Edyta Klim

Podsumowanie rajdowego sezonu Justyny Kurowskiej-Ferdek

Justyna Kurowska-Ferdek w rajdowym sezonie 2021 startowała u boku męża Pawła, w Mitsubishi Lacerze. Ten czas był pełen emocji, od wielu radosnych momentów i świetnych wyników w różnych cyklach rajdowych, do bólu po stracie rajdowej koleżanki.

fot. Mateusz Banaś, BANAN FOTO

Twój rajdowy sezon 2021 to jakby znowu debiut na wielu płaszczyznach?

Jest to powrót na rajdowe trasy po dłuższej przerwie. Z pewnością debiutem można nazwać sezon w Mitsubishi Lacerze z Pawłem, bo choć wspólne starty już mamy za sobą, to były to występy bardzo okazjonalne. Niewątpliwie debiutem były też starty autem 4-ro napędowym i w pełni profesjonalnym teamie (z pełną bazą serwisową). Może wydaje się to zabawne i niezrozumiałe, ale z naszymi peselami pamiętamy czasy, kiedy załoga była jednocześnie sponsorem, patronem, mechanikiem itd. (śmiech). 

Znowu z mężem w rajdówce, ale po wielu latach wspólnego życia – było inaczej niż na początku?

Z Pawłem poznaliśmy się ponad 10 lat temu na Niskich Łąkach, przy okazji jakiegoś treningu. Nasza znajomość od początku była w pełni związana z rajdami i samochodami. Poza KJS’ami nasz pierwszy i tak naprawdę jedyny, wspólny start był w 2013 r. w nieistniejącym dziś Rajdowym Pucharze Polski – Rajdzie Dolnośląskim. Przez ten czas wiele w naszym prywatnym życiu się zmieniło. Jak to mówią: „dom, praca, dzieci, szkoła” – to nasza dzisiejsza codzienność. Przez te lata, każde z nas startowało w różnych rajdach, ale zawsze osobno. Pomysł, że pojedziemy razem jako załoga nie był do końca nasz, a na pewno nie mój (śmiech). Negotti Rally Team to zespół, z którym dotychczas Paweł jeździł w RSMP na prawym i to oni zdecydowali, żeby w tym sezonie stworzyć w zespole rodzinną atmosferę. Tak zapadła decyzja, żeby wystartować w cyklu Rajdów Okręgowych – Rally Masters w małżeńskich składach, czyli Szymon wraz ze swoją żoną Magdą i ja z Pawłem.

fot. Mateusz Banaś

Myślę, że doskonale znamy swoje miejsce w rajdówce i na rajdzie, ponieważ oboje dużo jeździliśmy przez te lata. Oczywiście, że jako małżeństwo (w znaczeniu życiowych partnerów) inaczej się dogadujemy, a w zasadzie rozumiemy często bez słów, natomiast na zawodach ten czynnik małżeński niejako się wyłącza. Każde z nas ma swoją robotę do zrobienia. Z jednej strony jesteśmy małżeństwem, z drugiej świetnymi przyjaciółmi i to daje nam dużą swobodę szczerej współpracy w aucie.

W jakich cyklach startowaliście w tym sezonie?

Początkowo po zakupie i przygotowaniu EVO plan był taki, żeby wystartować w całym cyklu RO Rally Masters. Plany jednak ewoluowały… Ponieważ pierwsza runda tego cyklu została przełożona, zdecydowaliśmy, że sezon zaczniemy od RO Tarmac Masters. Pojechaliśmy też Rally Masters, zgodnie z planem – dwoma małżeńskimi załogami.  W międzyczasie Szymon z Pawłem przygotowywali się do wspólnego startu w RSMP. Niestety ich start w Rajdzie Nadwiślańskim nie należał do udanych i zakończył się po awarii silnika. Plany Team’u Negotti w trakcie sezonu zaczęły mocno ewoluować i tak dostaliśmy propozycję, żeby wystartować wspólnie w Rajdzie Śląska, czyli 5. rundzie RSMP 2021. Był to też prezent dla mnie, ponieważ 11.09 miałam urodziny.

Rajd ten został przerwany po tragicznym wypadku Tomka i Agnieszki – był to moment, w którym nie do końca wiedziałam, co dalej z sezonem. Byłam pewna, że jeśli nie wystartuję szybko to się zablokuję… I tutaj znów zapadła decyzja, że oba nasze auta, Lancer i BMW, pojawią się na trasach RSMP w Rajdzie Świdnickim Krause. Także zaliczyliśmy w tym sezonie 2 udane starty w RSMP, zdobywając w Rajdzie Śląska II miejsce w klasie i w Rajdzie Świdnickim I miejsce w klasie. Jeśli chodzi o RO, to organizator TM dopuścił nas do startu, pod warunkiem wystartowania w kolejnej rundzie cyklu, więc ostatecznie wystartowaliśmy w dwóch rundach TM i wszystkich trzech Rundach RM. Łącznie zaliczyliśmy 7 startów i 8-krotnie stawaliśmy na podium.

fot. Roman Podfigórny

Który rajd/cykl tego sezonu przypadł Wam do gustu najbardziej?

Każdy start miał troszkę inną specyfikę, zarówno jeśli chodzi o same odcinki (nawet tego samego cyklu), ale też organizację. Każdy ma swoje plusy i minusy. Trudno mi ocenić, który byłby najfajniejszy. Z pewnością starty w RSMP były dla mnie ważne, ponieważ to długie odcinki i zupełnie inne tempo jazdy, inny wysiłek i skupienie. W kategorii budowanych doświadczeń to zdecydowanie RSMP są dla mnie numerem 1!

Jeśli chodzi o atmosferę i otwartość do zawodników (rozmów przed, w trakcie i po rajdzie), a także kompaktowość czasową (wszystko sprawnie, bez przeciągania i czekania), to z kolei najbardziej podobał mi się Rally Masters. Tarmac Masters to ogromna impreza i ona ma jeszcze inną specyfikę. Tu spotyka się mnóstwo znajomych, rajd jest złożony z bardzo długich serwisów, gdzie można pogadać niemal z każdym. Także trudno wybierać. Wszystkie mają OA, BK, PKC, dojazdówki, książki drogowe i OS-y, więc pod względem czysto sportowym niczym się nie różnią. Jest w czym wybierać i gdzie startować, a w RSMP naprawdę dużo można pojeździć.

Jak się rajdówka spisywała? Współpraca z całym zespołem była udana?

W tym sezonie w naszym zespole Negotti pojawił się WPmotorsport, który obsługiwał naszą rajdówkę. Chłopaki, poza serwisem na zawodach, obsługiwali też auto miedzy startami i ta robota była wykonywana na najwyższym poziomie. Ani razu nie mieliśmy większych problemów z samochodem, auto było zawsze doskonale przygotowane i zawsze na mecie. Dzięki nim nie musieliśmy się o nic martwić (ani przed rajdem, ani na żadnym serwisie). Małe awarie, które nam się zdarzyły na oesach, komunikowaliśmy na bieżąco i jak tylko wjeżdżaliśmy na strefę serwisową, to auto natychmiast było ogarniane i wyjeżdżało bez zająknięcia. Dziękuję Wam Panowie, bo naprawdę zrobiliście profi robotę!

Nasz zespół to grupa wspaniałych ludzi. W trakcie sezonu dołączył do nas MartinMotorsport, który obsługuje głównie BMW, a także uczestniczy w nowych projektach, jakie przygotowujemy na kolejny sezon. Nie ma tu ludzi nielubianych, niechcianych. Każdy ma swoje miejsce, wspólny cel i odwzajemnia przyjaźń. Z pewnością jest to zespół, jakiego życzyłabym każdemu!

To był satysfakcjonujący sezon? Ze swoich wyników jesteście zadowoleni?

Bardzo! Tak jak mówiłam, ten sezon miał być dla nas trochę inny, niż wszystkie poprzednie. Ewoluujące plany zespołu spowodowały, że był naprawdę aktywny. Udało nam się wystartować w 7-miu rajdach (2 razy w RSMP i 5 w RO). Na podium stawaliśmy 8 razy, a jako zespół, aż 12-krotnie! W RSMP nie zdobywaliśmy punktów, a i tak 2 krotnie stawaliśmy na podium. Po bardzo udanych startach w RO, sezon zakończyliśmy zdobywając 3 tytuły mistrzowskie: Mistrzów Klasy RO1 Rajdowych Samochodowych Mistrzostw Dolnego Śląska, Mistrzów Klasy Open4WD Rally Masters oraz Wicemistrzów klasyfikacji Generalnej Rally Masters. Z tych wyników jesteśmy bardzo zadowoleni!

Jeden start  w 2020 roku musiałaś przerwać z przyczyn zdrowotnych – długo miałaś tę niepewność, czy wrócisz na prawy fotel? 

To może od początku… Od końca 2017 r. jeździłam z Magdą Misiarz i zdobyłyśmy w 2018 roku Mistrzostwo w RO. Sezon 2019 także zaczął się da nas rewelacyjnie i cały czas utrzymywałyśmy świetne tempo i wyniki. Niestety w połowie sezonu zachorowałam – to był ciężki czas, bo mimo wielu badań nie było wiadomo, co się ze mną dzieje. Rozpoczęła się „tułaczka” po lekarzach i szpitalach, a kiedy w końcu opanowaliśmy sytuację, a przynajmniej tak nam się wtedy wydawało, to zaczęła się pandemia. Pamiętam, że gdy w marcu 2020 r. wychodziłam ze szpitala, to było nieco ponad 100 zachorowań, a ja sama zachorowałam też. Potem zamknęli szkoły i tak po długiej przerwie od dotychczasowego życia, w wakacje zgłosiłam się z Pawłem Szczotką do startu w Rajdzie Rzeszowskim. Do ostatniej pętli było całkiem nieźle… ale nagle zaczęłam się coraz gorzej czuć. Pamiętam, jak przed ostatnim oesem przedostatniej pętli, leżałam przy aucie i Ś.P. Agnieszka Pyra siedziała przy mnie, próbując jakoś mnie wesprzeć. Na komasacji zadzwoniłam do Marka Kisiela i poprosiłam o pogotowie, ale dopiero jak dojedziemy na serwis, bo podejrzewałam tylko przegrzanie organizmu.

No niestety, mimo moich szczerych chęci, pogotowie zabrało mnie do szpitala. Tam okazało się, że mam blok przedsionkowo-komorowy (cokolwiek to jest) i jak się później okazało, był to prawdopodobnie skutek po-covidowy, dodatkowo miałam skrajny spadek cukru. Wróciłam od nowa do badań i odwiedzania szpitali. Dziś się śmiejemy, że ta sytuacja to trochę szczęście w nieszczęściu, bo dopiero diagnostyka po rajdzie wykazała, co się działo i z czym przyszło mi się zmierzyć. Dziś jest już wszystko super i bardzo mnie to cieszy, a dowodem na to jest nasz udany sezon.

fot. Roman Podfigórny

W tym roku miał miejsce tragiczny wypadek, w którym zginęła pilotka i żona kierowcy. Też wtedy startowałaś…

Bardzo źle zniosłam śmierć Agi. Wiesz, nas dziewczyn w motosporcie nie ma dużo i jak już tam się poznamy, to z reguły nawiązujemy, co najmniej koleżeńską relację. Tak było ze mną i Agą. W sierpniu widziałyśmy się w Sopocie na wyścigu górskim, gdzie Aga była osoba funkcyjną, a jej mąż Tomek startował. Złapałyśmy się gdzieś na strefie i od słowa do słowa, miałyśmy się spotkać na Rajdzie Śląska, ciesząc się z tego, że teraz mamy dwie małżeńskie załogi. I tak było. Rano, przed wyjazdem z Parku Zamkniętego, Aga czekała na mnie na serwisie, żeby złożyć mi życzenia urodzinowe. Wyściskałyśmy się, pośmiałyśmy i poleciałyśmy dalej…

Pamiętam, że stałam na starcie do oesu Chybie, rozmawiałam z kierowniczką startu p. Basią, gdy nagle uruchomiono procedurę i wystartowała straż i karetka. Odcinek został wstrzymany i wiedziałam tylko tyle, że był wypadek załogi nr 40, czyli Agi i Tomka. Po chwili p.Basia powiedziała, że ponoć coś z pilotką, ale nie ma więcej informacji. Gdy już wiedzieliśmy, że zjeżdżamy na trasę alternatywną, p. Basia powiedziała mi, że Agnieszka nie żyje. Pamiętam tylko swój krzyk… krzyk i płacz. Przed startem do OS 5 powiedziałam Pawłowi, że chce się wycofać, bo nie dam rady, ale zaraz dostaliśmy też informację, że rajd zostaje przerwany. Płakałam strasznie, osoby z PKC próbowały mi jakoś pomóc, ale pamiętam to jak przez mgłę. Przed wyjazdem do domu porozmawiałam chwilkę z Tomkiem i rozjechaliśmy się już wszyscy.

To jest tak, że każdy z nas przeżywa wypadek innej załogi, choć różnie…. Bardziej lub mniej analizujemy. Ta tragedia pokazała mi coś, na co wcześniej nie zwracałam uwagi. W Radiu (chyba Zet) taki był komunikat: „Podczas 5. Rundy Profi Auto RSMP doszło do tragicznego wypadku załogi małżeńskiej, w którym śmierć na miejscu poniosła pilotka”, podobnie było na pasku w TV… Wiesz co przeżyła nasza rodzina i nasi przyjaciele? Oni nie wiedzieli, że były na rajdzie dwie załogi małżeńskie. A nawet jak wiedzieli, to nadal mieli 50% szans, że to ja. Ruszyła lawina, setki widomości i nieodebranych połączeń, podczas powrotu do domu. Zrozumiałam, co oni przeżywali przez te kilkadziesiąt minut, zanim ustalili, że to nie my mieliśmy wypadek. Przez kolejne kilka dni czułam się tak, jakbym uszła śmierci. Ja, choć nie byłam nawet przez moment zagrożona. I wtedy powiedziałam do Pawła i chłopaków z zespołu, że jeśli szybko nie wystartujemy, to ja już nie wsiądę do rajdówki. Zablokuję się. No i wystartowaliśmy.

fot. Roman Podfigórny

Ta sytuacja coś zmieniła w Waszym podejściu do rajdowych startów?

Wypadek i odejście Agnieszki nie zmieniło w sposób bezpośredni naszego podejścia do samych startów. Mimo, że rozmawialiśmy z Pawłem o tym bardzo dużo, to nie podjęliśmy jakiś dodatkowych decyzji, czy też nie zmieniliśmy niczego po tej sytuacji. Myślę, że oboje mamy świadomość tego co robimy i tego, że nie jesteśmy niezniszczalni, ale uważamy, że nie można zamknąć się w domu, bojąc się życia i świata.

Wasze dzieci przejawiają motoryzacyjne zainteresowania?

Oboje już mają swoje samochody! (śmiech) Antosia ma Alpha Juniors Car, którym doskonale jeździ, a Julek ma swoje małe, elektryczne autko. Obojgu Paweł układa plac manewrowy i zasuwają w wolnych chwilach między pachołkami, ucząc się kręcić kierownicą. Poza tym Antosia już powoli zaczyna jeździć gokartem. Myślę, że będą lubiły motoryzację. Czy rajdy, to trudno dziś powiedzieć. Na pewno będą podkradać nam kluczyki do samochodu! (śmiech)

Widzę, że Twoją pasją i pracą jest teraz cukiernictwo. Motoryzacyjna tematyka w tej dziedzinie też się zdarza?

Z zawodu jestem prawnikiem i do czasu nieszczęsnego załamania zdrowotnego pracowałam w kancelarii. Potem, gdy to wszystko tak długo trwało i nałożyła się na to pandemia, zdecydowaliśmy z Pawłem, że łatwiej organizacyjnie będzie nam, gdy ja zostanę w domu (przynajmniej do czasu, aż nie skończy się to covidowe szaleństwo). Piekłam i gotowałam od zawsze, a to dla rodziny, a to koleżance czy sąsiadce, aż w końcu doszły koleżanki koleżanek, znajomi znajomych i tak to się rozhulało. Powstał „Słodki Power Stage” i był to też sposób na to, żeby nie zwariować w domu… serio! Gdy człowiek 24/7 jest w domu – to potrafi być przytłoczony. Lubię piec, sprawia mi to radochę, choć też potrafię przeklinać świat, gdy coś nie do końca idzie po mojej myśli…

Na chwilę obecną taka forma mojej pracy daje nam swobodę logistyczno-organizacyjną, szczególnie z dzieciakami w domu/szkole/przedszkolu, gdy chorują, chodzą na zmiany, czy też znowu przy nauczaniu zdalnym. Co do samych wypieków, to zdarzają się zamówienia na torty „rajdowe”, a nazwa zobowiązuje! (śmiech).

Strona zespołu: https://www.facebook.com/Negotti/

Słodki Power Stage: https://www.facebook.com/Słodki-Power-Stage-111638314029602/

Zostaw komentarz:

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Wszyskie pola są wymagane do wypełnienia.

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze