Motocyklista który potrącił dziecko na przejeździe, usłyszał prawomocny wyrok

To już koniec ciągnącej się rok historii motocyklisty oraz małej rowerzystki. Sąd w Olsztynie wydał orzeczenie w sprawie odwołania od wyroku poprzedniej instancji.

Sprawa ta wzbudziła wiele emocji i komentarzy, więc prawdopodobnie ją pamiętacie, ale dla pewności przypomnijmy przebieg wydarzeń. Motocyklista jechał między pojazdami, oczekującymi na wjazd na rondo. Jednym z tych pojazdów był autobus miejski (pomału jadący do przodu, co mogło sugerować, że droga jest wolna), zza którego wyjechała kobieta z dzieckiem w koszyku, a za nią jechała jej 6-letnia córka. Motocykl wjechał przed dziewczynkę, która uderzyła w jego koło i przewróciła się na asfalt. Dziecku nic się nie stało, a motocyklista zaniósł matce przewrócony rowerek i po upewnieniu się, że dziewczynce nic się nie stało, odjechał.

Motocyklista który potrącił 6-latkę zatrzymany przez policję. Oto czego o sprawie nie mówią media

Policja skierowała przeciw niemu akt oskarżenia do sądu, w którym wniosła o grzywnę w wysokości 800 zł i zakończenia sprawy w trybie nakazowym. Sąd odrzucił ten wniosek, zarządził normalną rozprawę, która zakończyła się wyrokiem 10 miesięcy zakazu prowadzenia pojazdów oraz 1500 zł grzywny. Teraz sąd drugiej instancji podtrzymał ten wyrok.

Na niekorzyść oskarżonego Krystiana Z. przemawiał między innymi fakt, że prowadził motocykl bez prawa jazdy kategorii A, zaś sam motocykl nie był zarejestrowany. W ocenie sądu karygodny był też fakt, że co prawda upewnił się, czy dziecku nic się nie stało, ale nie udzielił jemu oraz matce pomocy (?), więc musiały to zrobić inne osoby (?). Przypomnijmy, że do zatrzymania motocyklisty doszło po aferze jaką rozpętała w mediach matka dziewczynki (policja po obejrzeniu nagrania umorzyła postępowanie). Ponieważ dziecku nic się nie stało (nawet rowerek był cały), niezbędna podobno była pomoc świadków oraz „służb”.

Motocyklista który potrącił policjanta i uciekł, zgłosił się na komendę. Ma 16 lat!

Sąd drugiej instancji, podobnie jak pierwszej, nie odniósł się natomiast do faktu, że dziewczynka w momencie zdarzenia miała 6 lat, więc w ogóle nie mogła poruszać się na rowerku. Dozwolone jest to dopiero w przypadku dzieci 7-letnich, które wtedy traktowane są jako piesi, podobnie jak towarzyszący im opiekun. Tymczasem matka kazała jechać jej drogą dla rowerów, co mogą jedynie dzieci mające przynajmniej 10 lat i kartę rowerową.

Możecie powiedzieć, że to nie wypada wskazywać na błędy ofiar, szczególnie kiedy mowa o matce z małym dzieckiem. Ale niestety prawo to prawo i nie można w imię emocji pobłażać osobom, które łamią przepisy. Wymiar sprawiedliwości zwykle o tym zapomina z jakiegoś powodu, ale nie zawsze. Ostatnia głośna sprawa kierowcy, który w Rędzinach pod Częstochową wyprzedzał auta stojące przed przejściem i niemal potrącił chłopca na hulajnodze, jest jednym z takich wyjątków. Otóż policja zwróciła uwagę, że chłopiec ma 7 lat, a jechał na elektrycznej hulajnodze. Po pierwsze przepisy pozwalają na to przynajmniej 10-latkom z kartą rowerową, a po drugie nawet wtedy nie mógłby przejeżdżać na niej po przejściu dla pieszych. Sprawę skierowano więc do sądu rodzinnego. Odpowiedzcie sobie teraz na pytanie, czym różnią się obie te sytuacje, pod względem przestrzegania prawa przez rodziców i ich odpowiedzialności za własne dzieci. No właśnie.

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze