Kontrowersyjny wypadek ciężarówki. Wyjechał na czołówkę na zakręcie, ale to nie jego wina?
Właściciel firmy, do którego należy jedna z ciężarówek, biorących udział w zdarzeniu, nie zgadza się z oceną policji i zapowiada oddanie sprawy do sądu. Ma rację?
Do zdarzenia doszło koło wsi Miechucino na Kaszubach. Na nagraniu widzimy, jak kolejne pojazdy omijają tira, który zatrzymał się przy drodze. Było to bardzo ryzykowne, ponieważ pobocze było bardzo wąskie, a kilka metrów dalej zaczynał się ostry łuk.
Na oczach policji wyprzedzał na czołówkę, zderzył się z innym autem i wypadł z drogi
Mimo tego autor nagrania zdecydował się ominąć pojazd. Tymczasem z naprzeciwka nadjechała osobówka, która na szczęście miała gdzie uciec, oraz tir, który zdołał się zatrzymać. Drugi jadący za nim już nie i próbując uniknąć zderzenia, zjechał na przeciwległy pas i uderzył w autora nagrania.
Przybyła na miejsce policja za sprawcę uznała kierującego pojazdem z kamerą, a on sam mandat przyjął. Jak jednak donosi Express Kaszubski, z taką interpretacją nie zgadza się właściciel ciężarówki. Według niego, ponieważ cały sznur samochodów omija tira, to jadący z naprzeciwka musieli to widzieć (zza ślepego łuku). Jak rozumiemy, instynkt stadny pozwala w jego opinii na omijanie w miejscu zabronionym i bardzo niebezpiecznym. Rozsądny wydaje się natomiast argument, że każdy kierujący musi zachować odpowiednią odległość od innych pojazdów, aby móc w porę się zatrzymać. Kierowca czerwonego tira tego nie zrobił.
Kolejny kierowca tira wyprzedza na czołówkę. Życie innych nie jest dla niego zmartwieniem?
W związku z powyższym, właściciel tira, zamierza przygotować odwołanie do sądu. To dobry moment, żeby przypomnieć, że sprawa trafia do sądu, kiedy podejrzany nie przyjmuje mandatu. Podpisanie go, kończy postępowanie. Istnieje jedynie możliwość anulowania mandatu w ciągu 7 dni, jeśli został wystawiony za czyn, który nie jest wykroczeniem.
Najnowsze
-
Znaleziska sprzed ponad 4000 lat na budowie drogi S1. Co dalej z budową ekspresówki?
Budowa dróg często wiąże się z występowaniem nieprzewidzianych utrudnień. Rzadko zdarza się, aby były one tak interesujące jak te na budowie drogi ekspresowej S1 między Oświęcimiem i Dankowicami, gdzie odkryto cenne pozostałości sprzed tysięcy lat. -
Jeden jechał za szybko, drugi wymusił – kto jest winny w tej sytuacji?
-
Co z nowym podatkiem dla kierowców? Rząd ma nowy plan, jak uderzyć nas po kieszeni
-
Minister Gawkowski stracił samochód za 100 tys. zł. Oszukali go metodą „na bliźniaka”
-
Ile samochód przejedzie na rezerwie? Ile pojadę z zasięgiem 0 km?
Zostaw komentarz: