Kobiety na pitbike’i: pierwszy Ladies PitBike TrackDay w Krakowie!

"Powiem Wam tak: dawno tak chętnie nie wstawałam o 5 rano w sobotę, kiedy to miałam okazję brać udział w „Sabacie czarownic na pitbike” - pisze dla nas uczestniczka zawodów - Kasia "Panika".

Dzięki uprzejmości SKW Racing Park i Mrf Kraków, zgrana ekipa Motobabek z całej Polski miała możliwość poznać się w realnym świecie i spróbować sił na „pitbajkach”. Niektóre z nas po raz pierwszy miały styczność z tymi małymi wariatami, a niektóre – już wprawione – wspomagały radami początkujące.

Pierwsze wrażenie kiedy wsiadłam na pita? „Matko jakie to małe”! Albo: „w końcu odpowiedni rozmiar motocykla do mojego wzrostu”. Najpierw toczyłam z nim walkę i próbowałam znaleźć sposób, bądź metodę na jak najlepszą pozycję do jazdy. I tu się odezwały przyzwyczajenia motocyklowe. Na początku kurczowo starałam się nogami trzymać baku, ale ciężko mi to wychodziło. Pitbike ma talię niczym osa, więc sami rozumiecie… Wysoko uniesione nogi sprawiały mi dużo kłopotu.  Podpatrując inne dziewczyny starałam się znaleźć swój sposób na styl jazdy i po kilku okrążeniach okiełznałam tego „diabła”. Z każdym okrążeniem i przy pełnym skupieniu jazda na pitku wychodziła mi coraz lepiej. Kiedy w końcu myślałam, że się dogadujemy – zaliczyłam glebę. Był to standardowy uślizg tylnego koła, ale przecież to jest wpisane w zabawę. Co mnie nie zabije to mnie wzmocni – wstałam, otrzepałam kombinezon i pojechałam dalej.

Dziewczyny śmiało jeździły już od początku, ja musiałam się wdrożyć. Wszystko przyszło po chwili: prędkość, technika czy odwaga, by pewniej wchodzić w zakręty. To świetna zabawa, która moim zdaniem dużo uczy. Uślizg tylnego koła, czy przodu to na tym sprzęcie chleb powszedni. Albo z tego wyjdziesz albo zaliczysz szlifa. Gleby w moim przypadku nie były bolesne, a nie ukrywam, że tego najbardziej się bałam. Jak to mówią: jak się nie wywalisz, to się nie nauczysz.

Czas na podsumowanie: jeśli chcesz poza sezonem zaspokoić głód motocyklowy, ta jazda z pewnością w jakiś sposób to załagodzi. Ja póki co byłam raz na pitbike, ale zamierzam to kontynuować. Nie wiem jeszcze jak to się przełoży na jazdę na moim motocyklu, ale patrząc na to, jak wymagający jest ten sprzęt, jestem dobrej myśli. Na pewno dużo uczy, choćby poradzenia sobie z ciągłymi uślizgami, z których wyjdziesz albo nie.

Wbrew pozorom, poza świetną zabawą, to wymagający sport. Ważna jest tu przede wszystkim kondycja. Po godzinie jazdy czułam mięśnie, o których istnieniu nie miałam pojęcia. Dzięki temu przełamałam też pewne lęki, które miałam dotychczas, dlatego też zamierzam to kontynuować tę zabawę. I kończąc mój krótki wywód odnośnie przygody na pitkach, powiem tak, spróbujesz, a – uwierz – nie pożałujesz!

Liczę na kolejne wypady w tak wspaniałym gronie dziewczyn: Bad Girl – życie na limicie, Dzikuska, Gabsia7, Ciężka25 Racing Girl, Wisienka na motocyklu, Katanka – każda z nas jest inna, ale łączy nas ta sama, wspaniała pasja.

Autor: Kasia „Panika”

Poniżej film i uczestniczki zawodów:
https://www.facebook.com/DzikuskaGSXR…
https://www.facebook.com/Gabsia7-2676…
https://www.facebook.com/wisienkanamo…
https://www.facebook.com/Katanka100/
Magda Stankiewicz – https://www.facebook.com/MotoSzkolaMo…
https://www.facebook.com/paniKa6/
https://www.facebook.com/badgirlmotor…
https://www.facebook.com/ciezka25/
Monika Niemiec

Zostaw komentarz:

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Wszyskie pola są wymagane do wypełnienia.

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze