Edyta Klim

Karolina Nowicka – Okońska: „Jesteś kobietą – możesz wszystko!”

Karolina Nowicka - Okońska to odważna bizneswoman, która swoją przedsiębiorczością i zapałem stara się zarażać inne kobiety. A jej charakter najlepiej współgra z motocyklami Harley-Davidson!

Od kiedy jesteś motocyklistką?

Motocyklem zaczęłam jeździć w 2004 roku, kiedy studiowałam na kierunku architektura wnętrz. Była taka impreza, chyba nazywała się „Nocny Rajd po Szczecinie” i tam startowały samochody z motocyklami. Ja pojechałam swoim ukochanym, pierwszym autem, starym Volvo serii 360. Jednak, jak zobaczyłam te wszystkie motocykle, jeżdżące między autami i ludzi na nich – to oni byli, jakoś bardziej wyluzowani? Nie, to była pasja! Biła od nich pasja do motocykli. Wtedy właśnie, poczułam, że też tak chcę! Ziarno zostało zasiane i dałam sobie cały rok, żeby zarobić na własne 2 kółka. Kupiłam Hondę Rebel, a raczej chińską jej wersję. Nawet nie umiałam jeździć motocyklem, więc uczyłam się na parkingu między uczelnią a warsztatem. Z różnym skutkiem (śmiech).

Ale potem już było tylko lepiej?

Później, na szczęście, poznałam fajną grupę ludzi i mogłam doszlifować jazdę z bardziej  wprawionymi motocyklistami. Kilku z nich miało Harley’e, a ja lubię rzeczy wyjątkowe, nietuzinkowe. W Szczecinie było ich może 10 sztuk, naprawdę kilka. I były piękne! Wtedy już wiedziałem, że ten mały motocykl, to wcale nie jest dla mnie, bo potrzebuję konkretniejszej maszyny. Szukałam, szukałam i jeszcze pod koniec roku kupiłam Sportstera 883. Wydałam na niego wszystkie pieniądze i jeszcze zrobiłam spory dług u babci (śmiech). Tyle, że ten motocykl był w beznadziejny stanie – tak naprawdę to był złom. No, ale Harley! I tak właśnie stałam się najmłodszym, szczecińskim „harleyowcem” i do tego kobietą. Ojjjj działo się! (śmiech).

Pozostałaś wierna tej marce?

Tak. Mija 14 lat od kiedy jeżdżę Harleyami. Miałam ich kilka, ale najbardziej ukochanym była Dyna Street Bob. Miała naprawdę niesamowitą moc, była szybka i lekka. Można nią było jechać w trasę i przeciskać się między autami w mieście. Teraz jeżdżę Elektrą. Wybór padł na Touringa, bo pokonywałam zawsze duże odległości. Mieszkałam przez 10 lat w Skandynawii, gdzie odmroziłam sobie nie raz kości, jeżdżąc Dyną w niskich temperaturach i ciężko było się na niej spakować. Teraz mam już swoje patenty na bardzo niskie temperatury, a kiedyś jechałam nawet do Polski, jak już padał śnieg!

Jednak znowu myślę o zmianie i oglądam różne motocykle. Wyprowadziłam się z Norwegii (gdzie projektowałam kwartały mieszkaniowe na platformy wiertnicze), bo w Polsce jest po prostu cieplej. Chciałbym coś bardziej praktycznego, niż obecny motocykl, bardziej na dojazdy do pracy (latem jestem spocona jak szczur z powodu ilości owiewek), ale wzrok wciąż kieruje na HD. Z drugiej strony jeździłam każdym typem HD i chciałabym zmiany – ciężka decyzja…

Czym się zajmujesz zawodowo?

Od dwóch lat pracuję, jako doradca pielęgnacji skóry, a od niedawna jestem niezależną dyrektorką ds.  sprzedaży  w dużej firmie kosmetycznej. Moja praca polega na dobieraniu pielęgnacji, idealnie skrojonej do potrzeb danej skóry. Uczę też, jak wykonać makijaż, ale też inspiruję inne kobiety do przedsiębiorczości. Olbrzymią satysfakcję sprawia mi obserwowanie, jak kobiety rozwijają skrzydła w tym biznesie. Okazuje się, że można być spełnioną mamą, motocyklistką i zarabiać – bez poczucia, że rezygnuje się z czegoś ważnego w życiu. Sama mam poczucie, że jestem niezależną bizneswoman, na własnych warunkach.

Najtrudniej jest chyba kobietom pogodzić macierzyństwo z pracą. Jak Tobie się to udało?

Mam dwójkę małych dzieci, przedszkolaków. Najpierw pracowałam w biurze projektowym, ale gdy okazało się, że widzę córkę tylko wtedy, jak ją budzę i jak kładę spać oraz w weekendy – poczułam, że to nie tak powinno być. Nie wyobrażam sobie życia bez pracy i ciężko mi było, kiedy musiałam wybierać między pracą a rodziną. To nie było w porządku! Praca, jaką wykonuje teraz, pozwala mi być niezależną – sama decyduję, kiedy idę do pracy i ile godzin jej poświęcam. Jak np. dzieci są chore, to bez problemu biorę wolne. Polecam ten model pracy każdej młodej mamie, a na dowód tego w moim zespole jest wiele mam. Założycielka naszej firmy życzyła sobie, żeby w jej firmie rodzina była zawsze przed karierą.

Może podpowiesz, co zrobić z odwiecznym problemem – pudrem na wyściółce kasku, zamiast na twarzy?

Tak naprawdę, jest to dość beznadziejna sytuacja! (śmiech) Puder i podkład zostaje, bo wyściółka dotyka bezpośrednio naszej skóry, a do tego są mikro-drgania i po prostu wszystko się ściera. Można wykonać makijaż tak, żeby trzymał się „na mur beton”, ale to nie jest coś, co można robić codziennie, gdyż zbytnio obciąża skórę. Poza tym, kto ma na to czas?
Moja propozycja to dobrej jakości nawilżający, mineralny podkład lub  krem CC (krem koloryzujący), który ładnie wtopi się w skórę i da jej dodatkową ochronę. Na koniec można użyć nawilżającego utrwalacza makijażu w sprayu, ale takiego, który nie zatyka porów (nie każdy się nadaje do użytkowania na co dzień!). Tak naprawdę, problem wyściółki, to wcale nie ten puder, co został na niej – tylko bakterie, jakie namnażają się w jej wnętrzu i jak taki kompres wpływa na naszą skórę. Radzę zainwestować przede wszystkim w dobry spray do czyszczenia wyściółki i nakładać dobry podkład, jak należy i w odpowiedniej ilości.

Jaki jest, Twoim zdaniem, najlepszy i jednocześnie najpraktyczniejszy makijaż „do kasku”?

Szybki i prosty do poprawienia. Kunsztowne kreski i nakładanie cieni mija się z celem, bo zamiast pięknej kobiety, może się skończyć „misiem panda” na motocyklu. Polecam naturalny, prosty makijaż. Taki, który łatwo poprawić. Wystarczy dobry krem CC, wodoodporny tusz do rzęs i nawilżający błyszczyk. Policzki i powieki można musnąć różem czy brązerem. Ja lubię popracować jeszcze z pudrami sferycznymi, które świetnie się trzymają i można nim modelować twarz. Jeżeli chodzi o typ kasku, to w otwartym można postawić na mocne, obłędnie wyglądające usta, a w integralnym na zdecydowane podkreślenie rzęs i brwi. Jednak należy pamiętać, że żaden makijaż nie wygląda dobrze, jak cera nie jest wypielęgnowana…

Twoje działania i praca wspierają kobiety, dodają im odwagi?

Od zawsze ważna była dla mnie emancypacja kobiet. Wierzę, że możemy robić wszystko to samo, co mężczyźni i nawet lepiej! W zasadzie ze mną jest tak, że jak usłyszę, że coś nie jest dla kobiet – to ja na bank będę pierwsza, aby udowodnić, że to nie jest prawda! Pewnie dlatego padło na ciężkiego Harleya, stereotypowo motocykl prawdziwego faceta i klub MC, gdzie tworzenie takiej formacji długo było zarezerwowane tylko dla mężczyzn. A także rozwijanie biznesu, gdzie kobiety wciąż są  spychane do podrzędnych stanowisk i rzadko są na stanowiskach kierowniczych. Wkurza mnie takie myślenie i nie zgadzam się na to, a najlepiej zmieniać świat swoim przykładem!

Kobiety powinny być bardziej męskie?

Nie, ja nie udowadniam, że w męskim świecie mogę być jak facet, przeciwnie, wkraczam w niego na wysokich obcasach i ze szminką na ustach. Czuję się spójna i tego chce dla każdej kobiety! Zachęcam je do tego, żeby prowadziły swoje biznesy i były zgodne z kobieca naturą, bo wciąż naśladując mężczyzn w ich działaniach i logice, można poczuć frustrację lub wewnętrzne rozdarcie, wybierając miedzy rodziną a karierą. Bycie kobietą i myślenie jak kobieta – to nie wada! My myślimy inaczej, ale to nie znaczy, że gorzej. A ja chcę, by kobiety wokół mnie były szczęśliwe i spełnione. „Jesteś kobietą – możesz wszystko!”.

W motocyklowym środowisku kobiety też muszą walczyć o miejsce dla siebie?

Od wielu lat jestem w kobiecym klubie motocyklowym Amazons WMC. Kiedyś środowisko klubów MC było zarezerwowane tylko dla mężczyzn, ale każda kropla dąży skałę. Teraz klub obchodzi dwudziestolecie. Powstało wiele innych klubów kobiecych, więc to już nie jest wyjątek, choć wiele jest jeszcze do zrobienia.

 

Zostaw komentarz:

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Wszyskie pola są wymagane do wypełnienia.

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze