Polka na mecie jednego z najtrudniejszych rajdów świata

Polska załoga - Dagmara Kowalczyk i Roman Popławski ukończyła rajd Rainforest Challenge w Malezji. To jeden z 10 najtrudniejszych rajdów na świecie, ekstremalnie ciężka samochodowa przeprawa przez dziewicze lasy deszczowe.

Dziesięciodniowe, off-roadowe zmagania ukończył też drugi polski team – Wojciech Gołębiowski z Tomkiem Dargaczem. Biało – czerwoni zajęli odpowiednio 16 i 10 miejsce w klasyfikacji generalnej RFC.

Dagmara Kowalczyk: Ten rajd dla Europejczyków jest szokiem. Oddycha sie powietrzem o temperaturze rozgrzanego piekarnika i naprawdę potrzebna jest żelazna kondycja, żeby przez dziesięć dni ścigać się w tropikach. Rywalizacja i wylane hektolitry potu to jedna strona, z drugiej czeka survivalowa przygoda, czyli budowanie campów w dżungli, kąpiele w rzekach czy obrona przed niekoniecznie przyjaznymi mieszkańcami deszczowych lasów. Myślę, że dla kobiety jest to podwójne wyzwanie. Rainforest Challenge to najdłuższy rajd, w jakim do tej pory startowałam, wiec pojawiło się sie pytanie – jak umiejętnie rozłożyć siły? Tu przy sobie zawsze trzeba mieć kilka litrów wody, bo w takich upałach woda po prostu leje sie z człowieka. Pilota obowiązują rękawiczki, bo nigdy nie wiadomo, czy podpinając linę nie złapie kolczastego pnącza. A te potrafią poszarpać skórę. Jednak dla mnie – prawdziwego pasjonata off-roadu start w rajdzie na drugim końcu świata był spełnieniem marzeń. Celem na Rainforest Challenge miała być meta, wiec nasze miejsce w połowie stawki znakomitych kierowców z całego świata przeszło moje najśmielsze oczekiwania. Razem z Romkiem przeżyliśmy tu również fantastyczną, egzotyczną przygodę poznając klimat i kulturę tego niezwykle przyjaznego kraju, jakim jest Malezja.

Roman Popławski: Rainforest Challenge od kilku lat przewijał sie przez moje myśli i w tym roku stał sie faktem. Legenda … to słyszałem o Rainforest Challenge i potwierdzam, jest połączeniem wyprawy i rajdu przeprawowego. Dlatego nie jest tu lekko. Ciągłe przemieszczanie campów, rozkładanie i składanie tymczasowego domu, za kilkadziesiąt kilometrów znowu znajdujemy sie w nowym miejscu i znowu podejmujemy walkę na dynamicznych odcinkach specjalnych.
Limity na pokonanie odcinków to zaledwie 15 – 20 minut . W tym czasie musieliśmy dawać z siebie wszystko, chwila nieuwagi lub niewłaściwa decyzja i słyszeliśmy gwizdek sędziego. W trzydziestu pięciu stopniach i wilgotności porównywalnej do sauny, kwadrans energicznej walki powodował, ze nie było na mnie suchej nitki. Trzeciego dnia rajdu w naszym Jeepie uszkodził się przedni napęd, przez co straciliśmy jeden etap. Jednak wizyta w lokalnym warsztacie i ludzie których tam poznaliśmy spowodowali, że zapomnieliśmy o presji czasu. Potem nie było już niespodzianek.
Samochody – nieco inne niż nasze, inaczej przygotowane pod kątem specyficznych warunków, czyli wąskich i szybkich nawrotów. Jednak nasza ,,tajna broń” w postaci dodatkowej wyciągarki dachowej była jedyna w swoim rodzaju. Kibice bardzo nas wspierali, bo kobieta za kierownica przeprawowego samochodu na RFC to rzadkość , tym bardziej , że Dagmara często zawstydzała lokalnych ,,kozaków” i 16-te miejsce na 37 załóg , to dla nas ogromne zwycięstwo !

Zostaw komentarz:

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Wszyskie pola są wymagane do wypełnienia.

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze