Nie zostawię tego sportu – wywiad z Magdaleną Wilk

Magdalena Wilk rozpoczyna właśnie swój czwarty sezon w Kia Lotos Cup, czyli wyścigowym pucharze dla młodych zawodników. Będzie jedną z trzech kobiet, które staną do walki podczas sześciu rund na Węgrzech, w Poznaniu, w Niemczech i Czechach. Startuje modelem Picanto oklejonym w barwy Motocainy oraz IT Boom.

Magda Wilk z uśmiechem przed startem
Fot. Piotr Nurczyński

Skąd u Ciebie zainteresowanie sportem motorowym?

Gdy byłam mała, tato zabierał mnie na gokarty. Właściwie zawsze lubiłam jeździć. Jak tylko zrobiłam prawo jazdy, to godzinami mogłam prowadzić auto po mieście, to rozładowywało młodzieńcze stresy. Czasem nawet podpuszczałam kierowców w innych samochodach, żeby się pościgać. Z perspektywy czasu wiem, że było to nierozsądne. Teraz emocjom, które we mnie drzmią, daję upust na torze. Swoją przygodę ze sportem motorowym rozpoczęłam za sprawą kolegi, który namówił mnie cztery lata temu na pierwszy start w KJS w Radomiu. Z okazji Dnia Kobiet była osobna klasyfikacja dla płci pięknej. Udało się wygrać! Bardzo mi się to spodobało i natychmiast wciągnęło. Zaczęłam regularnie startować w amatorskich rajdach zupełnie cywilnym samochodem „po mamie”. Zapisałam się do Automobilklubu Rzemieślnik i „wkręciłam” w środowisko rajdowe. Miałam zacząć startować w tzw. drugiej lidze, by zdobyć punkty do licencji międzynarodowej. Wtedy tato przeczytał w jednej z gazet o zamiarze stworzenia Pucharu Kia. Zaczął mnie przekonywać do startu w wyścigach, jednak wiem, że ze względów bezpieczeństwa. W rajdach faktycznie jest bardziej niebezpiecznie, drzewa rosną blisko trasy i oesów. Rozpoczynając starty w wyścigach nie miałam pojęcia „czym to się je”. W styczniu 2006 roku zrobiłam licencję i zaczęło się. Nie żałuję tej decyzji, chociaż po kilku latach startów w Pucharze Kii bardzo chciałabym przejść do rajdów, bo moja fascynacja nimi nigdy nie wygasła. Niestety w tej chwili budżet na to nie pozwala, ale mam nadzieję, że może w przyszłym sezonie się uda. W tym roku koncentruję się na KIA.

Co konkretnie planujesz po zakończeniu wyścigów?

Oczekiwania są spore, jak zawsze, choć wiem, że muszę być realistką i patrzeć na inne kwestie, jak np. sprzęt. W tym sporcie jest on chyba nawet ważniejszy niż sam kierowca. Chciałabym wbić się do pierwszej dziesiątki na koniec sezonu, a może nawet wyżej, ale nie chcę zapeszać. W przyszłości stawiam na rajdy i tylko rajdy. Marzę o tym od lat i niestety chęci nie zawsze wystarcza. W Kii startuję już czwarty sezon i chętnie przesiadła bym się do innej dyscypliny. Nie umiem zostawić tego sportu, bo jak już przestanę jeździć to wiem, że będzie ciężko wrócić. Póki co Puchar jest jedyną możliwością startów. Jest naprawdę fajny, wiele wyścigów odbywa się za granicą, a na torze cały czas coś się dzieje. Naprawdę polecam!

Czy zauważyłaś wzrost zainteresowania wśród kobiet sportem motrowym?

Myślę, że jest coraz więcej kobiet, ale niestety jest to drogi sport. Jak spojrzy się na liczbę dziewczyn, które pojawiają się na KJSach czy innych tego typu imprezach, to widać progres. Wiele z nich startuje jako pilotki w rajdach i jestem pewna, że większość chciałaby się przesiąść na lewy fotel.

Czarno-pomarańczowy samochód Magdy w akcji na torze
Fot. Piotr Nurczyński

Czy walka z mężczyznami wzmaga emocje?

Walczy się z nimi chyba lepiej niż z kobietami, są bardziej rozważni. Ale tak naprawdę to nie odczuwam różnicy, jeśli chodzi o płeć. Choć wydaje mi się, że niektórzy panowie bardziej ubolewają, gdy wyprzedza ich kobieta.

Czy starty w wyścigach pomagają w codziennej jeździe?

Na pewno tak, chociaż jazda po torze jest zupełnie inna, tam jedzie się najbardziej optymalną linią toru, gaz-hamulec-gaz. W międzyczasie są jeszcze przepychanki z innymi zawodnikami. Jeżdżąc po naszych ulicach nie ma na to miejsca. Na pewno niektóre nawyki z toru przenoszę na „cywilną” jazdę. Na co dzień poruszam się tym samym Picanto, którym startuję w wyścigach. Dzięki temu lepiej je wyczuwam, bardziej kontroluję. Niektórzy pasażerowie twierdzą, że poruszam się zbyt blisko innych uczestników ruchu w mieście – to właśnie nawyk jeżdżenia zderzak w zderzak po torze.

Zostaw komentarz:

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Wszyskie pola są wymagane do wypełnienia.

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze