Kobiecy zlot pojazdów militarnych – relacja i galeria

"Gdy wspólnie z Motocainą zdecydowaliśmy, że stworzymy na miejscu „kobiecy obóz", przejęłam się jeszcze bardziej. Zaczęłam od przeanalizowania, czym „kobiecy" obóz będzie się różnił od „męskiego" - relacjonuje największy zlot pojazdów militarnych w Europie, Monika Wardak.

Sobotnia parada ciągnęła się kilometrami.
fot. Monika Wardak

Borne Sulinowo to małe miasteczko niedaleko Szczecinka. Przypomina inne zadbane miejscowości wakacyjne. Odremontowane domy, kafejki, urocze hoteliki nad jeziorem, zadbane kąpielisko, wokół mnóstwo lasu i poligon wojskowy. Jednak nie jest to takie zwyczajne miejsce – Borne stworzone zostało na potrzeby Wermahtu. Podobno Niemcy zbudowali tu podziemne miasto, w którym miała istnieć pełna infrastruktura – tramwaje, latarnie, ulice. Nagle, w trakcie walk o Wał Pomorski, wojska niemieckie po prostu opuściły miasto pozostawiając je w stanie nienaruszonym. Nigdy nie odnaleziono wejścia do legendarnego, podziemnego miasta…

Po wyzwoleniu całą bazę przejęli żołnierze radzieccy i miasteczko zniknęło z map na wiele lat. Choć wspomniane wojska oficjalnie nie posiadały w Polsce rakiet strategicznych z głowicami atomowymi, to w pobliżu poligonu pozostały po nich potężne silosy rakietowe, w których najprawdopodobniej było przechowywane to „nie istniejące” uzbrojenie. Zresztą, w pobliskim jeziorze Pile znajduje się podwodny las. Prawdopodobnie został zalany wraz z wyspą, na której rósł, wielką taflą wody, w wyniku jakiejś potężnej eksplozji. Ale to tylko jedna z hipotez.

Na ogromnym terenie mierzącym 18 tysięcy hektarów został stworzony poligon – bunkry, magazyny i inne budynki, których przeznaczenia nie sposób dziś odgadnąć. Można się na nie natknąć czasami w najmniej spodziewanych miejscach. To tutaj testowana była np. siła rażenia uzbrojenia z helikopterów amerykańskich – Apaczy. 

Militariami interesują się już dzieci.
fot. Monika Wardak

Borne stało się sławne kiedy 7 lat temu został tam zorganizowany pierwszy zlot pojazdów militarnych „Gąsienice i Podkowy”. Od tamtej pory co roku, w sierpniu, kilka tysięcy ludzi z całej Europy przyjeżdża tu na weekend i zmienia tę miejscowość w „zielone miasto”.

Od czego się zaczęło?
W zeszłym roku pierwszy raz wzięłam udział w zlocie w Bornym Sulinowie. Oczywiście wcześniej o nim słyszałam od pasjonatów: że super, że największy w Europie, że są tam wszyscy, że przejechał ktoś komuś czołgiem przez namiot… Jakoś mnie to zupełnie nie podekscytowało. Czołgiem??? I że niby mam spać w namiocie? Nie, dziękuję. Jednak kiedy zdecydowaliśmy się zająć pojazdami militarnymi na poważnie, musiałam pojechać. Chociaż słyszałam już wtedy dużo o tym największym w Europie zlocie pojazdów militarnych, nic mnie nie mogło przygotować na to, co tam zobaczyłam. Wyobraźcie sobie drogę przez przerażający las. Przez 24 kilometry jedziecie w ciemności, nie ma zasięgu telefonii komórkowej. Blokując drzwi zastanawiacie się co będzie, jeśli teraz coś się popsuje w samochodzie. Droga wije się wąską nitką, przed nami terenówka ciągnąca przyczepę z rozdygotanym kołem, której nie da się wyprzedzić. W końcu wjeżdżamy do Bornego Sulinowa. Na ulicach widać ludzi w miundurach. Wszelkich: niemieckich, polskich, rosyjskich – różnych dywizji, nawet pilotów amerykańskich. Policja kieruje ruchem do wjazdu na teren obozu. Podjeżdżamy do szlabanu. Otwieram drzwi. Teraz już tylko słyszę hałas silników i nawoływania do radiostacji. Charakterystyczny klik w nadajniku, gdy rozmówca przełącza się na odbiór. W oddali rozpoczyna się koncert IRA. Potem zatyka nas kurz. Osiada wszędzie – na włosach, na ubraniach. No ale przecież jesteśmy na gigantycznym poligonie…

Mój unikatowy Uaz i część naszej damskiej ekipy.
fot. Monika Wardak

Nie będąc jeszcze „w klimacie” odmówiłam mieszkania w namiocie i zarezerwowałam apartament w Marinie, co więcej – nawet nie brałam pod uwagę jeżdżenia czołgiem – największą atrakcją zlotu – bo niby jak miałabym wsiąść do niego na 18-centymetrowych szpilkach? Jednak na miejscu szybko mi się spodobało. Na szpilkach, które oczywiście założyłam do bojówek (sic!) nie było łatwo balansować po niestabilnej trawce; przypomniałam sobie, że mam gdzieś jakieś wygodniejsze buty. Po paradzie szybko zdecydowałam się wsiąść do Skota. Na początku byłam przerażona pędząc pionowo w dół po poligonie, ale w frajda była ogromna. Zaczęłam chcieć więcej… Potem wsiadłam na Harleya przypominając sobie, że kiedyś jeździłam już jednośladem; co prawda skuterem, ale zawsze! Na koniec zlotu zdecydowałam, że będę przyjeżdżać tu co roku, choć wiedziałam, że w przyszłości zmodyfikujemy wyposażenie i zmienimy naszą część obozu tak, aby było z daleka widać, że naszą grupą zarządza kobieta.

Do zakochania jeden krok
Cały rok dumnie pokazywaliśmy wszystkim znajomym nagrany fragment reportażu z TVN Turbo, gdzie pojawił się nasz Skot. Film naprawdę robi wrażenie. Żyliśmy tą atmosferą całą jesień i zimę, a już od pierwszych ciepłych dni zajeliśmy się przygotowaniem pojazdów do zlotu w Bornym Sulinowie. Gdy wspólnie z Motocainą zdecydowaliśmy, że stworzymy na miejscu „kobiecy obóz”, przejęłam się jeszcze bardziej. Zaczęłam od przeanalizowania, czym „kobiecy” obóz będzie się różnił od „męskiego”.

Takich fotek mamy bez liku…
fot. Monika Wardak

Musimy mieć coś widocznego z daleka… coś charakterystycznego.. Oczywiście! Maszt z flagą! Co najmniej 25 metrów! Taki, który będzie punktem charakterystycznym zlotu, widzianym od wejścia. Taki, gdzie stojąc pod nim ludzie będą mówić: „Jak to gdzie jestem? Przy wjeździe na tankodrom! Widzisz maszt z flagą TDM? To tu!”. Do tego coś profesjonalnego, charakterystycznego, unikalnego? Łączność! Profesjonalna łączność przy pomocy angielskich radiostacji, która zapewni nam bezpieczeństwo podczas parady.

Ostatnia rzecz – jak ma wyglądać nasz obóz? Musi być inny niż wszystkie – czyli zorganizowany profesjonalnie, z ustalonym miejscem do ustawiania samochodów, namiotami w środku wytyczonej powierzchni, z daszekiem, pod którym usiądziemy przy grilu, oczywiście muszą być stoły, serwetki, kawa z ekspresu do śniadania – czyli estetyczne, czyste miejsce, gdzie wszystko ma swoje miejsce. I gdzie spotykamy się wieczorem, aby omówić co robimy kolejnego dnia. Tak wyglądał obóz kobiet. Zapraszamy w przyszłym roku ze świeżymi pomysłami. 

Zebrało sie sporo kobiet chętnych do damskiego wyjazdu na zlot militarny. Powstało odwieczne pytanie: ale w co się mamy ubierać? Powinnyśmy wyglądąć atrakcyjnie – bo tak się czujemy najlepiej, lecz nasze ubiory muszą zakrywać to, co sexy nie jest. Ale każda jest w innym rozmiarze – drobniutka, filigranowa Ewa; wysoka i szczupła Basia; okrąglejsza Ania, nasza modelka – Marta, no i ja – najstarsza… ale młoda duchem! Oczywiście wszystkie chciałyśmy wyglądać jak najlepiej. Jak to pogodzić z niekształtnymi bojówkami i koszulkami firmowymi? Ufff po trudnych bojach, jakoś się udało.

Można wypróbować sprzęt dla żołnierzy.
fot. Monika Wardak

Najważniejsze jednak było wybranie pojazdów- zdecydowałam, że pojedzie jak najwięcej uazów, gdyż są stosunkowo proste do prowadzenia. Do tego postanowiłyśmy wziąć jakieś „gąsienice” i ze 2 ciężarówki. Z ciężarówkami nie było kłopotu- wiadomo ził-plandeka, który jest najbardziej typowy. Do tego cokolwiek, padło na Stara 266. Co do uazów- właśnie kupiliśmy kilka naprawdę idealnych egzemplarzy. 1 postanowiłam przerobić na mój własny, od dawna wymarzony, idealny, luksusowy, niepowtarzalny. Co mogło go wyróżniać? Na początku kolor.

Chciałam różowy. Nie dlatego, że uwielbiam różowy kolor. Uważam, że jeżeli kobieta jest „pełna” (bez komentarza, proszę) w różu wygląda jak uśmiechnięta świnka Piggy. Tak naprawdę mój ulubiony kolor to czarny, bo wyszczupla oczywiście. Ale róż jest oczywisty. Zawsze natychmiast kojarzy się z Barbie – przejaskrawioną dziewczynką. Kompromisem stał się trochę oswojony różowo-czerwony. W ofertach internetowych obejrzałam przerobione gazy, uazy, terenowe patrole itp. Chciałam samochód osadzony na ciekawych obręczach – musiałam ograniczyć się do stalowych, pomalowanych na kolor aluminiowy. Konieczne było także orurowanie oczywiście i halogeny (po zlocie w Bornym wymieniłam je na reflektory ledowe). Staneło na uazie – jednak nadal mu czegoś brakowało. Zostałam uprzedzona, że przed zlotem nie zdążymy wyposażyć go w mój wymarzony silnik, więc postawiłam na wyjątkowe wnętrze: „luksusowy” samochód dla kobiety musi mieć skóry! Najlepiej białe. Nie uwierzycie, ale mój uaz ma więc skórzane, bielutkie fotele i jasną wykładzinę – tak oto stała się właścicielką niepowtarzalnego uaza. Możecie powiedzieć, że nie jest prawdziwie militarny, że satyra, szmira, lub, że piękny i też chcecie takiego! Niestety! Łatwiej kupić w salonie Lexusa, niż zdobyć takiego uaza. Drugiego nie ma, bo mój jest unikatowy. A ja wolę go od mojego Audi TT! Zakochałam się…  i oczywiście zabrałam go na Borne!

Co można robić na zlocie?
Każda z pań przybyłych do Bornego Sulinowa na zlot zadawała sobie pytanie: no dobrze, jesteśmy wreszcie, ale co my tu będziemy robić? Otóż wszystko co łączy się w jakiś sposób z militariami. Jeśli macie Harleya, Uaza, albo np. amfibię, można na słynnym tankodromie wypróbować swoje „zabawki”. Sprawdzić jak szybko pojedzie skot, czy Ził podjedzie pod prawie pionową górę, jak to jest pędzić militarną terenówką po prawdziwych off-roadowych trasach, dowiedzieć się, co tak naprawdę potrafi Wasz sprzęt. Można też – ku uciesze obserwatorów – wodować w jeziorze amfibię, chcąc oznajmić wszem i wobec, że naprawdę pływa. Zdarza się też, że zatonie przy samym brzegu… Jest na co popatrzeć!

Przejażdżka Skotem robi niesamowite wrażenie!
fot. Monika Wardak

Jeśli nie macie jeszcze takich „zabawek”, możecie w charakterze pasażera  przejechać się czołgiem T34 – słynnym pojazdem Czterech Pancernych, albo PTSM-em, Skotem, wojskowym Starem, lub pojeżdzić „na pace” Ziła. Jeśli wolicie mniej militarne, a bardzie ekstremalne rozrywki, warto skoczyć na bungee, czy polatać śmigłowcem. Trzeba też w między czasie zasilić się prawdziwą, wojskową grochówką.

Fajnie jest zrobić sobie zdjęcie z najdziwniejszymi pojazdami, grupami rekonstrukcyjnymi, czy uroczym, małym chłopcem przebranym za żołnierza. W ramach odskoczni można buszować w ciuchach – nigdzie nie ma takiego wyboru oryginalnych mundurów, ale też najmodniejszych od kilku lat sukienek, bluzeczek, spódnic w kolorze moro – znajdziemy tu też nawet takie z dodatkiem brokatu, złotej nitki itp.

W ferworze atrakcji nie wolno zapomnieć o paradzie – w sobotę o 10 rano wszystkie pojazdy, które mają ważny przegląd techniczny, wykupione OC i uprawnionego do ich prowadzenia kierowcę, ruszają w zwartej grupie na przejażdżkę. Jadą wszyscy: generał, Szarik i orkiestra wojskowa. Przez cały czas na poligonie trwają koncerty, a w sobotę zwykle ogranizowane są tańce do 3 nad ranem! Tu się nie da nudzić!

Autorka – Monika Wardak – prowadzi firmę TDM Electronics, zajmującą się sprzedażą zdemilitaryzowanego sprzętu wojskowego dla kolekcjonerów (samoloty, kokpity samolotów, pojazdy gąsienicowe), pojazdów militarnych (m.in. ZIŁ-131, ZIŁ-157, STAR 660, URAL 375D, UAZ 469 B).

Komentarze:

Anonymous - 5 marca 2021

Przemawia za Ciebie ZAZDROŚĆ Panie polonisto !!!!!

Odpowiedz

Anonymous - 5 marca 2021

Sorry, ale jechać takim UAZem na zlot pojazdów militarnych to straszny obciach… Poza tym nie odmienia się „BornYm Sulinowie”, tylko „Bornem Sulinowie”…

Odpowiedz

Anonymous - 5 marca 2021

Sorry, ale jechać takim UAZem na zlot pojazdów militarnych to straszny obciach… Poza tym nie odmienia się „BornYm Sulinowie”, tylko „Bornem Sulinowie”…

Odpowiedz
Pokaż więcej komentarzy
Pokaż Mniej komentarzy
Schowaj wszystkie

Zostaw komentarz:

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Wszyskie pola są wymagane do wypełnienia.

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze