„Shemud” – off-road w Malezji zarezerwowany dla kobiet

"Chciałam wciągnąć w swój świat więcej kobiet i dlatego zdecydowałam się stworzyć off-road'owy rajd wyłącznie dla nich" - tak dwa lata temu o swoim pomyśle opowiadała mi Narimah Samat, pisze dla nas Dagmara Kowalczyk, dziennikarka, zawodniczka rajdowa i pasjonatka off-roadu.

Narimah, którą przyjaciele nazywają Nurin mieszka w Kuala Lumpur, startuje w rajdach 4×4, prowadzi firmę eventową i jest zwyciężczynią telewizyjnego programu „Explorace”, odpowiednika naszego „Azja Express”. Wielu nie wierzyło, niektórzy się śmiali, a ona jak postanowiła, tak zrobiła. W 2015 roku zadebiutował „Shemud”. W trwającym prawie tydzień rajdzie po malezyjskiej dżungli, wzięły udział dziewczyny nie tylko z Azji, ale też z Rumunii i Francji. Jako Europejki miały podwójnie trudne zadanie – oprócz wyzwania terenowego, czekały na nie 40-stopniowe upały i prawie 100% wilgotność powietrza. To tak, jakby otworzyć rozgrzany piekarnik, albo zamknąć się w saunie parowej i nie wychodzić stamtąd przez kilka dni. O wygodach na trasie można tylko pomarzyć – na Shemud czeka prawdziwy survival. Spanie praktycznie pod gołym niebem, budowanie campów wśród tropikalnych drzew, toaleta obywająca się w rzece. Do tego pełzająco – skacząco – kąsający mieszkańcy dżungli. Ale właśnie na tym polega część tej wielkiej przygody, na odkrywaniu nieznanego świata, egzotycznej przyrody i zupełnie odmiennej od naszej, kultury.

W listopadzie tego roku miałam wielką przyjemność na własne oczy zobaczyć, jak wygląda „Shemud”. Jak kobiety różnych kultur, religii, koloru skóry radzą sobie w off-roadzie. Czy na odcinkach specjalnych i poza nimi potrafią współpracować, pomagać sobie, wspierać się nawzajem? A może jest zupełnie inaczej?

Osiem teamów, siedem krajów, kilkadziesiąt samochodów wsparcia technicznego, zabezpieczania, obsługi. 18 odcinków specjalnych, polegających na przejechaniu technicznej trasy w wyznaczonym limicie czasu (zazwyczaj 15 minut). Do tego dwa campy w dżungli i kilkadziesiąt kilometrów dojazdówek. Takie zadanie dostały zawodniczki z Malezji, Indonezji, Tajlandii, Sri Lanki, Australii, Czechy i Włoch. I nie myślcie, że to była niewinna zabawa dla grzecznych dziewczynek. Były porozbijane szyby, połamane palce i tzw. „dachy”.

„Najważniejsza jest technika jazdy i odpowiednia strategia” – stwierdziły Giulia Maroni  i Barbara Naldoni z Włoch. Trzymały się tego od prologu do mety ostatniej próby, czym zresztą po raz drugi, wygrały. Po piętach deptały im Denisa Pappova i Petra Vavrova z Czech. Dziewczyny na start  w Malezji namówił Jaroslav, narzeczony Petry. Jaroslav był też team managerem pogodnych blondynek, bo zasadą „Shemud” jest wyznaczenie osoby, pomagającej załodze na odcinkach specjalnych. Ashvitha i Maryse, reprezentantki Sri Lanki do pomocy wybrały męża Maryse. Panowie biegali przy rajdówkach, krzycząc i wymachując rękami, co wyglądało dosyć zabawnie. Ale były też dziewczyny, które po raz pierwszy startowały w poważnych zawodach. W roli pilotki zadebiutowała Tia Calvo, dziennikarka z Australii. Jej najczęstszym komentarzem przed odcinkiem było „I’m scared!”. Jednak razem z Azrimah Binti Kasim, mamą czwórki nastoletnich córek, zaliczyły prawie wszystkie próby i dojechały do mety. Można? Można! Azrimah na dobre połknęła off-roadowego bakcyla, co biorąc pod uwagę jej wiarę – Islam, może wydawać się wręcz niemożliwe. Jako muzułmanka swoją rajdówkę prowadziła w hidżabie. Zapytałam – „co na to mąż?”. „Na początku nie wierzył, że dam radę. Teraz wspiera i kibicuje” – odpowiedziała z uśmiechem. Tak właśnie jest w Malezji, kraju wielokulturowym, przyjaznym i tolerancyjnym. Kobiety mogą tu realizować swoje pasje,  startować w rajdach, tworzyć kluby motocyklowe, kibicować na wyścigach F1. Nikt nie robi z tego problemu i to jest naprawdę świetne.

Zapytacie – a jak wyglądała sprawa przetransportowania do Malezji samochodów? Owszem, można zabrać tu swoją rajówkę (z Polski – dosyć kosztowana sprawa), można też wynająć ją na miejscu (opcja zdecydowanie tańsza). Co prawda, ze względu na ruch lewostronny, kierownica jest z prawej strony, ale można się przyzwyczaić. Po drogach publicznych cały rajd porusza się w zabezpieczonej przez policję kolumnie, a na odcinkach specjalnych nikt nie pomyli pasa. Off-road to świetna pasja, którą można realizować na setki sposobów.

„Shemud” 2016 zakończył się 10 listopada, Nurin planuje już kolejną edycję. To wizjonerka i wielka pasjonatka off-road’u, którą hasło rajdu ” Girls Get Tough” podsumowuje idealnie.

Zostaw komentarz:

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Wszyskie pola są wymagane do wypełnienia.

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze