Kasia, Laura i Jenka: dziewczyny na Harleyach. Rozmowa

Czy rzeczywiście motocykle Harley-Davidson nie są dla kobiet? Czy są za ciężkie, zwaliste i nie do ogarnięcia? Rozmawiamy z trzema motocyklistkami z Warszawy, które opowiadają o swoich doświadczeniach.

Czy poznałyście się za sprawą motocykli, czy też znałyście się już wcześniej?

Laura: Ja i Kasia znamy się na gruncie rodzinnym, bo Kasia jest dziewczyną mojego wujka. W gruncie rzeczy poznałyśmy się przez motocykle, bo ja zadzwoniłam do wujka z prośbą, że chciałabym przejechać się na Harleyu. On przyjechał z Kasią – i w ten sposób się spotkałyśmy.

Jenka: A ja znam Laurę ze szkoły, chodziłyśmy do jednej klasy. Kasię poznałam przy okazji wyjazdu na zlot motocyklowy – bo jej chłopak, Marcin, czyli wujek Laury, miał miejsce dla pasażera na motocyklu i mnie wiózł na zlot do Wrocławia.

Kasia: Tak, ja zawsze jeżdżę swoim motocyklem, więc Marcin ma wolne miejsce, by zabierać pasażerki. Często kogoś zabieraliśmy na zloty. Dziewczyny oczywiście korzystały z takiej okazji, póki nie miały swoich Sportsterów, bo teraz  już wolą jeździć same.

Galeria zdjęć dziewczyn z ich motocyklami oraz z ich podróży tutaj.

Kasia na Harley Davidson Sportster XL
fot. Rafał Wójcik, http://www.facebook.com/analogphotostyle

Jak dawno temu zrobiłyście prawo jazdy? Która z Was jeździ najdłużej?

Laura: Chyba ja pierwsza kupiłam Yamahę, 125 cm ³ na A1, miałam wtedy jakieś 16 lat. To było 4 lata temu. Teraz jeżdżę na Ironie odkupionym od Kasi.

Kasia: A ja tego Irona kupiłam też jakieś 4 lata temu, więc możemy ogłosić remis. Teraz mam Sportstera Customa o większej pojemności.

Jenka: Ja zrobiłam prawo jazdy dwa lata temu, żeby zdążyć przed wejściem nowych przepisów – ale potem nie kupiłam żadnego motocykla, nie jeździłam. Jeździłam trochę podczas wyprawy po Wietnamie, na której byłam z Laurą, ale potem też miałam przerwę. Dopiero w tym roku w lipcu kupiłam Sportstera XL i zaczęłam jeździć, ale na razie ostrożnie. Na początek pojechałyśmy z Laurą we dwie do Chorwacji, żebym się trochę oswoiła.

Opowiedzcie coś więcej o tym wyjeździe do Chorwacji.

Laura: Pojechałyśmy na wakacje, we dwie. To był taki 10-dniowy wyjazd, bez pośpiechu. Pojechałyśmy przez Słowenię i Węgry do Chorwacji – i tam tą piękną drogą wzdłuż wybrzeża na południe. Wracałyśmy przez Słowenię, Austrię i Czechy.

Jenka: Jechałyśmy sobie powoli, podziwiając widoki. Po drodze zwiedzałyśmy, zatrzymałyśmy się w Budapeszcie, podziwiałyśmy jaskinie na Słowenii. A w Chorwacji też nie spieszyłyśmy się zbytnio: było ciepło, piękne miasteczka, piękne morze.

Laura na swoim Ironie.
fot. Rafał Wójcik, http://www.facebook.com/analogphotostyle

Skąd pomysł, by jeździć właśnie na Harleyach? Czy to upodobania rodzinne, czy od zawsze chciałyście taki, a nie inny motocykl?

Kasia: Zawsze mi się podobały choppery i za takimi się rozglądałam. W moim przypadku rolę odegrała też cena – Iron, poza tym, że jest przepięknym motocyklem, także cenowo bardzo dobrze wypadał w porównaniu do innych tej wielkości motocykli dostępnych na rynku. To była miłość od pierwszego wejrzenia plus atrakcyjna cena. Decyzja była prosta.

Laura: Ja już w gimnazjum wymyśliłam, że koniecznie chcę jeździć chopperem, nawet sobie na allegro upatrzyłam taki chopper – 50 cm³. Ale nie udało mi się zdać karty motorowerowej, więc musiałam chwilę poczekać, zdałam A1 i wtedy kupiłam tę 125. A potem wujek zainspirował mnie do tego, że mój motocykl to musi być Harley. Zabrał mnie na zlot na Litwę i wtedy już wiedziałam, że tylko Harley.

Jenka w Wietnamie.
fot. z archiwum Jenki

Jenka: Ja odkąd pamiętam, zawsze w samochodzie czułam się jak w czołgu. A kiedy kolega mnie przewiózł motocyklem, to poczułam, że to jest to. Zanim kupiłam, to o wszystkich motocyklach rozmyślałam pozytywnie. Ale w końcu zdecydowałam się na Harleya – i odkąd go mam, to nie wyobrażam sobie jazdy na innej maszynie.

Dużo jeździcie?

Kasia: Codziennie do pracy. Nawet jeśli mam spotkanie z klientem, to czasem po prostu biorę szpilki i spódnicę na zmianę i jadę motocyklem. Rocznie przejeżdżam około 10 tys. km.

Laura: Ja jeżdżę codziennie do szkoły, o ile jest powyżej 7 stopni. Moja roczna średnia to jakieś 6 tys. km. No i oczywiście poza jeżdżeniem po mieście też uprawiamy spokojną turystykę motocyklową.

Jenka: Ja się staram jeździć jak najczęściej, choć po tej wyprawie do Chorwacji miałam taki moment przesytu. Ale teraz też po mieście jeżdżę, kiedy się tylko da. W tym sezonie zrobiłam jakieś 4 tys. km.

Czym się zajmujecie na co dzień?

Kasia: Ja jestem księgową. Robię obecnie uprawnienia biegłego rewidenta. Pracuję w spółce zajmującej się finansami, m.in. pozyskiwaniem kapitału dla spółek na giełdzie i nie tylko.

Laura: Ja studiuję weterynarię i zamierzam być weterynarzem neurologiem. Pracuję też w firmie tłumaczeniowej i robię korekty tłumaczeń.

Jenka: Ja studiuję na Akademii Sztuk Pięknych i pracuję w galerii sztuki. Jak widać każda z nas robi zupełnie coś innego.

Laura i Jenka na wyprawie do Chorwacji.
fot. z archiwum Laury i Jenki

Macie jakieś nieprzyjemne doświadczenia motocyklowe?

Kasia: No zdarzały nam się wywrotki…

Laura: Ostatnio jechałyśmy we trzy i złapał nas okropny deszcz, nawałnica. Jechałyśmy z 50 km/h, nie dało się szybciej.  Najpierw wywróciła się Jenka, złamał jej się kierunek, poobijała się trochę, więc zaczęłyśmy jechać 40 km/h.  I  wtedy położyłam się ja, poprzycierałam trochę gmole. Stwierdziłyśmy zatem, że teraz to już jedziemy 30 km/h. I tak spokojnie dotarłyśmy do domu, ale to trwało…

Kasia: Ja za to złapałam szlifa jak jechałam odebrać swoje prawo jazdy, na świeżo kupionym Ironie. Zjechałam do baru na poboczu, i wyjeżdżając pod górkę po żwirze trochę za mocno odkręciłam manetkę na nierozgrzanym motorze – sama nie wiem jak znalazłam się prawie w rowie po drugiej stronie drogi. A rów był naprawdę głęboki! Żeby w tym rowie nie wylądować, położyłam motocykl… Takie przygody to chyba nieodłączny element jazdy motocyklem.

Laura: Tak, nie przejmujemy się tym. Na szczęście nic poważnego nigdy nam się nie stało.

Opowiedzcie trochę o zlotach, na które jeździcie.

Kasia: Razem jeździmy na dwa-trzy zloty w roku. Niestety jeszcze nam się nie udało pojechać tak, żebyśmy wszystkie trzy były na zlocie na własnych motocyklach, ale mam nadzieję, że w przyszłym roku się uda. Jeździmy na zlot Super Rally, o ile jest w miarę blisko – tak jak ten na Litwie, o którym wspominałyśmy. Z Marcinem jeździmy również na zloty do Czech i na Słowację do zaprzyjaźnionych klubów. Mam nadzieję, że w przyszłym roku dziewczyny z nami tam pojadą.

Laura: Musze przyznać, że zloty Harleyowe są wyjątkowe, jest taka rodzinna atmosfera. Na nich się zawsze świetnie czułam. Raz zdarzyła nam się niemiła przygoda na zlocie – ale to był taki ogromny zlot różnych typów motocykli…

Laura
fot. Rafał Meszka

Kasia: Mnie się wydaje, że to nie z powodu innych motocykli, tylko to był naprawdę duży zlot, a jak wiadomo w dużej grupie ludzi jest większa szansa na spotkanie kogoś niefajnego. A te zloty Harleyowe, na których bywamy są raczej kameralne, ludzie się znają – więc jest miła atmosfera. Dlatego tam lubimy jeździć.

Dużo jest dziewcząt na takich zlotach?

Kasia: Ogólnie dużo. Ale takich jeżdżących samodzielnie naprawdę mało. Myślę, że boją się tego, że Harleye są dla nich za ciężkie. To fakt, ja sama swojego motocykla nie podniosę. Ale zawsze znajdzie się ktoś, kto zechce pomóc.

Laura: Ja też mam kłopot, na przykład z cofaniem pod górkę – nie mam siły na to. Ale radzę sobie.

Kasia: Można sobie z tym radzić dobierając odpowiednio miejsce do parkowania. Zawsze też można użyć uroku osobistego, prosząc jakiegoś mężczyznę o pomoc. Zresztą, panowie też miewają problemy z tym, że motocykl ich przeważy i się wywraca.

Panowie chętnie Wam pomagają?

Laura: Raczej tak, zdarzyło mi się prosić o użyczenie paliwa, bo zabrakło na autostradzie – i nie było problemu. Za to pamiętam też, że chłopak na Harleyu się nie zatrzymał, mimo że machałam do niego i prosiłam, żeby pomógł mi podnieść motocykl… więc różnie z tym bywa.

Kasia: Ja za to spotykam się z bardzo pozytywnymi reakcjami kierowców, także samochodowych. Jak jadę przez miasto, stoję na światłach – ustępują mi miejsca, zagadują do mnie, zawsze z uśmiechem, podziwem. To jest miłe.

Czy planujecie zmianę motocykla w przyszłości? Czy będziecie wierne Harleyom?

Laura: Prędzej czy później oczywiście zmienimy motocykl na inny, ale ja jestem przekonana, że moim głównym motocyklem zawsze pozostanie Harley. Gdybym miała kiedyś dom i większy teren do dyspozycji, to myślę, że jako drugi motocykl kupiłabym sobie jakiegoś małego crossa, bo to fajne sprzęty są.

Kasia: Tak, ja podobnie. Harley zawsze główny, ale jakiś drugi dodatkowy motocykl kusi.

Jesteście częstymi gośćmi w salonie Liberator w Warszawie?

Laura: no pewnie! Zawsze jak tamtędy przejeżdżam to wpadam na kawę. Zresztą nawet klienci czasem myślą, że ja tam pracuję.

Kasia: Tam się po prostu przyjeżdża jak do najlepszych kumpli. Albo jak do rodziny.

Czyli będziecie w sobotę na Dniu Kobiet w październiku, organizowanym wspólnie z Motocainą?

Kasia: Tak, zdaje się, że mamy tam jakieś punkty programu, które będziemy prowadzić.

Zatem do zobaczenia!

Ilustracją wywiadu są zdjęcia autorstwa Rafała Meszki i Rafała Wójcika, które mozna znaleźć także w galerii. Fanpage Rafała Wójcika znajduje się tu: http://www.facebook.com/analogphotostyle

Zostaw komentarz:

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Wszyskie pola są wymagane do wypełnienia.

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze