Suzuki GSX-R 750 K9 w rękach naszej czytelniczki

Idealizm i minimalizm - tak w dwóch słowach opisuje swój motocykl posiadaczka Suzuki GSXR 750 z 2009 roku. Nawiązuje do sportowego charakteru motocykla podkreślając jego wady i zalety. Zanim zdecydujesz się kupić Gixxera z zeszłego roku, przeczytaj test Roksany.

Na pierwszy rzut oka w K9 widzimy odważny facelifting, który okazał się niezwykle udanym. Teraz sylwetka motocykla może trafić zarówno w gusta kobiet, jak i mężczyzn, którzy cenią sobie estetykę i nowoczesność. Główną metamorfozę przeszła czasza motocykla wraz z lampą przednią, która zdecydowanie różni się od tej z 2007 roku. To ona głównie wpływa na pierwsze pozytywne wrażenie jakie wywołuje ten model. Dodatkowo fakt, że przez ostatnie 3 lata GSXR750 był zmieniany właściwie najbardziej pod kątem kolorystyki, może świadczyć tylko o jego doskonałości.

Zeszłoroczny GSX-R to przede wszystkim agresywne rysy, mieszanka materiałów oraz styli. Jednak podczas projektowania starano się także zachować klasyczną linię „sportowca”. Można by go określić jako prawdziwy seksapil na dwóch kołach. Pozycja motocyklisty okazuje się nad wyraz wygodna. Nie ma się nieprzyjemnego uczucia spadania głową w przód, czy ześlizgiwania się na bak. O ile jednak kierowca ma sporo przestrzeni, o tyle miejsce pasażera zarezerwowane jest dla osób o filigranowej posturze. Za wiele miejsca dla plecaczka nie zostawiono, ale to przecież typowe dla każdego motocykla sportowego. Gixxer nadal pozostaje jednym z wyższych motocykli w swojej klasie co sprawia, że niższe osoby (poniżej 170 cm wzrostu) mogą mieć problem z manewrami na parkingu, a „postojówki” będą nieuniknione. Polecam go więc dla wyższych osób.

 

fot. Roksana Rybicka

Po przekręceniu kluczyka możemy cieszyć się miłym dla ucha mruczeniem silnika, które tuż po starcie zamienia się we wrzeszczące obroty i wyjące prędkości maksymalne. Choć oryginalny wydech wielu osobom może się wydać zbyt masywny, to jego dźwięk wynagrodzi urażone uczucia estetyczne.

 

Zmian jakie zaszły w silniku nie można nazwać rewolucyjnymi, są one jednak mocno wyczuwalne. By poprawić reakcje na gaz w średnim zakresie obrotów silnik dostał nowe tłoki, głowicę cylindrów i krzywki wałka rozrządu. Silniejszy nie oznacza w tym wypadku agresywniejszy. Wręcz przeciwnie. Oddawanie mocy stało się bardziej gładkie i płynne. Podczas przyspieszania nie doznaje się nieprzyjemnego uczucia szarpnięcia, a momentami nie odczuwa prędkości z jaką rzeczywiście się jedzie. Nadwrażliwy rollgaz poszedł w niepamięć, a przełącznik map zapłonu (3 możliwości), w który jest uzbrojona ta 750tka, okazuje się zbędny. Wpływa to nieodłącznie na sposób prowadzenia tego motocykla. Bardzo szybko można się w niego wczuć i zacząć czerpać przyjemność z jazdy. Na lekkość prowadzenia wpływa niewątpliwie łagodniej zestrojone zawieszenie niż to miało miejsce w modelu K7 i modelach starszych. Dzięki temu zabiegowi jeździec ma więcej „czucia” maszyny podczas ostrej jazdy. Wystarczą pierwsze dwa winkle by odkryć, że motocykl sam się „składa” w zakrętach. Nie trzeba być doświadczonym kierowcą, by móc prowadzić tego Gixxera, który wybacza wiele błędów początkującym adeptom dwóch kółek.

Jak we wszystkich jego poprzednich odmianach, tak i Suzuki GSX-R 750 to minimalista w każdym calu. Zaopatrzony został tylko w podstawowe wyposażenie, które ma sprawić, że każdy kto go dosiądzie, wyciągnie jak najwięcej przyjemności z szybkiej jazdy: sprzęgło anyhoppingowe, w pełni regulowane zawieszenie z możliwością modyfikacji szybkości tłumienia kompresji i odbicia, trzy różne położenia podnożków, promieniowe zaciski, wskaźnik biegu. Twórcy pominęli wszelkiego rodzaju elektroniczne zabawki, aby uniknąć dodatkowego obciążenia.

Projektanci nie zapomnieli również o drobnym turystycznym akcencie, jakim są haczyki do mocowania bagażu.

 

fot. Roksana Rybicka

Nie ma tu zupełnie znaczenie jakiej płci jest osoba dosiadająca tego sprzętu. Dzięki temu, że jego środek ciężkości jest dość nisko osadzony, a masa na sucho (bez zalania płynami) to zaledwie 168 kg, nie trzeba wykupować karnetu na siłownię, by móc swobodnie manewrować motocyklem, nawet przy wyłączonym silniku. Dodatkowo pomaga tu nieco większy kąt skrętu kierownicy niż u innych motocykli tej klasy.

 

Gixxer jest dedykowany głównie szybkiej jeździe najlepiej na torze i właśnie w takich warunkach można w nim dostrzeć wszystkie jego zalety. Podczas użytkowania okazuje się jednak, że i dłuższe trasy są mu nie straszne. Dla osób, które cenią sobie aspekty ekonomiczne, spalanie pozostaje w granicach 6-7,2 litra. Trzeba jednak dobrze się „nakręcić”, aby osiagnąć ten górny zakres żużycia paliwa.

Podczas całego roku użytkowania i przejechanych 16 000 tys. kilometrach, „Bajka” (jak nazywam swój motocykl) sprawdziła się niemalże we wszystkich warunkach pogodowych i drogowych. Przed nami jeszcze wiele wspólnych tras do pokonania- tych krótkich i tych długich. Uważam, że kupując ten motocykl dokonałam jednego z najlepszych wyborów w swoim życiu i na chwilę obecną, nie zamieniłabym go na inny model.

Zostaw komentarz:

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Wszyskie pola są wymagane do wypełnienia.

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze