakich tarapatach właśnie się znajdujemy: auto, off-road oraz hill descent controll. Wprawdzie ikonki doskonale sugerują, kiedy należy korzystać z konkretnego momentu, ale podobno spora część kierowców nie odróżnia zielonego od czerwonego zatem spieszymy z wyjaśnieniami.

W trybie auto moment obrotowy jest rozkładany jak najbardziej optymalnie pomiędzy obie osie i to komputer o wszystkim decyduje. Przy czym warto zauważyć, że całość działa jak dobrze wyszkolony komandos i natychmiast reaguje na warunki drogowe. Zatem kiedy tylko system zauważy, że poruszamy się po śliskiej nawierzchni,  błyskawicznie kieruje moment tam, gdzie go najbardziej potrzebują. W trybie off-road następuje blokada mechanizmu  różnicowego (system ELD), a napęd 4×4 jest włączony na stałe. Zalecana prędkość jazdy w tym trybie to 50 km/h. Ostatni tryb, hill descent control, utrzymuje stałą prędkość podczas jazdy i jest doskonałym rozwiązaniem podczas pokonywania stromych zjazdów lub bardzo nierównych nawierzchni. System samodzielnie kontroluje hamulce wspierając kierowcę w trudnych chwilach za kierownicą hamując silnikiem.

Ale napęd to tylko część sukcesu. Jego drugą połową jest krótkie oraz lekkie nadwozie. Tam, gdzie duże i ciężkie samochody terenowe grzęzną na amen, mała i lekka Panda Cross nie daje się zatrzymać. Kto nam nie wierzy, niech sam spróbuje. Fiat Panda Cross 4×4 czeka w salonach na każdego z Was.

Werdykt – czy dać się ponieść w dziką głuszę?
Wygląda jak duży resorak dla dzieci, ale wbrew pozorom to coś więcej, niż tylko oryginalny wygląd. Napęd na obie osie i blokady mechanizmu różnicowego czynią z tego samochodu Rambo w rozmiarze S. Do tego nieduże rozmiary nadwozia oraz stosunkowa niska masa sprawiają, że Fiat Panda Cross garnie się do jazdy w terenie, a i w mieście – z racji gabarytów – radzi sobie świetnie. Jego ceny zaczynają się od 70 900 złotych (w cenie promocyjnej). Ceny z silnikiem benzynowym (0,9 TwinAir Turbo 90 KM) startują od 67 900 złotych. To sporo jak za samochód z tego segmentu. Owszem, ciężko temu zaprzeczyć. Ale z drugiej strony za takie pieniądze nie kupimy niczego, co równie skutecznie poradzi sobie w terenie. Zatem jeżeli mieszkasz pod lasem i lubisz czasami pohasać po błocie, a na Toyotę Land Cruiser nie masz pieniędzy, to Fiat właśnie podaje Ci pomocną dłoń. Czy z niej skorzystasz, to już Twoja decyzja.

Na TAK:
– bardzo ciekawy wygląd zewnętrzny
– doskonałe właściwości jezdne w terenie
– bogate wyposażenie w standardzie

Na NIE:
– surowa deska rozdzielcza
– mało miejsca wewnątrz

Fiat Panda Cross 4×4 dane techniczne:
Silnik – wysokoprężny, turbodoładowany, Multijet, 16V,
Pojemność – 1248 cm3
Moc – 80 KM przy 4000 obr/min
Moment obrotowy – 190 Nm przy 1500 obr/min
Skrzynia biegów – 6-biegowa, manualna
Napęd – 4×4
Pojemność bagażnika – 225 litrów
Masa – 1230 kg
Rozstaw osi – 230 cm
Długość/szerokość/wysokość – 3700/1660/1650 mm

Zostaw komentarz:

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Wszyskie pola są wymagane do wypełnienia.

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze