Motocyklowa „Pustynna Planeta” w obiektywie Michaela Martina

Jeśli szukasz kogoś, czyje życie naprawdę jest drogą, trudno będzie ci znaleźć lepszy przykład niż motocyklowego podróżnika, fotografa i producenta filmowego Michaela Martina.

Mając za sobą ponad 100 ekspedycji do wielu odległych miejsc na Ziemi, specjalista od pustyń zawsze posługiwał się motocyklem BMW GS, a ten przenosił go i jego sprzęt blisko wspaniałych widoków, natury, no i także ludzi żyjących często na skraju możliwości egzystencji. Teraz jego kolejny projekt – Pustynna Planeta – jest na końcowym etapie, a Michael opowiada, dlaczego życie w drodze jest dla niego jedynym możliwym życiem.
 
W ostatnich latach odkrywałeś nowe miejsca podróżując na dwóch kołach, przemierzając lodowe, wulkaniczne oraz suche i gorące pustynie jadąc na swoim BMW GS. Musiałeś chyba zgromadzić dużą ilość materiału?
Tak, to wszystko mam już za sobą. Przez ostatnie pięć lat odbyłem około 40 podróży do różnych miejsc na całym świecie, od Bieguna Północnego do Południowego, piętnaście razy byłem w Arktyce, pięć razy w Antarktyce i oczywiście wielokrotnie na gorących pustyniach. Teraz od marca sortuję wszystkie zdjęcia, edytuję filmy, piszę książkę i przygotowuję to wszystko do wydania. W planie jest dziewięciogodzinny dokumentalny zestaw filmów na DVD, który najpierw będą sprzedawać niemieckie stacje telewizyjne, a w kolejnym roku – światowe. Nowa książka zostanie wydana w języku niemieckim, angielskim i francuskim. Ma objętość 450 stron, zawiera dużo o geografii, wkładki ze zdjęciami i 300 stron tekstu.

Czy oprócz przygotowania tej pięknie ilustrowanej książki i telewizyjnych dokumentów planujesz kolejne podróże towarzyszące temu projektowi?
Tak, odbyłem już mnóstwo spotkań z pokazem slajdów – około 150 w tym roku – a kolejne 150 jest w planach, więc będę zajęty przynajmniej przez kolejne trzy lata. Chociaż to dla mnie nieco inny sposób podróżowania, bo to głównie niemieckie autostrady, zamiast dzikiej pustyni! Zostałem również zaproszony do Royal Geographic Society w Londynie i do poprowadzenia pokazów w Południowej Afryce. Naturalnie mój główny biznes jest w niemieckojęzycznej Europie, ale uwielbiam moje zamorskie pokazy slajdów i chciałbym zobaczyć moją książkę w Australii czy innych miejscach.

Podróżowałeś dookoła świata wielokrotnie i twoja prezentacja umożliwia innym doświadczyć podróży wraz z tobą. Ale czy zobaczywszy tak wiele niezwykłych miejsc czujesz się jeszcze zainspirowany nowymi odkryciami?
O tak, zawsze jestem ciekaw nowych miejsc na ziemi i właśnie dlatego, że odbyłem tyle podróży przez gorące pustynie, wspaniale było również doświadczyć – w tym ostatnim projekcie – podróży po zamarzniętych pustyniach. Po raz pierwszy byłem na Grenlandii, pierwszy raz w północnej Kanadzie, pierwszy również w Antarktyce i to wszystko okazało się naprawdę ekscytujące, co mam nadzieję uda mi się pokazać widzom, gdy będę robił prezentację na scenie przed publicznością. Nawet na gorących pustyniach odwiedzałem nowe miejsca. Po 25 latach udało mi się dotrzeć do Arabii Saudyjskiej, Tadżykistanu, Iranu i wszystkich tych miejsc, które wcześniej były dla mnie zamknięte.
 
Używałeś wielu środków transportu żeby dostać się na koniec świata, takich jak sanie ciągnione przez psy, wielbłądy, helikoptery i narty, ale motocykl BMW był tym, do którego jesteś najbardziej przywiązany. Jeździłeś na wielu różnych maszynach, więc jak ocenisz najnowszy GS Adventure, który ostatnio towarzyszył ci w podróżach?
Tak, jeździłem niemal wszystkimi ‘Gieesam’ w chyba najtrudniejszych warunkach znanych ludziom, ale nowa wersja jest tą najlepszą – jeszcze mocniejsza niż poprzednik, a sądziłem, że to niemożliwe. W dodatku w prowadzeniu jest łatwiejszy niż wcześniejsze wersje. Ulepszenia zawsze mnie zadziwiają, gdy pojawia się nowy model. Zawsze wydaje mi się, że aktualna wersja GS jest niemożliwa do ulepszenia, ale oni (tzn. BMW Motorrad) znów to robią. Jeśli porównamy R 100 GS, na którym jeździłem w 1991 ze współczesnym R 1200 GS to widać ogromną różnicę. To jest ewolucja. Dla ciebie. Chłodzony cieczą GS ma mnóstwo elektroniki ale wszystko działa doskonale i „najsłabszym ogniwem” jestem ja. Muszę znosić gorąco i niskie temperatury, podczas gdy motocykl jest zawsze w porządku. Pogoda w północnej Kanadzie albo Mongolii zimą jest trudna do zniesienia dla mojego ciała – jestem jednym z tych, którzy potrzebują podgrzewanej bielizny i podgrzewanych uchwytów kierownicy żeby poradzić sobie z mroźnym powietrzem. Nie jest to zbyt fajne, ale motocykl doskonale daje sobie z tym radę!

Jak to jest ze sprzętem, jakiego używasz teraz? Zawsze przewoziłeś bardzo dużo na motocyklu, więc czy cyfrowa era zmieniła coś dla ciebie?
Teraz jest dużo łatwiej. Kiedyś miałem różne aparaty fotograficzne do średniego i małego formatu. Teraz format jest jeden i biorę ze sobą tylko trzy obiektywy. No i zoomy są o wiele lepsze niż kiedyś. Mogę też zmienić czułość matrycy, więc nie potrzebuję filmów o różnej czułości, a przy tym nie mam żadnych problemów z lotniskowymi rentgenami prześwietlającymi bagaż (fotograficy zawsze żyli w strachu przed zniszczeniem naświetlonych zdjęć przez promieniowanie x). No i złodzieje – w przeszłości musiałem chronić 200 filmów trzymając je blisko siebie – to była praca mojego życia, musiałem o nie zadbać – a z kartami pamięci jest dużo łatwiej. No i jeśli mowa o niezawodność sprzętu – jest rzeczywiście świetna. Używam moich aparatów od –50 stopni Celsjusza do +50 C i nigdy nie miałem kłopotów. Jedyny problem jaki zauważyłem zdarzył się w Mongolii, gdzie było –48 stopni i smar w silniku aparatu zgęstniał, ale po kilku minutach w moich rękach rozgrzał się i znów wszystko było dobrze.
 
Gdybyś miał wybrać jedno miejsce, jako swoje ulubione w projekcie Planet Desert?
Jedno miejsce? To łatwe – Antarktyka. Nie ma tam ludzi, niesamowicie było polecieć tam z naukową ekspedycją z Cape Town do Maudland. Byłem co prawda na Biegunie Południowym, ale naprawdę niezwykłym wrażeniem było zobaczyć wschodnią Antarktykę. Jej najdalsze obszary są absolutnie nieskalane ręką człowieka, są jak raj. Nie jest tak jak ludzie to sobie wyobrażają. Na Półwyspie Antarktycznym nie odczujesz tego wrażenia oddalenia, bo jest tam dużo statków, życia, ludzi. Musisz pojechać na wschód – tam jest właśnie dzikość, to ostatnie prawdziwie dzikie miejsce na Ziemi.

Co następnego zrobi Michael Martin?
Szczerze… to nie wiem. Nigdy nie planuję z wyprzedzeniem. Ostatnie pięć lat spędziłem w podróży, więc przez kolejnych cztery – pięć skoncentruję się na prezentacjach. No ale przyjrzę się innym obszarom, takim jak deszczowe lasy, ponieważ lubię kontrasty w moim życiu. Kocham moje życie na pustyni i kocham moje życie w domu z dziećmi, albo w biurze, ale również kocham życie na scenie – prezentacje codziennie w innym mieście. Równowaga życiowa jest teraz dobra, prawdopodobnie dlatego, że nigdy nie przestałem podróżować, ruszać się i uczyć.

Więcej o Planet Desert pod adresem http://www.michael-martin.de/

Zostaw komentarz:

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Wszyskie pola są wymagane do wypełnienia.

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze