Edyta Klim

Mama za kierownicą autobusu

Katarzyna Owczarek - Wrońska zdobywała uprawnienia do jazdy autobusem i przewozu osób w zaawansowanej ciąży. Trzy miesiące po porodzie stawiła się już w swojej, wymarzonej pracy.

Jak mama została kierowcą autobusu?

Od kiedy przeprowadziliśmy się do Wrocławia w 1997 roku, zaczęły mnie interesować autobusy, jednak wtedy w swoim środowisku nie znalazłam osoby, z którą mogłabym dzielić pasję. Kilka lat temu koleżanka zabrała mnie na towarzyski mecz siatkówki i poznałam tam chłopaka, a obecnie męża. Po kilku tygodniach zaczęliśmy do siebie pisać, rozmawiać i się spotykać. On jest kierowcą autobusu i często jeździłam z nim na linii. Raz dał mi się kawałek przejechać i wtedy wróciło marzenie z dzieciństwa! Postanowiłam poszukać kursu z dofinansowaniem, bo jednak koszt uzyskania uprawnień jest dość spory. Na kurs zapisałam się w maju 2013 roku, a w lipcu tego samego roku dowiedziałam się że jestem w ciąży. Także dwa w jednym, mama i kierowca autobusu (śmiech).

Czy to było duże wyzwanie?

Jazdy na kursie były czymś fantastycznym. Pamiętam pierwszą jazdę we wrześniu, popołudniu. Dalej męczyły mnie poranne mdłości, do tego prowadziłam własny sklep, więc ciężko mi było znaleźć czas na naukę nowego zawodu. A tu od razu wyjechaliśmy na ulicę! Trasa biegła z ul. Opolskiej we Wrocławiu do Oławy i z powrotem. Czułam się, jak ryba w wodzie! Podwójne wysprzęglanie i ciężko wchodzące biegi nie przeszkadzały mi w radości z pierwszej jazdy. Dalsza nauka to też była przyjemność, choć momentami było ciężko.  Rosnący brzuch, praca w salonie obuwniczym po 12 godzin, bieganie po drabinie i przy klientach, a do tego jazdy. Były dni, że kręgosłupa nie czułam, ale się nie poddawałam!  Jednocześnie robiłam kwalifikację na przewóz osób.

I jak Ci to poszło?

Nie zapomnę tego dość długo! Byłam wtedy w siódmym miesiącu ciąży i miała być dość krótka trasa. Pojechaliśmy: Wrocław – Gostyń – Wrocław, a ja wybrałam się bez jedzenia i tylko z butelką wody.  Jednak dałam radę! Nie poddałam się i nawet nie jęknęłam, chociaż powiedziano mi, że jak się będę źle czuć, to mam dawać znać. Ponad 8 godzin w pozycji siedzącej dało w kość, a później jeszcze powrót do domu samochodem. Nie było dużo czasu na marudzenie, bo kolejnego dnia musiałam być już w pracy. Na własnej działalności taryfy ulgowej nie ma, więc pracowałam do końca grudnia. Złe samopoczucie i bolący kręgosłup coraz bardziej dawały popalić.

Potem był główny egzamin, pewnie w zaawansowanej ciąży?

Na początku styczna 2014 miałam pierwszy egzamin i szczerze powiem, że zapomniałam o nauce teorii. Na egzamin poszłam z wiedzą, jaką miałam. Zero stresu i zdałam z jednym błędem. Potem praktyka i niestety ją oblałam. Egzaminator najpierw chciał mnie oblać, bo nie miałam zapiętych pasów, ale przez ciążę nie muszę. Później nie wiem, czy chciał się przyczepić, czy rzeczywiście obrysem najechałam na linię. Nie chciałam się denerwować, a autobus nie miał kamer, to odpuściłam.

Na następny termin zapisałam się w połowie lutego. Liczyłam, że może uda się przed porodem i nie trzeba będzie jechać na porodówkę autobusem (śmiech). Jestem bardzo wdzięczna pani Danucie ze szkoły jazdy, gdzie robiłam kurs, że dołączyła mnie do grupy zdającej 30 stycznia. Wtedy mi się udało. Byłam przedostatnia w grupie zdających tego dnia i siedziałam od 10 godziny na placu. I po kolei: sprawdzenie wozu, światła, jazda po łuku, parkowanie tyłem. Udało się i pojechałam na miasto. Pamiętam, że akurat zaczęło sypać śniegiem i to tak mocno. Z głodu mi strasznie burczało w brzuchu i córeczka w nim się strasznie wierciła. Podczas jazdy się już uspokoiła, za co byłam wdzięczna, a do szpitala poszłam pod koniec lutego i ją już urodziłam.

 Na pierwszą, samodzielną jazdę musiałaś trochę poczekać?

To było w czerwcu, tego samego roku. Nie spałam całą noc! Rano córkę zawiozłam do teściowej, która zajmowała się wnuczką, gdy z mężem byliśmy w pracy. Szybka instrukcja na zajezdni co, gdzie jest i w drogę. Pasażerów było mało, bo to nowa linia była, dowozowa do pociągu. Tak zleciało, że nawet nie wiem, kiedy skończyłam zmianę. Pierwsze doświadczenia zawodowe zdobywałam na liniach obsługiwanych przez DLA (Dolnośląskie Linie Autobusowe), a od ponad 3 lat pracuję w firmie Michalczewski sp z o.o..

Wszystkie lęki oswojone i umiejętności opanowane?

Teraz jazda nie sprawia mi żadnych problemów, skrzynia biegów automatyczna czy manualna nie jest wyzwaniem, nawet cofanie przegubowym autobusem. Przez rok jeździłam tylko autobusami z manualną skrzynią biegów i śmieszą mnie komentarze niektórych, że nie mogę być prawdziwym kierowcą autobusu, bo nie wiem co to jazda Ikarusem w manualu. Ale co ja poradzę na to, że moi pracodawcy nie mają takich wozów? Zresztą, te teksty zwykle lecą tylko w stronę kobiet. Jak mężczyzna ukończył kurs niedawno i jeździ tylko na automatycznej skrzyni biegów, to nie zostanie mu zarzucone, że nie jest dobrym kierowcą.

Takie zarzuty padają tylko w internecie, czy na żywo też się spotykasz z jakąś  uszczypliwością?

Kilka razy były sytuacje na żywo, jednak nasze społeczeństwo jest zdecydowanie odważniejsze, siedząc za monitorem. Średnio raz w tygodniu padają niemiłe komentarze. Pamiętam, jak na początku pracy na linii 904 usłyszałam od pasażera, że mam zadzwonić do dyspozytora, aby przysłał kierowcę – mężczyznę, bo on z kobietą nie pojedzie. No i cóż, pan nie pojechał, a następny kurs był za godzinę. Czasami padają też pytania: „Czy umiesz tym jeździć?” lub stwierdzenia, że: „Powinnaś w domu siedzieć i obiad mężowi gotować”. Bywają sytuacje, że stoję w korku i mamy pewne opóźnienie, dojeżdżamy do skrzyżowania z sygnalizacją – jest zielone, ale stoimy, bo nie możliwości zjechać ze skrzyżowania, to wtedy padają komentarze: „Bo to baba jedzie”. Ze strony mężczyzn znacznie częściej.

Odpowiadasz coś takim osobom czy ignorujesz?

Coraz mniej. Czasami kierowcy samochodów parkują na zatoce przystankowej, jadą buspasem, czy zamiast jednym pasem, poruszają się po linii rozdzielającej pasy i nie można ich wyprzedzić. Wtedy pogadamy lub zmuszam ich do myślenia, używając klaksonu. Zwykle mężczyźni wykonują wtedy obraźliwe gesty, potrafią też zrównać się z autobusem i dalej coś krzyczeć. Gdy zwracam uwagę komuś w autobusie, to po prostu proszę o zachowanie spokoju (bo np. się kłócą pomiędzy sobą, czy przez telefon) lub wypraszam męczącego pasażera. Komentują wtedy mój wygląd, pada oklepane: „Baba do garów” i wróżą mi, że nie będę mieć męża, bo żaden mnie nie zechce. Nawet podchodzą pod kabinę, zobaczyć zapewne, czy mam obrączkę, której do pracy nawet nie noszę (śmiech).  Od starszych kobiet słyszałam na początku swojej pracy, że w niedzielę to powinnam w domu siedzieć, dzieckiem się zajmować i obiad dla męża gotować. Zresztą lekarka, która wydawała mi zaświadczenie do pracy, była tego samego zdania. Takie sytuacje staram się szybko zapominać. Co jakiś czas, na „branżowych” spotkaniach ze znajomymi,  czy osobami całkowicie nie mającymi nic wspólnego z komunikacją, opowiadamy sobie takie historyjki, które służą bardziej do rozbawienia, niż denerwowania się.

Czy taka praca wymaga też innej organizacji pracy mamy w domu?

Tak, wymaga lekkiej modyfikacji i podziału obowiązków. Córkę karmiłam piersią przez 2 lata (przez pół roku tylko swoim mlekiem), a do pracy wróciłam już w 3-cim miesiącu po porodzie, więc odciągałam mleko na dłuższej przerwie. Przez pierwsze 2,5 roku pracowałam na drugiej zmianie i pół etatu, a przez rok tylko na 3/4 etatu. Musiałam z mężem i teściową podzielić się obowiązkami przy opiece nad córką.

Od dwóch lat mam tylko pierwsze zmiany, mąż zawozi córkę do przedszkola, a ja odbieram, a co 4-ty tydzień jest odwrotnie. Mój dzień zaczyna się często już około 3-ciej, 4-tej nad ranem, dlatego staram się o 21-szej najpóźniej zasnąć. Rzadko mam wolne weekendy, bo wolę wtedy pracować, albo jestem na uczelni (studiuję od 1,5 roku). W weekendy jest dużo spokojniej na mieście i można tym samym odpocząć, po tygodniowej walce w korkach.

To stresujące dla Ciebie i pasażerów, jak całe miasto w korku stoi? A często i autobus jest maksymalnie przeładowany?

 Prywatnie nienawidzę się spóźniać. Wolę być chwilę przed czasem, niż się spóźnić, nawet o minutę! (śmiech) Niestety w komunikacji miejskiej trudno to osiągnąć. Idealny dzień pracy dla mnie, to taki, gdy wszystkie kursy mam o czasie. Czuję się wtedy jak superbohater, bo każdy pasażer zdążył na czas. Jednak to rzadkość. Są linie i kursy, że autobus pęka w szwach – wtedy chciałabym umieć czarować jak Harry Potter i sprawić, aby autobus się powiększył (śmiech). Wówczas jeszcze bardziej muszę się skupić na drodze.

Czuję się źle, gdy obserwując sterownik, widzę tam coraz większe opóźnienie. Wiem, że jadą ze mną ludzie, którzy się gdzieś spieszą (praca, szkoła, spotkanie, pociąg), a ja nie mam na to wpływu. Na początku bardzo to przeżywałam, teraz już się przyzwyczaiłam. Widząc na grafiku, jaką mam linię danego dnia już wiem, gdzie będę stała w korku, nie wiem tylko jeszcze, jak długo. Każdy dzień i każda zmiana jest inna. Dla przykładu w poniedziałek mam 40 minut opóźnienia, we wtorek 23 minuty, w środę jestem o czasie, a w czwartek to 10 minut. Ciężko wtedy ustalić dogodny rozkład, bo albo stoimy po przystankach równając czas, albo jeździmy w plecy.

Bywa, że przez 3-4 godziny jeździmy bez postojów, gdyż poświęcamy je dla zminimalizowania opóźnienia. Pasażerowie nie zawsze potrafią zrozumieć, że to nie nasza wina, że są opóźnienia i wyładowują na nas swoje frustracje. A przecież przez to, możemy stać się nerwowi i popełnić jakiś błąd. Kilka razy zdarzyło się, że pasażer przyszedł i podziękował mi, że mimo opóźnienia pojechałam dalej i pogratulował cierpliwości, bo on już dawno by to rzucił! My się naprawdę staramy, aby opóźnienie było jak najmniejsze, ale niektórych rzeczy nie przeskoczymy.

Czy ten zawód to + 100% uwielbienia ze strony dziecka, nie tylko własnego?

Córka wie, że pracuję jako kierowca i często się tym chwali innym. Raz wycieczką z przedszkola jechali ze mną autobusem, to każdemu mówiła, że: „To moja mama nas zabiera do fikołkowa”. Sama też się pchała za kółko, jak bywała na zajezdni. Dzieci często podchodzą i z zafascynowaniem obserwują stanowisko kierowcy, jak i samą osobę, która jeździ. Przykra była jedna sytuacja, gdy pod kabinę podeszła babcia z wnuczkiem i powiedziała, że: „jak się nie będziesz uczyć, to będziesz takim człowiekiem” i z odrazą wskazała na mnie palcem. Na szczęście była tylko jedna taka sytuacja.

Taka praca nie bywa nudna?

Bywają nudne, spokojne dni, ale to rzadkość. Mimo, że jazdy mam przez kilka dni na tych samych liniach, to każda zmiana jest inna. Coś innego może podnieść ciśnienie, ktoś rozśmieszyć czy zirytować. Ja osobiście lubię, gdy coś się dzieje. Lubię jeździć tam gdzie korki, tam gdzie są przebieranki (kilka linii na jednej zmianie), czy muszę się przeciskać pomiędzy samochodami. Lubię wyzwania, a takich, wbrew pozorom, sporo jest na drodze autobusu. Auto zaparkowane zbyt blisko przystanku czy azylu dla pieszych, zablokowany przejazd, objazdy. Często można posłuchać, mimo woli, rozmowy telefonicznej innej osoby, czy rozmowy pomiędzy samymi pasażerami.

Masz swój profil na facebooku https://www.facebook.com/mamazakolkiemautobusu/ – co Ci dało jego prowadzenie i spora popularność?

Dzięki stronie nauczyłam się wiele o samym świecie autobusowym, jak i tramwajowym, i tą wiedzę dalej poszerzam. Poznałam też wiele fantastycznych osób, z którymi utrzymujemy kontakt, nawet poza światem internetu. Bywa, że jakieś osoby podchodzą do mnie na pętli, czy podczas jazdy i pytają: “Czy Pani to ta „Mama za kółkiem”?”, zamieniamy wtedy kilka słów. Udało mi się namówić kilka osób na zrobienie uprawnień, kilka osób przekonało się, że ta praca to nie tylko kręcenie kółkiem. Zrozumiały, że za kółkiem siedzi żywa osoba, a nie robot (śmiech).

Poleciłabyś taki zawód innym kobietom, także matkom?

Czy poleciłabym? Oczywiście! Plusem pracy jest elastyczny grafik. Co miesiąc podaje dyspozycyjność, kiedy potrzebuję wolne i można też dogadać się co do zmian.

Komentarze:

Anonymous - 5 marca 2021

A co w tym trudnego?

Odpowiedz

Anonymous - 5 marca 2021

Jak można zdawać egzamin na prawo jazdy w zaawansowanej ciąży?

Odpowiedz
Pokaż więcej komentarzy
Pokaż Mniej komentarzy
Schowaj wszystkie

Zostaw komentarz:

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Wszyskie pola są wymagane do wypełnienia.

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze