Edyta Klim

Kinga Łukaszuk i jej rajdowa pasja

„Mam wrażenie, że chyba urodziłam się w samochodzie” – mówi Kinga, która na co dzień jest instruktorką nauki jazdy, a w wolnych chwilach startuje w amatorskich rajdach.

Kiedy i czym przyciągnęły Cię samochody? Od razu wiedziałaś, że to pasja dla Ciebie?

W zasadzie od dzieciństwa interesowałam się nimi – lubiłam podpatrywać, jak tata prowadzi samochód, jak to się w ogóle robi i wyobrażałam sobie, że sama kiedyś będę jeździła. Większość gier, jakie miałam na komputerze, było właśnie w tematyce motoryzacyjnej, a w gimnazjum nawet uzbierałam pieniądze i kupiłam sobie kierownicę do komputera z pedałami, żeby poczuć się jak prawdziwy kierowca! „Młóciłam” wtedy całymi nocami w NFS-y i Rally Championship i myślałam, że też tak chcę, ale w rzeczywistości. Z tego głównie powodu nie mogłam doczekać się osiemnastki, by jak najszybciej pójść na kurs prawa jazdy.

I jak się miała komputerowa jazda samochodem do realnej? Rozczarowanie czy ekscytacja?

Komputerowa jazda samochodem nie ma porównania do realnej jazdy. Szczególnie, że grałam wtedy w gry, które nie były symulatorami. Teraz na rynku dostępnych jest kilka różnych symulatorów, które są na bieżąco udoskonalane, np. Assetto Corsa, gdzie mamy dostęp do realistycznych torów (np. Tor Poznań). Nie grałam w to niestety, bo nie mam profesjonalnej kierownicy do komputera, ale myślę, że to też byłby fajny trening przed realnymi zawodami.

Jaki był ten Twój pierwszy, własny samochód?

Pierwszym była Honda Civic VI generacji, kupiona 3 miesiące po zdaniu prawa jazdy (nagroda za to, że zdałam za pierwszym podejściem). Chciałam wprawdzie Toyotę Yaris, bo na kursie dobrze mi się nią jeździło, ale tato się uparł, że nie będę całe życie jeździła jednym samochodem i stanęło na Hondzie. Wybór był świetny, bo samochód był zgrabny, zwinny i bezawaryjny, więc bezapelacyjnie zakochałam się w tej marce. Jeździłam nią ok. 6 lat, a w 2014 roku postanowiłam zmienić na VII generację, nowszą i lepiej wyposażoną (klima to wielkie dobrodziejstwo w lecie!) i tak mam ją do dnia dzisiejszego.

Do rywalizacji na zawodach masz inny samochód?

Pierwszy raz wystartowałam cywilną Hondą i od razu stwierdziłam, że do takich imprez potrzebne jest jednak oddzielne auto, specjalnie do tego przygotowane. Do rajdów kupiłam Citroena Saxo VTS 1.6 8v. Wcześniej szukałam informacji po różnych forach i stronach, jaki samochód będzie się do tego celu nadawał. Stanęło właśnie na Saxo, również z racji budżetu jaki miałam na tamten czas, a nie był on niestety zbyt wysoki. Myślałam nad Hondą, ale zakup Saxo i części do niego były tańsze.

Jakich przygotowań do startów wymagał?

Seryjne Saxo sprawiało mi dużo problemów, bo prowadziło się nerwowo i niezbyt przewidywalnie – spowodowane to było m.in. uszkodzonym korektorem siły hamowania. W seryjnym fotelu miotało mną na lewo i prawo, przez co kiedyś, na jednym z treningów, nabiłam sobie wielkiego siniaka na kolanie (śmiech). Dlatego zmiany w samochodzie zaczęłam od zamontowania kubełkowego fotela, pasów 4-punktowych oraz zmiany kierownicy na mniejszą. Remont pod względem mechanicznym był gruntowny. Zmodyfikowany został układ hamulcowy i zawieszenie, gdyż uważam, że to z jednej strony większe bezpieczeństwo, a z drugiej – samochód w tym momencie jest przewidywalny i bardzo dobrze trzyma się drogi. Zmieniona została skrzynia biegów na krótszą, bo u mnie seria była dosyć długa i często był dylemat, na którym biegu robić ciasne szykany czy zakręty.

Teraz myślisz, że wybór był dobry? Jakie są plusy i minusy Saxo w sporcie?

Dobre pytanie, jednak ja nie mam porównania do innych samochodów, używanych w sporcie. Czasami marudzę, że mogłam kupić Hondę, bo mi się nią dobrze jeździ, ale to jazda miejska i nie wiadomo, czy jazda sportowa tym samochodem również by mi pasowała. Na dzień dzisiejszy przyzwyczaiłam się już do Saxo, poznałam specyfikę jazdy tym samochodem, a po dokonanych modyfikacjach mogę stwierdzić, że wybór był dobry, bo się prowadzi wyśmienicie! Plusem Saxo w sporcie jest jego mała waga i gabaryty, jest zwinny, lekki i wszędzie się zmieści (śmiech). Silniki 1.6 8v i 16v są również bardzo elastyczne. Samochód jest dynamiczny w każdym zakresie obrotów, szczególnie po zmianie skrzyni. Minusem na pewno jest rozkład masy – ciężki przód i bardzo lekki tył, który lubi uciekać, co jest czasami denerwujące.

Kiedy obudziłaś w sobie chęć do rywalizacji?    

Do jazdy po torze ciągnęło mnie praktycznie od zawsze, choć pamiętam, jak po zrobieniu prawa jazdy sparaliżował mnie pierwszy śnieg. Jednak znajomi postanowili przełamać ten mój lęk i pojechaliśmy pokręcić bączki na pusty plac. W tamtej chwili poczułam, że jest to bardzo fajne i sprawia mi wielką frajdę. Na studiach jednak nie miałam pieniędzy i możliwości na rozwój tej pasji, więc w motorsporcie pozostałam aktywna tylko jako kibic – patrzyłam i marzyłam, że kiedyś nadejdzie też czas dla mnie! Później znalazłam pracę i wtedy pomyślałam, że teraz albo nigdy! Trzeba sięgać po marzenia!

Jak wspominasz pierwsze kroki w jeździe sportowej?

Mój pierwszy start odbył się w 2017 roku – w maju na KJS Puchar Wiosny. Jechałam wtedy cywilną Hondą i pamiętam, jak wtedy patrzyłam z podziwem na te wszystkie rajdówki i myślałam: „co ja tu robię?”. Ostatnia podczas swojego debiutu nie byłam, a to było główne założenie – dojechać cało i nie być na końcu (śmiech). Od czerwca zaczęłam już regularnie startować Saxo w różnego rodzaju KJS-ach, Super Sprintach, Track Day-ach itp. Na początku moja jazda była bardzo nerwowa, nie miałam płynności w operowaniu hamulcem i gazem, kierownicę dokręcałam za mocno, linia przejazdu to była wtedy jakaś abstrakcja i pokonywałam zakręty zupełnie bez planu na ich szybki przejazd. Było mnóstwo stresu i przez to błędów.

Byłaś samoukiem czy korzystałaś z rad bardziej doświadczonych osób?

Na początku byłam samoukiem. Próbowałam szukać wiedzy w internecie i książkach o technikach jazdy sportowej, a potem testowałam różne warianty na zawodach. Jednak z czasem zaczęłam wybierać imprezy, które były treningami z możliwością pojeżdżenia z instruktorem, który pokazywał mi, gdzie robię błąd i jak mam go naprawić. Dużo też pomogła mi „Zuza” (Zuzanna Gawor – Kotkowska) z grupy Mad Cat’s Garage, która na torze Rally Drive pokazała mi, jak ma wyglądać prawidłowa linia przejazdu, objaśniła pracę masą samochodu i doradziła jakie dobrać opony. Na chwilę obecną technikę mam w miarę wypracowaną, ale muszę jeszcze pracować nad prawidłowymi punktami dohamowania i bardziej odważnym używaniem gazu. Co ważne, muszę też się skupić na skoordynowaniu tej techniki z szybszą jazdą, niż miejska (śmiech).

Jesteś także instruktorką nauki jazdy? Czy to dobry zawód?

Tak, pracuję jako instruktor od listopada 2016 roku, a w obecnej firmie OSK Władcy Dróg w Lublinie od czerwca 2017 roku. Aby wykonywać taką pracę, to trzeba ją lubić. Ona wymaga dużej koncentracji, dobrego refleksu i bardzo często – bycia jasnowidzem (śmiech). Trzeba przewidzieć, co kursant może w danej chwili zrobić i mieć gotowy plan na ewentualny ratunek sytuacji… Fajne jest to, że nie ma rutyny, ciągle poznaje się nowe osoby, a każda z nich jest inna. Przez co zakres szkolenia trzeba indywidualnie dopasowywać do danej osoby – nie można działać wg oklepanego schematu, bo wszystko zależy od szybkości przyswajania wiedzy przez kursanta. Praca z ludźmi jest trudna, ale mimo wszystko ja lubię swoją pracę, a do tego, jak się ma zgraną i fajną ekipę to przyjemniej się do niej przychodzi!

Miałaś takie sytuacje w „L”-ce, że strach był na maksa?

Takich sytuacji w mojej pracy jest wiele, jednak człowiek z czasem przyzwyczaja się już do tego i strach robi się coraz mniejszy. W chwili, kiedy kursant popełnia błąd trzeba zachować zimną krew, żeby w porę zareagować tak, by zapobiec ewentualnym, przykrym skutkom jego decyzji. Generalnie im dłużej się jeździ, tym człowiek jest w stanie wykształcić w sobie więcej przeróżnych scenariuszy wydarzeń na daną sytuację, np. na zmianę pasa ruchu. Pamiętam szczególnie jedną sytuację – zbliżamy się do zatoczki, a autobus sygnalizuje zamiar włączenia się do ruchu. Mówię do kursanta: „Uważaj na autobus”, a on bez zastanowienia, bez kierunkowskazu, bez patrzenia w lusterko, odbił kierownicą na lewy pas! Usłyszałam z tyłu przeciągłe trąbienie i pisk opon – już wiedziałam, co się święci! Z szybkością błyskawicy złapałam za kierownicę, odbiłam z powrotem i nic się nie stało… Wtedy przyznam, że mnie zmroziło, a kursant tak się wystraszył, że od tamtej pory zawsze patrzył po dwa razy w lusterko, zanim zmienił pas. O takich sytuacjach to można opowiadać i opowiadać… (śmiech)

Nie masz czasami dość samochodu? Praca w nim i pasja też?

Ja mam wrażenie, że chyba urodziłam się w samochodzie (śmiech). Dla mnie samochód to drugi dom, odpoczywam w nim i się relaksuję (oczywiście w tym prywatnym). Mogłabym jeździć non-stop! Każdy się dziwi, że na zawody dojeżdżam często po 200 km w jedną stronę i mam jeszcze siłę rywalizować, ale dla mnie ta trasa, to swego rodzaju relaks. W pracy czasem zdarzają mi się dni, że mam już dosyć wszystkiego, przy kilku trudnych przypadkach jednocześnie, ale to tylko chwilowe zwątpienie…

Co Ci daje największą frajdę i z czego jesteś najbardziej dumna?

Największą frajdę dają mi starty w zawodach. Jak zbliża się weekend, to czuję ekscytację, że za chwilę znowu będę się ścigała na torze! Dumna jestem najbardziej z mojego progresu w nauce sportowej techniki jazdy. To co było na początku a to co jest teraz – dzieli przepaść! Jest oczywiście jeszcze trochę do poprawy, bo jednak nie jeżdżę zbyt długo (w czerwcu minie rok), ale to ile barier pokonałam, w procesie tego uczenia się, jest powodem do dużej dumy. Fajne jest też to, jak na zawodach padają słowa, że moja jazda się komuś podoba i ktoś mnie podziwia – to też jest powód do zadowolenia. Doceniam również zdobyte trofea, bo przypominają mi, ile pracy w swoje starty włożyłam.

Czy w rajdowym świecie jako kobieta jesteś traktowana jak „maskotka”, czy równoprawny zawodnik i też rywal? Można liczyć na rajdowe wsparcie od kolegów?

Na początku startów obawiałam się mocno o to, że będę wyśmiewana, bo „baba za kierownicą” i co ona tu robi? Jednak pozytywnie się zaskoczyłam, bo było na odwrót. Nikt się nie śmiał, na niektórych zawodach koledzy podchodzili i uznaniem mówili, że fajnie jeżdżę. Często jak np. pakuję koła do samochodu to podchodzi ktoś i pyta czy może pomóc? Zwyczajnie też podchodzą porozmawiać o samochodzie – to bardzo miłe. Moim zdaniem i tak faceci w sporcie traktują nas trochę ulgowo, ale myślę, że dalej widzą w nas rywalki, tylko może troszkę mniej groźne (śmiech). To bardzo miłe, że kobieta w tym sporcie nie jest traktowana jak gorsza kategoria, a przynajmniej ja tak tego nie odczułam.

Jakie masz plany na najbliższy sezon?

W tym sezonie planuję wziąć udział w kilku cyklach. Standardowo będzie to cykl SuperOES na Torze Kielce, jednak postanowiłam spróbować też czegoś nowego i wystartuję w cyklu Interia Drive Cup, Classicauto Cup oraz Time Attack Poland. Jeśli możliwości finansowe pozwolą, to będę szukała także innych zawodów. Myślę, że pojawię się na kilku rundach asfaltowego Pucharu Toru Słomczyn i jakiś mniejszych rally sprintach. Udało mi się również dostać do konkursu organizowanego przez Liqui Moly, w którym za starty w zawodach, aktywność na facebooku itp. zbiera się punkty, a na koniec sezonu można wygrać cenne nagrody. Ponadto chcę z tego sezonu wyciągnąć jak najwięcej nauki i doświadczenia, bo myślę o tym, żeby pójść krok wyżej – do profesjonalnych zawodów, choć na chwilę obecną możliwości finansowe mi na to nie pozwalają….

Fanpage Kingi: https://www.facebook.com/racing.paradise77/

Zostaw komentarz:

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Wszyskie pola są wymagane do wypełnienia.

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze