Edyta Klim

Magdalena Górna pomaga budować wielką, MotoPomocną rodzinę

Magdalena Górna to ratownik medyczny i członek zarządu Fundacji MotoPomocni. Zdradza nam, że jest też mamą na 1,5 etatu, a w wolnych chwilach stara się zaspokoić głód… motocyklowej jazdy.

Od jak dawna Twoje życie związane jest z motocyklami? Jak wspominasz te początki?

Odkąd pamiętam, zawsze miałam bardziej chłopięce zainteresowania – lubiłam siłownię, Aikido i motoryzację. Lalki i skakanie w gumę oczywiście też (śmiech). Kiedy byłam małą dziewczynką, fascynowało mnie, że tata jest absolutną „złotą rączką”. Jak tylko miał chwilę, to majsterkował w garażu. Pozwalał mi podawać klucze albo inne narzędzia i chyba wtedy uznałam, że na niektórych rzeczach trzeba się po prostu znać. W podstawówce oglądaliśmy z przyjacielem zdjęcia Hondy Gold Wing i marzyliśmy, że będziemy na takiej jeździć, jak dorośniemy. Dziś w ogóle się nie widzę na takim motocyklu, ale sentyment pozostał. Strasznie się ucieszyłam, gdy poznałam fajnego chłopaka, który powiedział mi, że jeździ motocyklem. I ten chłopak został właśnie moim mężem (śmiech).

Jak najbardziej lubisz spędzać czas na motocyklu i czym jeździsz?

Od zeszłego roku jestem szczęśliwą posiadaczką Yamahy MT07. Lubię jeździć z moim mężem (dziękuję mamo, że jesteś wtedy z chłopcami),  on jest bardziej doświadczony i na bieżąco koryguje moje błędy, daje też wskazówki, a to dla mnie bardzo cenne. Moja codzienność na motocyklu to warszawskie korki, dlatego największą radość czuję, kiedy mogę zjechać na boczną, mniej uczęszczaną drogę i być sama z przyrodą. To mi pozwala „zresetować głowę”. Lubię to po prostu.

Jesteś mamą, a to pewnie ma spory wpływ na ilość czasu, jaki możesz teraz poświęcić na swoje pasje?

Macierzyństwo odsunęło plany o zrobieniu prawa jazdy na motocykl o… jakieś 5 lat. Ale przyszedł dzień, kiedy powiedziałam mężowi, że zapisuję się na kurs. Zna mnie dobrze, ale chyba jednak go zaskoczyłam tą decyzją, w końcu nasz drugi syn miał wtedy niespełna pół roku. Ale nie było odwrotu! Na wykłady zabierałam małego ze sobą – pozdrawiam pana instruktora, któremu nie przeszkadzało karmienie piersią na zajęciach (śmiech). Na jazdy umawiałam się wtedy, kiedy mąż nie miał dyżuru (obydwoje jesteśmy ratownikami medycznymi).

Śmieję się, że jestem mamą na 1,5 etatu. Tam gdzie jestem ja, tam i dzieci, więc nie mam zbyt wielu okazji do jazdy motocyklem. Dojeżdżam nim głównie do pracy, ale dla kogoś tak głodnego jazdy, to i tak sporo! Pamiętam, jak któregoś dnia, po obiedzie, kiedy wszyscy byliśmy w domu, oznajmiłam rodzinie: „Mama idzie pojeździć!”. Wyjechałam z garażu i stanęłam, bo nie wiedziałam, gdzie właściwie mam jechać. No bo jak to, tak bez celu? Oczywiście to zwątpienie nie trwało długo, mieszkam w Warszawie, a w jej okolicach można znaleźć naprawdę piękne drogi i wspaniałe widoki. Trzeba tylko ruszyć przed siebie!

Twoi synowie przejawiają zainteresowanie motoryzacją?

Nie wiem, czy jest to kwestia ich zainteresowań. Myślę, że po prostu poznają świat i podoba im się to, jak go im pokazujemy. Jeżdżą z nami min. na kongresy ratownicze, targi motocyklowe i szkolenia z pierwszej pomocy. Oczywiście motoryzacja to ich codzienność. Tak, jak kiedyś ja z moim tatą, to teraz oni ze swoim dziadkiem – spędzają świetnie czas w garażu. A resoraki i inne pojazdy to najlepsze zabawki. Póki co, starszy syn raczej woli wyścigówki, a młodszy motocykle i traktory, ale kto wie, co będzie za kilka lat…

Od kiedy działasz pod skrzydłami MotoPomocnych? Jaki jest cel tej inicjatywy?

MotoPomocni.pl zrodziło się, jako kampania społeczna, skierowana do wszystkich motocyklistów, którzy chcą podnieść swoją wiedzę w zakresie bezpieczeństwa (ze szczególnym uwzględnieniem umiejętności udzielania pierwszej pomocy w wypadkach komunikacyjnych). W MotoPomocnych jestem prawie od początku, od 2014 roku. Propagujemy kulturę motocyklową, inspirujemy motocyklistów, ale przede wszystkim edukujemy. Sami rozwijamy się i dokształcamy, bo chcemy przekazywać wiedzę najbardziej aktualną i na najwyższym poziomie.

W ubiegłym sezonie coś się u Was zmieniło?

W 2021r. założyliśmy Fundację MotoPomocni. To niezwykle ciekawe widzieć, jak projekt zmienia się na przestrzeni lat. Jednak to nadal ci sami ludzie, o wielkich serduchach, którzy wierzą i wiedzą, że edukacja to klucz do poprawy bezpieczeństwa na drogach. Mam zaszczyt i przyjemność być członkiem zarządu tej fundacji. Nadzoruję kwestie merytoryczne, związane z pierwszą pomocą. Teraz, wraz z całym zespołem, przygotowujemy najważniejsze wydarzenie, rozpoczynające sezon motocyklowy -od stycznia do kwietnia 2022 zorganizujemy kilkanaście szkoleń w miastach, do których motocykliści nas zaprosili poprzez głosowanie. Zapraszam do śledzenia naszego fanpage’u i strony internetowej.

Z Waszego doświadczenia widzicie, że taka inicjatywa jest potrzebna?

Zdecydowanie tak! Inaczej dawno byśmy to rzucili i pojechali w Bieszczady! (śmiech) Część naszych wolontariuszy to: ratownicy medyczni, pielęgniarze, ratownicy KPP czy strażacy. Z własnego doświadczenia doskonale wiemy, jak ważna dla poszkodowanego jest szybka reakcja świadków zdarzenia. To pierwsza i najważniejsza osoba w całym łańcuchu zdarzeń. Bez niej, szanse na wyzdrowienie czy nawet przeżycie poszkodowanego są niewielkie, mimo najlepszych technik medycyny. A każdy z nas może być takim świadkiem zdarzenia i z drugiej strony – każdy może też być poszkodowanym… Dlatego to ważne, żeby po drogach poruszali się ludzie, którzy nie boją się zareagować i wiedzą, co zrobić. Tego uczymy na naszych szkoleniach, w których wzięło udział blisko 15.000 osób.

Ogromną wartością są dla nas relacje, nawiązane z uczestnikami szkoleń. Niektórzy są pierwszy raz, a wielu wraca po raz drugi, trzeci. Są nawet tacy, którzy są z nami od samego początku i mam nadzieję, że i w tym roku się zobaczymy! I to nie dla tego, że ciągle się nie nauczyli (śmiech), oni są świadomi konieczności trenowania i przypominania sobie pewnych zasad. Dla niektórych jesteśmy jedynym miejscem, gdzie śmiało mogą zadać pytania, rozwiać wątpliwości, a przede wszystkim poćwiczyć, pod okiem fachowych instruktorów. To dla nas wielka radość, móc tworzyć w Polsce taką wielką, MotoPomocną rodzinę!

Czy pomaganie poszkodowanemu motocykliście wymaga więcej wiedzy i umiejętności?

Z perspektywy świadka zdarzenia – niekoniecznie. Przede wszystkim trzeba chcieć się zatrzymać, żeby ocenić sytuację. Nie zapominajmy, że zgodnie z Kodeksem Karnym (art.162) każdy ma obowiązek udzielenia pomocy człowiekowi, znajdującemu się w położeniu grożącym bezpośrednim niebezpieczeństwem utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu. Wiem, że łatwo się mówi, ale na naszych szkoleniach rozwiewamy wiele wątpliwości, nawet tych związanych z aspektami prawnymi.

Udzielając pomocy możemy improwizować, bo każda, nawet najdrobniejsza pomoc jest czymś więcej niż przejechanie obojętnie obok potrzebującej osoby. Można też udzielić pierwszej pomocy profesjonalnie,  na tyle, na ile pozwolą siły i środki, jakimi dysponujemy. Ale do tego potrzebne jest już przeszkolenie, które, jako Fundacja MotoPomocni, oferujemy motocyklistom. Czasem, poza wiedzą merytoryczną, musimy uporządkować sobie w głowie wiele emocji. Bo udzielanie pierwszej pomocy, to nie tylko drobne skaleczenia – czasem ktoś straci przytomność albo ulegnie bardzo poważnemu wypadkowi. Musimy też być gotowi na najgorsze… O tym wszystkim rozmawiamy z naszymi kursantami, staramy się być dla nich, nie tylko instruktorami, ale i wsparciem. O pierwszej pomocy trzeba po prostu pogadać, przepracować sobie pewne sytuacje, a przede wszystkim – nie bać się!

Czy świadomość tego, jak wygląda sytuacja motocyklisty, gdy ulegnie wypadkowi – była kiedykolwiek dla Ciebie hamulcem w rozwijaniu tej pasji?

Staram się zostawiać pracę w pracy. Widziałam wielu poszkodowanych i rannych, więc gdybym przekładała każdy przypadek na swoją sytuację – to pewnie nie wychodziłabym z domu. A i tam nie do końca jest bezpiecznie, bo nie wiem czy wiesz, ale większość wypadków domowych ma miejsce w… kuchni (a ja jednak jestem z tych dbających o to, co na talerzu, więc często gotuję). Wracając do motocykli, to chyba w tej dziedzinie jestem najbardziej ostrożna. Samochodem jeżdżę od prawie 15-stu lat i ze wstydem przyznaję, że nigdy nie byłam na szkoleniu z doskonalenia techniki jazdy. Motocyklem jeżdżę od 3-ech lat i każdy sezon rozpoczynam takim szkoleniem, a na ten rok mam zaplanowane nawet dwa. Staram się zadbać o swoje bezpieczeństwo, możliwie najlepiej, a co mam zapisane w gwiazdach, tego nikt nie wie…

Zostaw komentarz:

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Wszyskie pola są wymagane do wypełnienia.

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze