Samochód specjalnie dla Niej

Czy istniały samochody zaprojektowane z myślą o kobietach? Po co je w ogóle stworzono? Czym się wyróżniały i jakie funkcje miały spełniać? O niezwykłych autach dla pań przeczytacie z okazji Dnia Kobiet w materiale Wojtka Jureckiego z magazynu Classicauto.

Jeśli marzec, to Dzień Kobiet! Tradycyjnie obchodzimy go w Classicauto, choćby z tego względu, że gdyby nie trzeźwe podejście do życia naszych piękniejszych połówek, zwariowalibyśmy od tych samochodów, albo skoczylibyśmy sobie do gardeł kłócąc się o wyższość Syreny nad DKW, lub na odwrót. W ramach świętowania 8 marca, w tym roku przyjrzymy się autom stworzonym specjalnie z myślą o potrzebach i upodobaniach pań.

W początkach motoryzacji, gdy samochód był skomplikowany w obsłudze i zawodny, jego prowadzenie uchodziło za rzecz zarezerwowaną dla najtwardszych kobiet, oczywiście tylko spośród tych bogatych lub dobrze sytuowanych. Szoferowanie wymagało wiedzy mechanicznej, pasji, determinacji i siły fizycznej. Słynne kierowniczki, jak Bertha Benz, która ukradła mężu spalinowy trycykl i udała się nim w podróż i dzięki temu przeszła do historii (taki feminizm zdecydowanie lubimy!), czy ujeżdżająca Bugatti Hellé Nice, stanowiły wyjątki potwierdzające regułę – mianowicie, kobieta za kierownica była rzadkością. Sytuacja zmieniała się w miarę, jak samochód stawał się dobrem coraz bardziej powszechnym. Już w latach 20. specjaliści od sprzedaży zaczęli zauważać, że to wprawdzie facet kupuje auto i płaci, ale rosnący wpływ na jego decyzję ma kobieta.

Kobiece postrzeganie samochodu było inne niż męskie. W miarę postępującej emancypacji i tego, że panie zaczynały poruszać się samodzielnie, coraz bardziej wymagały od auta pewnego poziomu estetyki, funkcjonalności i wygody – inaczej niż mężczyźni. Przykładem auta, które „przespało” zmiany społeczne, był Ford T. Henry Ford myślał kategoriami farmera: wszystko jedno jaki kolor, żadnych wygód – byle jechał, pewnie, tanio i niezawodnie. Takie podejście stawało się anachronizmem. Bo dajmy na to, w latach 20., małżeństwo przychodziło do salonu Forda. Oglądali model T. Słuchali standardowej przemowy o łatwości obsługi „Fordziaka”. Żona pytała: no dobrze, a jakie macie kolory i tapicerki? Tapicerka jak widać, a kolor? Każdy, pod warunkiem że czarny! – sprzedawca zabłysnął żartem, który już dawno stał się sucharem. Żona dyskretnie pociągała męża za rękaw i szeptała: Bob, wychodzimy! I szli naprzeciwko do salonu Dodge`a lub Chevroleta, który oferował auta nieco droższe, ale za to nie wyglądające jak powóz konny, niższe, ładniejsze i nie tak ponure. Ford przemyślał tę kwestię dopiero w modelu A.

Przemiany szły powoli i różnie w różnych stronach świata. Przypomnijmy, że w niektórych krajach europejskich (!) kobiety zyskały prawa wyborze dopiero po II wojnie światowej, zatem w naturalny sposób były z tyłu jeśli chodzi o funkcje społeczne takie, jak samodzielne prowadzenie auta. Przełom nastąpił w latach lat 60. wraz z wyzwoleniem obyczajowym oraz upowszechnieniem się łatwych w prowadzeniu i bezobsługowych aut, jak Fiat 500 czy VW Garbus.

Współczesna kobieta, zwłaszcza jeśli jest matką, ma na głowie więcej niż facet. W związku z tym jej potrzeby samochodowe są nieco inne. Nie lubi zawracać sobie głowy głupotami, jak zmiana biegów lub śledzenie wskaźnika temperatury silnika. Nie interesuje jej ile jest wahaczy w zawieszeniu, czy turbosprężarka ma zmienną geometrię łopatek albo czy wóz konkurencji ma 5 KM więcej. Chce czuć się pewnie i bezpiecznie, nie zajmować się szukaniem najpotrzebniejszych funkcji. Chce mieć dobrą widoczność z za kierownicy, wygodę pakowania zakupów i „obsługi” przewożonych dzieci.

Powstało w historii kilka aut, przeznaczonych specjalnie dla kobiet. Niektóre rzeczywiście wynikały z dogłębnego spojrzenia na potrzeby i oczekiwania zmotoryzowanych kobiet, inne stanowiły projekcję infantylnego i szowinistycznego traktowania płci przeciwnej jako gorszej, słabszej (nie tylko fizycznie) i marzącej o domku dla lalek na kołach. Jak się przekonacie dalej, pudełko na buty wbudowane pod fotelem jednego z modeli Forda sprzed kilkunastu lat, aby można było schować szpilki i założyć do prowadzenia pantofelki, było o wiele poważniejszym potraktowaniem problemu, niż np. pomalowanie auta na różowo i okrzyknięcie go „wersją dla kobiet”. Oto kilka przykładów.

Szkocja przeciera szlaki
Jedna z pierwszych znanych prób, to samochód stworzony nie tylko z myślą o kobietach, ale i… przez kobietę. Dorothée Aurélie Marianne Pullinger urodziła się we Francji. Jej ojciec, Thomas Pullinger był konstruktorem samochodów. Wraz z rodziną przeniósł się do Szkocji. Dorothée w latach 20. stała się menadżerem w jego manufakturze aut marki Galloway, która znana była z bardziej troskliwego podejścia do licznych, zatrudnionych tam kobiet. Dorothée prowadziła tam kursy dla młodych kobiet-inżynierów i mechaników. Trwał on krócej niż dla mężczyzn, ponieważ praktyka wykazała, że panie uczą się szybciej niż mężczyźni. Jej autorski samochód, oparty na Fiacie 501 powstał w 1921 roku i był reklamowany jako auto „dla kobiet, które nie wstydzą się swojej płci”. Co było w nim takiego kobiecego? Galloway był mniejszy i lżejszy niż typowe ówczesne auta. Miejsce kierowcy lepiej dostosowano do mniejszego wzrostu kobiet, dźwignię biegów i hamulca ręcznego umieszczono między przednimi siedzeniami – znaczne ułatwienie, nie tylko podczas jazdy, ale np. podczas wsiadania w długiej spódnicy. Jako jeden z pierwszych na świecie, Galloway miał lusterko wsteczne. Fabryka padła na przełomie lat 20. i 30. Z około 4000 wyprodukowanych aut, do dziś przetrwało zaledwie kilka. Jej samochód uznaje się za jeden z pierwszych na świecie samochodów, stworzonych specjalnie dla kobiet.

Dodge La Femme 1955
W internecie możecie łatwo odszukać kompilację „najlepszych seksistowskich, amerykańskich reklam z lat 50.” Dają one pojęcie o tym, jak traktowana była kobieta w unurzanym w dobrobycie, męskim świecie tej dekady. Celem jej życia było ładnie wyglądać, pachnieć, nie wymądrzać się, prowadzić dom i nie przeszkadzać mężczyźnie. Pracę mogła podjąć tylko za pozwoleniem męża. W tym dusznym klimacie obyczajowym, w koncernie Chryslera ktoś wpadł na pomysł, żeby stworzyć auto w wersji specjalnie dla kobiet. Dodge La Femme rocznik 1955 w pełni realizował wyżej opisany stereotyp (poprzedził go Chrysler La Comtesse 1954). Miał wprawdzie wysuwane na zewnątrz siedziska przednich foteli (aby ułatwić wsiadanie w obcisłej sukience lub spódnicy), ale ogólnie jego „kobiecość” sprowadzała się do kilku gadżetów i do tego, że malowany był dwubarwnie, a jednym z kolorów był różowy.

Kolorowe dachy Buicka Electra, rocznik 1961
Harley Earl, który w owym czasie był szefem designu w General Motors i który z pewnością nadzorował ten projekt, nie wiadomo skąd wziął przekonanie, że kobieta chce jeździć pstrokatym autem, przypominającym materiał sukienki. W każdym razie powstała seria hardtopów do Buicka Electry, obciągniętych kolorowymi materiałami. Projekt zaowocował głównie sesją zdjęciową z modelkami. Nie trafił do sprzedaży i abstrahując od tego czy był trafiony, czy nie, uchodzi za dość znany przykład ówczesnego myślenia o upodobaniach kobiet w odniesieniu do samochodów.

Ghia Vanessa 1966
To nasz ulubiony samochód z cyklu „specjalnie dla kobiet”. Niestety nie wyszedł poza fazę auta koncepcyjnego. Cechuje się subtelną stylistyką i choć pozostał w nim cień protekcjonalnego podejścia do kobiet z poprzedniej dekady, to ma w sobie sporo uroku. Ponadto w Vanessie można dostrzec poważne podejście do upodobań zmotoryzowanych kobiet, jak chyba w żadnym wcześniejszym projekcie. I próbę rzeczywistego zrozumienia, czego im naprawdę potrzeba.

Auto bazowało na Fiacie 850. Zaopatrzono je w automatyczną skrzynię biegów. Miało miękką, ładną linię nadwozia. Umieszczony z tyłu silnik zamykała gładka, pozbawiona szczelin wentylacyjnych klapa – chodziło o ukrycie „mechanicznej” natury auta. Wnętrze utrzymano w atmosferze przyjemnego pokoju, z miękkimi siedzeniami. Na życzenie przednie siedziska przekręcają się lekko w bok, aby ułatwić wsiadanie i wysiadanie w mini spódniczce. W tylne oparcie wbudowano rozkładane siedzonka dla dzieci. Deska rozdzielcza została maksymalnie uproszczona. Szybkość pokazywała w formie kolejnych zapalających się lampek. Za to, na podobieństwo komódki, zawierała sporo schowków i szufladek na przedmioty, z którymi zazwyczaj nie ma co zrobić w aucie.

Rewelacyjnym rozwiązaniem była unoszona tylna boczna szyba od strony chodnika – można przez nią wygodnie wstawić dzieciaka, albo szybko wrzucić zakupy. Codzienna praktyka pokazuje, że często nie mamy czasu lub ochoty pakować rzeczy do bagażnika i po prostu kładziemy je z tyłu. Projektanci Ghia postanowili nie walczyć z tym zwyczajem, lecz ułatwić życie.

Fiat 128 Coupé 1969
Podobnym tropem podążyło studio Bertone i prototypowego Fiata 128 Coupé zaopatrzyło w rozwiązania zwiększające wygodę użytkowania, zwłaszcza z myślą o paniach. Auto miało hydraulicznie ustawiane fotele, a także wbudowany w tylny zderzak wózek na zakupy.

Volvo YCC 2006
Kobiety kupują około 65% samochodów i mają wpływ na sprzedaż 80% wszystkich aut. Jednak to faceci decydują jak je projektować, produkować i jakie auta kupować. Analiza takich statystyk na specjalnym seminarium w Volvo, doprowadziła do powstania zespołu designersko-inżynierskiego złożonego wyłącznie z kobiet. Efektem ich pracy było koncepcyjne Volvo YCC (od Your Concept Car), okrzyknięte pierwszym samochodem stworzonym dla kobiet i wyłącznie przez kobiety. Uwierzylibyśmy, gdyby nie dokonania i praca organiczna opisanej wyżej Dorothée Pullinger z lat 20. Volvo YCC ujrzało światło dzienne w 2006 roku. Jakkolwiek przeznaczone dla obu płci, zawiera dużo elementów, dzięki którym panie poczują się w nim szczególnie dobrze. Za kierownicą YCC nie trzeba męczyć się bez sensu – nacisk postawiono na doskonałą widoczność, rozplanowanie deski rozdzielczej, miejsca do chowania różnych przedmiotów, łącznie z możliwością ukrycia w jednym ze schowków całkiem sporej torebki. Pokrycia siedzeń można szybko zmienić zależnie od preferencji, zaś unoszone drzwi ułatwiają wysiadanie w ciasnych miejscach i np. otwieranie auta gdy na rękach mama ma dziecko, a do tego zakupy. Projekt nie doczekał się produkcji, ale pokazał w pewien sposób znaczenie kobiet dla świata motoryzacji. A zwłaszcza ich znaczenie dla marki Volvo. W USA 54% nabywców Volvo, to bowiem panie. Przypomnijcie sobie zresztą amerykańskie filmy z lat 80. i 90. Jeśli w filmie mama odwoziła dzieci do szkoły, w 8 przypadkach na 10 (dane szacunkowe), jechała Volvo 240 kombi.

Kobieta za kierownicą w Iranie
Kilka lat temu główny producent samochodów z Iranu – Iran Khodro, zauważył istnienie zmotoryzowanych kobiet. Zapowiedział, że wypuści samochód pomyślany specjalnie dla pań. Miał mieć przyjemne, utrzymane w jasnych kolorach wnętrze, automatyczną skrzynię biegów i czujniki parkowania. Nie mogło obyć się jednak bez klasycznego motywu: przewidziano malowanie karoserii kolorem różowym. Gdyby irańscy (i nie tylko) spece posłuchali opinii kobiet, zrozumieliby, że panie wcale nie chcą jeździć różowymi samochodami. Tak jak kolor wieczorowej sukienki, najczęściej wybierają czarny. W tym samym czasie firma, najwyraźniej zaopatrzona w świeże siły w dziale marketingu, zaproponowała także wersję dla Muzułmanów – nawigacja GPS zawsze wskazywała w nich w którą stronę jest Mekka. Równie głupie, co irański samochód dla kobiet.

W podobnym duchu Honda 4 lata temu oferowała pakiet „She’s” – wyposażenie do modelu Fit. Auto miało szyby z filtrem UV chroniącym skórę przed słońcem, przyjazny cerze system klimatyzacji i… oczywiście różowy kolor nadwozia i wnętrza.

Kobiece z natury
Próby stworzenia aut specjalnie dla kobiet, jeśli zakładamy poważne i równorzędne traktowanie pań, przeważnie kończyły się fiaskiem lub żenadą (patrz wyżej). W ostatnich latach większość aut projektuje się z myślą o płci pięknej – stało się to na tyle oczywiste, że specjalne, przeznaczone dla nich wersje zdarzają się coraz rzadziej. Samochody z bardzo męskich w wyrazie, stają się unisex. Są dziesiątki aut, które można uznać za kobiece. Mini, Ford StreetKa, wszelkie kabriolety typu CC. Okazuje się jednak, że panie niekoniecznie chcą jeździć czymś małym, jak wyżej wymienione. Zwłaszcza matki wolą większe wozy, zapewniające dobrą widoczność dzięki wyższej pozycji za kierownicą, dlatego chętnie wybierają wszelkie nieprzesadzone SUV-y.

Jest jednak auto, które łączy w sobie przydatne w mieście niewielkie wymiary, styl i słodką buźkę, zaś dobrą widocznością dzięki wysokiej pozycji za kierownicą, bliżej mu do SUV-a. To Fiat 500. Zarówno w klasycznym wydaniu, jak i w dzisiejszym, ułatwia paniom życie. Wersje specjalne jak Fiat 500 by Gucci czy paleta żywych kolorów żywcem przeniesionych z lat 60. i 70., to tylko wisienka na torcie i dodatkowy wabik na kobiety.

Dodatkowym argumentem przemawiającym za tym, że 500-ka to auto kobiece jest fakt, że tylko najtwardsi faceci jakich znamy, czują się w nim dobrze – wielu, być może niepewnych swojej męskości, w życiu by nie wsiadło do „Cinquecento”.

Tekst: Wojciech Jurecki / Magazyn Classicauto

Zostaw komentarz:

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Wszyskie pola są wymagane do wypełnienia.

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze