Kia Lotos Race w Poznaniu – relacja i galeria

W miniony weekend miałam okazję cofnąć się trochę do swojej zawodniczej przeszłości - relacjonuje Magda Wilk. - Razem z Kacprem Wróblewskim, który należy do czołówki kierowców w RPP, poznawaliśmy uroki wyścigowego pucharu Kia Lotos Race.

Dla mnie była to, zabrzmi trywialnie, ale sentymentalna podróż do czasów kiedy to regularnie przez 4 lata żyłam poprzednią edycją tego pucharu. Czy coś się zmieniło? Oprócz nadwozia (wiadomo po kilku latach Kia wprowadziła nowe picanto z mocniejszym silnikiem), to można powiedzieć, że jeśli chodzi o frajdę i dobrą szkołę dla początkująych? Kompletnie nie! I dobrze, bo zamysłem autora było stworzenie pucharu, w którym nie do końca liczy się tylko i wyłącznie samochód ale i umiejętności. Pucharu, w którym nie ma minimum 200 koni pod maską, które w przypadku błędu kierowcy dalej go powiozą. Tutaj zawodnicy mają do dyspozycji auto o mocy zaledwie 85 koni (poprzednie miały  około 70), nie wybaczającego błędów. Jeśli oczywiscie taki się zdarzy to żeby nie wiem jak zawodnik wciskał pedał gazu – strat już może nie odrobic. Laik mógłby powiedziec: gdzie tu caly fan z jazdy? No jest! Na torze! Wśród 17 innych zawodników, którzy jadą praktycznie takimi samymi samochodami. Walka zderzak w zderzak, ocieranie, przepychanie się – to są prawdziwe uroki tego pucharu! To, że tak samo jak jedzie się po prostej to z taką samą prędkością wchodzi się w zakręt – praktycznie nie zwalniając. To też na tej rundzie nie obyło się bez akcji i efektownej jazdy. Były kolizje, otarcia, tasowanie się pomiędzy zawodnikami. Były też dzwony i dach – czyli „standardy”. Jak za starych dobrych czasów!

Bogatą galerię zdjęć z Kia Lotos Race 2014 w Poznaniu zobaczysz tu.

Magda Wilk i Kacper Wróbewski na Kia Lotos Race 2014 w Poznaniu.
fot. Kacper Wróblewski

Wracając jednak do bohaterów minionego wekenedu – to w pierwszym wyścigu triumfował Śmigiel, przed Piotrem Parysem i Rafałem Berdysem. W drugim biegu górą okazał się Lubas, a za nim na metę dotarli Parys i Śmigiel stąd jak widzicie trochę przetasowań było.

Start do otwierającego rundę wyścigu przebiegł bez najmniejszych kłopotów i czołówka w pierwszy zakręt toru „Poznań” meldowała się zgodnie z ustawieniami na starcie. Na początkowych okrążeniach pozycję lidera umacniał Śmigiel, za nim próbowali swych sił Parys, Stanisław Kostrzak, Aleksander Wojciechowski, Berdys i Karol Urbaniak. Walka tych dwóch ostatnich, na pierwszym zakręcie po prostej startowej, dostarczyła sporych emocji już na drugim okrążeniu. Wskutek kontaktu Picanto Urbaniaka wpadło w poślizg na zakręcie zwanym „Baba Jaga” i wyleciało na zewnętrzny pas zieleni. Warszawianin jednak opanował sytuację i wrócił na tor, ale spadł na 3 pozycję od końca.

Gościem specjalnym Kia Lotos Race 2014 w Poznaniu był Kajetan Kajetanowicz
fot. Kacper Wróblewski

Tymczasem na „Uśmiechu Szatana” doszło do kolizji Piotra Belki z wyprzedzanym przez niego Maxem Zschuppe i niestety samochód Niemca pozostał uwięziony w pułapce żwirowej. I chociaż Łodzianin wrócił na tor i odrabiał stracone pozycje, to na trzy okrążenia przed końcem źle wszedł w ostatni zakręt przed prostą startową i z dużą prędkością wypadł z toru, rolując swoim Picanto w żwirze. Obeszło się bez konsekwencji dla zawodnika, ale auto będzie wymagało gruntownych napraw blacharskich.

W czołówce nadal przewagę nad resztą stawki budował Śmigiel, a na drugą pozycję awansował Kostrzak, niestety szczęście Gdynianina nie trwało długo. Kłopoty z hamulcami w aucie Aleksandra Wojciechowskiego skończyły się mocnym uderzeniem w auto Kostrzaka i weteran serii stracił przód swego Picanto oraz pozycję w stawce.

Na ostatnich okrążeniach Karol Lubas pokonał jeszcze Konrada Wróbla i Kostrzaka, awansując na 4 pozycję. Jednak wcześniej faulował Urbaniaka, za co otrzymał po wyścigu karę 30 sekund dołożonych do jego rezultatu. Biegu nie skończyli Belka, Wojciechowski i Zschuppe.

Po starcie wyścigu pierwsze okrążenie należy do najbardziej emocjonujących.
fot. Kacper Wróblewski

Drugi wyścig zapowiadał się bardzo emocjonująco, bowiem zgodnie z regulaminem, ustawienie pierwszej dziesiątki kierowców z pierwszego biegu, na starcie drugiego jest odwracane. Ale szczęście tym razem sprzyjało liderowi mistrzostw. Lubas, który otrzymał karę czasową, spadł w rezultacie na… 10 pozycję. Tym samym zajął pierwsze pole startowe.

Start nie wyszedł mu idealnie, natomiast atomowo ruszył z czwartej pozycji Urbaniak i już w pierwszym prawym wirażu meldował się za zderzakiem lidera. Kolejna sekcja toru to szybkie łuki i mocne hamowanie do „Uśmiechu szatana”, tam jednak doszło do dużego zamieszania, w wyniku którego wszyscy mogący zagrozić Lubasowi stracili pozycje, a samochód Urbaniaka utknął w pułapce żwirowej. Oznaczało to pusty tor i bezstresową jazdę dla 16-to latka z Warszawy, który nie zmarnował szansy i spokojnie dotarł do mety zgarniając komplet punktów za zwycięstwo.

Przez większą część dystansu ścigał go ruszający z 9 pola Piotr Parys, lecz najmłodszy w stawce kierowca nie miał szans na dogonienie rywala. Zatem także samotnie przekroczył linię mety na drugiej pozycji i na takie też miejsce wskoczył w klasyfikacji generalnej.

Triumfator pierwszego wyścigu Michał Śmigiel startował z 10 miejsca i udało się mu wywalczyć trzecie miejsce oraz cenne punkty, dające znaczny awans w tabeli sezonu.

Taki jest sport motorowy…
fot. Kacper Wróblewski

Zdecydowanie źle Poznań będzie wspominać Karol Urbaniak, który spadł z drugiego na trzecie miejsce w klasyfikacji mistrzostw. Powodów do zadowolenia mniej ma Stanisław Kostrzak, który po zmianie zespołu liczył na konkretną zdobycz w Poznaniu, a przez niezawinione kolizje stracił sporo punktów.

W moim odczuciu brakuje kobiecego akcentu na torze i nie mówię tu o hostessach. Za moich czasów było nas kiedyś nawet 9 ale być może jeszcze któraś z pań zdecyduje się bo puchar ma mieć swoją kontynuację rówież w przyszłym sezonie.

Podsumowaując podczas całego wyścigowego weekendu najbardziej podobała nam się właśnie ta seria. Mnie pewnie trochę z sentymentu a Kacprowi, który jest wierny rajdom? Hm,  na początku oglądając treningi czy też czasówki kompletnie nie mógł zrozumieć w czym tkwi urok takiej jazdy. Po obejrzeniu jednak już pierwszego wyścigu „kijanek” zmienił zdanie. Mimo, że są praktycznie najwolniejsze, to jednak najbardziej emocjonujące pod kątem jeżdzenia. W końcu w wyścigach chodzi o to, żeby można było  konkurować z innymi zderzak w zderzak  a nie samemu kręcić czasy na torze. A przynajmnniej takie jest nasze zdanie!

Zostaw komentarz:

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Wszyskie pola są wymagane do wypełnienia.

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze