Śladami Rajdu Dakar: Celestyna Kubus
„Dla mnie możliwość połączenia pasji motocyklowej, zamiłowania do rajdów terenowych i podróżowania było marzeniem realnym do spełnienia”. To słowa Celestyny Kubus, która cztery lata temu postawiła wszystko na jedną kartę i kupując bilet do Buenos Aires spełniła jedno ze swoich największych marzeń. Poleciała do Ameryki Południowej na największy i najtrudniejszy rajd terenowy świata – Rajd Dakar.
Celestyna jest absolwentką Dziennikarstwa i Komunikacji Społecznej na Uniwersytecie Jagiellońskim. Rozpoczynając studia dziennikarskie nie myślała pewnie, że zwiąże swoją przyszłość z motosportem. A to dlatego, że miała zostać korespondentką wojenną. Na całe szczęście, kolega ze studiów zaraził ją swoją pasją do motocykli. Zrobiła prawo jazdy, kupiła pierwsze enduro, a potem zaczęła jeździć na największe i najważniejsze imprezy motocyklowe na świecie. Swoją przygodę z tym sportem rozpoczęła od Freestyle Motocrossu. A to za sprawą nikogo innego jak legendy FMX, Travisa Pastrany. Chęć zobaczenia go na żywo doprowadziła ją do Madrytu. Red Bull X-Fighters stały się jej obowiązkowym punktem programu podczas lipcowych wypadów do Hiszpanii. Parę razy zawitała również na Night of The Jumps, przy których pracowała jako oficer prasowy, mając możliwość poznać ten świat z bardzo bliska. Po kilku latach z FMX-em przyszedł czas na zmiany, zmiany, których tak naprawdę sama do końca się nie spodziewała. W 2008 roku w listopadzie kupiła bilet do Buenos Aires. Chciała odwiedzić swoją przyjaciółkę Kamilę, która od ponad roku mieszkała w stolicy Argentyny, poza tym spędzić Sylwestra w temperaturze powyżej dwudziestu stopni, oraz zobaczyć początek Rajdu Dakar, który w 2009 roku właśnie z Argentyny startował. A potem spędzić wakacje nad oceanem, ciesząc się środkiem lata w styczniu. Taki był plan i praktycznie do samego wylotu była przekonana, że tak spędzi miesiąc w Ameryce Południowej. Na dwa dni przed wylotem otrzymała propozycję od Krzyśka Jarmuża. Zaproponował jej, że gdyby chciała, to wraz ze szwagrem mogą wypożyczyć samochód i podążać za rajdem. Wejściówki na biwak i cały potrzebny ekwipunek dostanie na miejscu. Odpowiedź mogła być tylko jedna… tak! I tak to się właśnie wszystko zaczęło.
Celestyna Kubus |
fot. goldenline.pl |
Po raz pierwszy w 2009 roku Rajd Dakar został zorganizowany w Ameryce Południowej. Z powodu wielu zawirowań nie mógł być rozgrywany w Afryce. Jednak mimo obaw organizatorów rajdu kibice nie zawiedli i nadal podróżują z wielu zakątków świata głodni wrażeń. Mimo iż aktualnie mają do pokonania z Europy o wiele więcej kilometrów.
Nie od dziś wiadomo, że jest to świat typowo męski. Kurz, hałas, ciągła rywalizacja – to chleb powszedni tego sportu. Jednak i w tym świecie znalazło się miejsce dla kilku przedstawicielek płci pięknej, w tym Celestyny. Jako obserwator brała udział w Rajdzie Dakar w roku 2009, a w 2010 jako reporterka magazynu „Świat Motocykli”, z którym współpracuje do dnia dzisiejszego. W swojej relacji przedstawiła motocyklowe wyścigi z punktu widzenia kobiety – od tak mało znanej nam strony.
Podczas pierwszego rajdu w 2009 roku swojego towarzysza podróży poznała dopiero na lotnisku w Warszawie. Miała z tym człowiekiem spędzać 24 godziny na dobę. Pełna obaw, poleciała z zupełnie obcymi ludźmi do kompletnie nieznanego kraju, na rajd, o którym wiedziała wiele, ale nie do końca wiedziała, czego może się spodziewać. Po ponad dwudziestogodzinnej podróży z przesiadką w Madrycie wylądowali wreszcie w stolicy Argentyny, Buenos Aires. U nas panowała złowroga zima, na drugim kontynencie środek lata. Poznając gościnność Argentyńczyków i smakołyki tamtejszej kuchni spędziła niezapomnianego Sylwestra, który, jak się okazało, nie był jej ostatnim w stolicy Argentyny.
Rajd Dakar to 14 etapów, dwa tygodnie spędzone w samochodzie oraz na odcinkach specjalnych. 2 stycznia 2009 w Buenos Aires odbyła się „parada Dakarowa”, w której brało udział ponad milion osób. Nikt nie spodziewał się takich tłumów. Tym samym tego dnia rozpoczął się historyczny Rajd Dakar, historyczny z tego względu, że poza kontynentem afrykańskim. W czasie trwania rajdu całe rodziny oczekiwały na przejazd zawodników, spędzając wiele godzin wzdłuż tras wyznaczonych przez organizatorów. To jedna z tych rzeczy, która zrobiła na niej ogromne wrażenie. Rajd okazał się wydarzeniem niezwykle obleganym przez miejscową ludność. Argentyńczycy, jako gościnny naród, widząc polską flagę, którą Celestyna zawsze miała przy sobie, byli bardzo ciekawi naszego państwa. Zadawali wiele pytań, częstowali specjałami kuchni argentyńskiej, jak np. małymi pierożkami „empanadas”, natomiast do picia oferowali yerba mate. Jako miłośniczka świata motoryzacyjnego, Celestyna wieczorami spacerując po biwaku obserwowała skrupulatną pracę mechaników, którzy czasem rozkładali motocykle na części pierwsze, aby potem złożyć je w całość. Obcując przez wiele dni z zawodnikami doszła do wniosku, że najważniejszy podczas tego rajdu jest rozsądek, chwila nieuwagi może kosztować nawet utratę życia.
Mimo pięknych krajobrazów i otaczającego ciepła istniało jednak parę przeszkód podczas odkrywania uroków Rajdu, które mogła zaobserwować jedynie kobieta. Dotarcie do specjalnych odcinków graniczyło z cudem. Niestety brak dobrych dróg oraz stacji benzynowych na 400 km w południowej części Argentyny sprawił, że ich podróże nieco się wydłużały. Wypożyczone auto nie było szczególnie wygodne – dużo rzeczy, mało miejsca. Nocleg w niewygodnym namiocie, codzienna pobudka o 3 w nocy były trudne, co więcej – temperatur w nocy spadała nawet do zera stopni. Przez cały czas było odczuwalne zmęczenie, co prowadziło do wielu niepotrzebnych kłótni. Byli cały czas w biegu, aby zdążyć na czas na specjalne odcinki. Bo w końcu po to tam pojechali. Dbanie o higienę nie było proste, a nie da się ukryć, że dla nas, kobiet, jest to priorytetem, jednak z czasem człowiek jest w stanie przyzwyczaić się do wszystkiego i nawet lodowata woda przestaje być problemem. Problemem może być jej brak. Co więcej, ciągłe otoczenie mężczyzn miało zarówno swoje minusy, jak i plusy. Zdecydowanym minusem był fakt, że podczas pierwszego rajdu dziewczyna nie mogła się nikomu wyżalić, a jej towarzysz podróży niestety nie okazał się zbyt miłym gościem – ratowały ją jedynie smsy do przyjaciółki Magdy. Drugi rajd był bardziej przemyślany, pojechała z większa ekipą i na szczęście miała ze sobą bratnią duszę, Agatę. Do swojego 40-kilogramowego bagażu spakowała, jakby się wydawało, wiele niepotrzebnych rzeczy, które później podczas rajdu ratowały wszystkim życie.
Dwutygodniowa podróż nie zawsze była idealna, czasem wstawała z ochotą schowania się przed całym światem. Brak snu przez sześćdziesiąt godzin mógł w pewnym momencie odbić się na każdym. Jednak mimo tych czasami gorszych dni Celestyna wie jedno: nie zamieniłaby żadnego dnia spędzonego na każdym z rajdów na bogactwo całego świata. Wynajętym samochodem przejechała 10 tysięcy km, przejeżdżając przez dwa niesamowite kraje – Argentynę i Chile. Poznała swoich idoli. Pewnie gdyby ktoś kilka miesięcy wcześniej powiedział jej, że będzie codziennie jadła śniadanie w otoczeniu takich zawodników jak Marc Coma, Cyril Despres czy Stephane Peterhansel, to by nie uwierzyła. Codziennie mogła uczyć się nowych rzeczy, odkrywać piękne zakątki egzotycznych państw. Poznała niesamowitych ludzi, z którymi relacje utrzymuje do dnia dzisiejszego. Są to zarówno przyjaźnie, jak i luźne kontakty.
Celestyna Kubus to osoba godna podziwu. Żyjąc w dobie rozszerzającego się kryzysu, obie podróże finansowała osobiście. Odkładając pieniądze tylko po to, by spędzić dwa tygodnie spełniając jedno ze swoich największych marzeń, by pojechać na najważniejszy rajd terenowy świata. Rajd Dakar stał się jej pasją i wie, że pojedzie tam jeszcze wiele razy. Jako dziennikarz, kibic, a może jako zawodniczka. Kto wie… Pasja nas napędza i daje nam siłę do działania. Dzięki niej spełniamy swoje największe marzenia, bo przecież nie ma rzeczy niemożliwych.
O innych ciekawych wydarzeniach z Rajdu Dakar: Argentyna – Chile 2009&2010 będziemy mogli przeczytać już jesienią w debiutanckiej książce Celestyny Kubus – „Dzienniki rajdowe”.
Najnowsze
-
W pełni elektryczny SUV Volvo EX30 zdobywa 5 gwiazdek w najnowszych testach Euro NCAP
Volvo EX30, najmniejszy SUV szwedzkiej marki, udowadnia, że bezpieczeństwo nie jest kwestią rozmiaru. Model ten właśnie uzyskał maksymalną, pięciogwiazdkową ocenę w najnowszych testach bezpieczeństwa Euro NCAP, potwierdzając tym samym zaangażowanie szwedzkiej marki w zapewnienie najwyższych standardów bezpieczeństwa w ruchu drogowym, zwłaszcza w wymagających warunkach miejskich -
MotoMikołajki.pl 2024 edycja XVI
-
Nowa Toyota Hilux Mild-hybrid 48V od 170 900 zł netto
-
DACIA DUSTER ZDOBYWA TYTUŁ CAR OF THE YEAR POLSKA 2025
-
LEXUS RC SKOŃCZYŁ 10 LAT. PIERWSZE COUPE Z NAPĘDEM HYBRYDOWYM I WERSJA RC F Z SILNIKIEM V8
Zostaw komentarz: