Rajdowa miłość – rozmowa z Agnieszką Nowikow

Agnieszka Nowikow  (Letkiewicz)  jako świeżo upieczony kierowca, który nigdy nie siedział za kierownicą - w ciągu niecałych 2 miesięcy wyjeździła licencję rajdową. Teraz startuje jako pilotka ze swoim mężem w mistrzostwach Polski Oplem Calibra, w barwach, których ciężko nie zauważyć.

fot. z archiwum Agnieszki Nowikow

Jak poznałaś swojego męża i kierowcę? Czy razem z nim w Twoje życie wkroczyły rajdy?
Męża poznałam w dość typowy sposób. W czasach studenckich, po prostu przyszedł do mnie do domu i został (śmiech). A rajdy w nasze życie wkroczyły dużo później. Arek mnie męczył o zgodę na jeżdżenie prawie 2 lata. W końcu niechętnie, ale pozwoliłam się namówić.

Od razu byłaś przekonana do pilotowania Arka?
Nie puściłabym chłopa samopas, więc jedynym warunkiem startów było to – że to ja zajmuję prawy fotel. Gdy już wystartowaliśmy, to bardzo mi się to spodobało. Na początek przez prawie rok jeździliśmy w KJS-ach. Sprawiało nam to bardzo dużo frajdy. 


Przez historię Waszych startów przewinęło się kilka samochodów. Który najmilej wspominasz?

Najbardziej przypadł mi do gustu VW Golf, który był pierwszym samochodem jakim startowaliśmy. A do tego poznałam jego wnętrze: tłoki, panewki, wał korbowy, głowicę, amortyzatory, sprężyny itp. Cały czas asystowałam przy naprawach i przeróbkach sportowych – prawie zdobyłam drugi fakultet z mechaniki praktycznej (śmiech). Dużym przeżyciem było też samo sprowadzenie „golifka” z Niemiec, które wymagało wyprawy pod francuską granicę. Daihatsu Charade – ten też był bardzo fajny. Pewnie dlatego, że Arek kupił go specjalnie dla mnie, żebym zrobiła nim licencję rajdową.

fot. z archiwum Agnieszki Nowikow

Skąd pomysł na wyróżniające się fluorescencyjne barwy na kolejnych waszych samochodach?
Z wybraniem koloru na rajdówkę mieliśmy spory kłopot. Gdy już podjęłam decyzję, że będziemy startować w RSMP – musieliśmy przybrać jakieś barwy, po których bylibyśmy rozpoznawalni. Przeanalizowaliśmy kolory wszystkich zawodników w Mistrzostwach Polski, w WRC i nic! Wszystkie były ładne, kolorowe – super, ale były takie same. Arek w końcu wymyślił kolor czerwony fluorescencyjny, ale to też nie było to… Któregoś dnia jechaliśmy jakąś drogą za miastem. Z daleka, z bardzo daleka, zobaczyliśmy żółte fluorescencyjne kamizelki służby drogowej. I to było to! Trochę banalne, prawda? Tak znaleźliśmy nasze barwy – żółty fluorescencyjny i czerwony fluorescencyjny.

Rajdy traktujecie zabawowo (w sensie rozrywki, oderwania się od pracy), czy też zawodowo – chcecie walczyć o najwyższe lokaty?
Z uwagi na to, że ja nie pracuję – to raczej rajdy nie są dla mnie odskocznią od pracy. Na co dzień zajmuję się wychowaniem dziecka i prowadzeniem domu. Podczas sezonu rajdowego przez tydzień w każdym miesiącu jestem na zawodach. Wtedy moja teściowa opiekuje się naszym dzieckiem. Bardzo byśmy chcieli traktować rajdy zawodowo. Walka o najwyższe lokaty jest naszym celem. Jest tylko jeden problem – brak sponsora strategicznego. Byłoby miło, gdyby znalazł się ktoś, mogący nas sponsorować na zawodach.

fot. z archiwum Agnieszki Nowikow

Jak wspominasz swoje starty za kierownicą, gdy przyszło Ci zdawać na licencję pilota?
Starty za kierownicą spadły na mnie jak grom z jasnego nieba. Ja nigdy nie chciałam kierować samochodem, nawet nie miałam prawa jazdy! Zaakceptowałam to, że jeździmy z Arkiem w KJS-ach. A tu nagle dowiaduję się, że aby jeździć w RSMP muszę zdać prawo jazdy i wyjeździć punkty do licencji rajdowej, i to wszystko do końca roku! Uporałam się z prawem jazdy (zdałam za pierwszym razem), a już dwa tygodnie później startowałam na torze Poznań po punkty do licencji rajdowej. Potem, aby zdążyć przed zimą, jeździliśmy na każdy KJS w Polsce. To była prawdziwa przygoda, bo w sobotę byliśmy w Sopocie, a w niedzielę w Wałbrzychu. Potem w Olsztynie i Radomiu, następnie w Gdyni i w Warszawie. Podczas naszych wyjazdów poznałam wielu różnych, przemiłych ludzi. Zrobiłam swoisty rekord – jako świeżo upieczony kierowca, który nigdy nie siedział za kierownicą w ciągu niecałych 2 miesięcy zdobyłam licencję rajdową. Nikt mnie nie pobije! (zmieniły się już przepisy zdobywania licencji rajdowej – przyp. autorki). 

Jak się czułaś za kierownicą? Zdarzyły się jakieś wpadki początkującego kierowcy?
Za kierownicą czułam się świetnie, samochód precyzyjnie wykonywał to, czego od niego oczekiwałam. Na zawodach niejednemu facetowi zalazłam za skórę, niektórych objeżdżałam, aż miło! Raz tylko przeżyłam chwilę grozy, podczas mojego trzeciego startu.  Na torze próbnym FSO jechaliśmy po tzw. ścianie. Nagle przy jakichś 110-120 km/h samochód wpadł w poślizg i zaczął zsuwać się  w dół. Ze stoickim spokojem założyłam kontrę. Niestety za dużą. Auto skierowało się do góry. Znowu kontra i poślizg wyprowadzony! Udało się, ale dopiero później do mnie dotarło jakiego zagrożenia uniknęłam. Na mecie zbiegli się chyba wszyscy, bili brawo i gratulowali opanowania. 

fot. z archiwum Agnieszki Nowikow

Czyli wiele się nauczyłaś przez ten czas, a planujesz starty jako kierowca w przyszłości?
Teraz jeżdżąc w ruchu miejskim, nic nie jest dla mnie problemem. Czuję się swobodnie i bezpiecznie – zawody troszkę mnie nauczyły. Startów za kierownicą raczej nie planuję, chociaż Arek kilka razy mnie namawiał na Rajdowy Puchar Polski. Nie wiadomo, co przyniesie czas i nie mówię „nie”. Na razie dużą frajdą jest pilotowanie  pędzącej w okolicach 200 km/h rajdówki i spokojne dyktowanie „L5  P6  ^ Hamuj 100 L dnem” itp. To sama radość i moja wielka pasja! 

Przez 2 lata nie startowaliście, na co ten czas został poświęcony? Nadal obracaliście się w tematyce rajdowej?
Dwa lata nie startowaliśmy z powodów finansowych, niemniej jednak pozostaliśmy w kręgu sportowym. Arek prowadził szkolenia z techniki jazdy – przekazywał wiedzę z  zakresu wyczynowej techniki jazdy samochodem. Wiele osób skorzystało z jego doświadczenia – ja też, bo bez niego nie osiągnęłabym mojego sukcesu. Zrobiliśmy z Arkiem licencje sędziów sportu samochodowego. Sędziowaliśmy KJS-y, potem je także organizowaliśmy i bywaliśmy sędziami na rajdach RSMP. Organizowaliśmy, jako pierwsi w Polsce, na tak wysokim poziomie, imprezy szkoleniowe na lotniskach. Uczestnicy dowiadywali się, jak bezpiecznie prowadzić samochód z maksymalną, możliwą prędkością. Kiedy hamować i w którym miejscu skręcać, jak kręcić kierownicą i jak dodawać gazu. Wydaje się, że wszyscy kierowcy robią to tak samo, ale jednak są pewne drobiazgi, bez których szybka i bezpieczna jazda samochodem nie jest możliwa. Ja te drobiazgi poznałam… Kolejnym wyzwaniem był Automobilklub Królewski. Arek został wiceprezesem klubu, a ja zostałam przewodniczącą komisji rewizyjnej. Niestety straciliśmy zaufanie do osób prowadzących ten automobilklub i nie mogliśmy dłużej firmować swoim nazwiskiem ich działań (lub też braku działań). To był dla nas bezpowrotnie stracony czas. Zrezygnowaliśmy z tej współpracy.

fot. z archiwum Agnieszki Nowikow

Czy wtedy planowaliście zakończenie kariery, czy też po prostu gromadziliście budżet na kolejne starty?
Końca kariery raczej się nie planuje, bo rajdy są naszą pasją. Dopóki będą możliwości, to w sporcie motorowym nas nie zabraknie. Przez cały czas gromadziliśmy budżet. W tym czasie Arek jeździł z różnymi ludźmi na rajdy jako pilot (trener), osiągając sukcesy. Ja jednak nie wsiadłabym do rajdówki z innym kierowcą.
 
Braliście też udział i imprezach dla Domów Dziecka. Jak je wspominasz?
Imprezy dla dzieci z domu dziecka są niesamowite i bardzo wzruszające. Woziliśmy dzieci na fotelu pilota i wsiadały też za kierownicę. Nawet policja lokalna wygrodziła drogę, aby dzieciom sprawić więcej radości. Najtrudniej, to jest po południu, jak trzeba odjechać i zostawić te wszystkie dzieciaki w ich szarej rzeczywistości.

Powróciliście na trasy w Oplu Calibra, a zaczęło się od wybuchu silnika?
Sposób zakupu auta był ciekawy (a może trochę zwariowany). Wylicytowaliśmy go na Allegro. Było to zwykłe cywilne auto, które mieliśmy przerobić na rajdówkę. Tego samego dnia wyjeżdżaliśmy na Rajd Orlen (jeszcze maluchem). Po pierwszym dniu opisu trasy pojechaliśmy z Płocka do Wrocławia, bo stamtąd była Calibra. O 12 w nocy dobiliśmy targu, wróciliśmy do Warszawy dwoma samochodami,  a maluchem pojechaliśmy z powrotem do Płocka – na drugi dzień opisu trasy. Calibra miała być zaprezentowana na Rajdzie Barbórki w 2007, ale… po 2 latach przygotowań jeździ i spisuje się dobrze. Drobny przypadek z wybuchem silnika nie jest w stanie zniweczyć naszych planów. Arek  przygotował dość mocny silnik (nawet bardzo mocny). Na testach przy maksymalnych obrotach pękł korbowód na pierwszym cylindrze. Blok silnika ma dziurę na wylot. Zawory w głowicy się pogięły, wał korbowy też już się do niczego nie nadaje.  Ponieważ na odbudowę silnika nie było możliwości finansowych i czasowych  – włożyliśmy silnik seryjny i z takim wystartowaliśmy w Rajdzie Elmot i Lotos. 

Więc plany z mocnym silnikiem powrócą?
Oczywiście, że tak! Sposób i zakres przeróbek już znamy, trzeba tylko zastosować lepsze materiały. Niestety w tym sezonie rajdowym nie mamy możliwości na taki silnik, bo między rajdami są tylko 3-tygodniowe przerwy. Nawet gdyby udało się taki silnik przygotować, zabrakło by czasu na jego pełne testy. Może się to zakończyć kolejnym wybuchem – ale tym razem na zawodach, a tego byśmy nie chcieli.  Po Rajdzie Dolnośląskim, ostatnim z cyklu RSMP, zaczniemy pracę nad silnikiem. Do przyszłego sezonu będzie czas, na pełne przetestowanie sprzętu. 

Gdzie Was jeszcze możemy zobaczyć w sezonie 2010?
Będziemy jechać we wszystkich eliminacjach RSMP, w których będzie klasyfikowana klasa HR 12.

Zostaw komentarz:

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Wszyskie pola są wymagane do wypełnienia.

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze