Edyta Klim

Karolina „Guga” Charyło – ciężarówką po Europie

"Codziennie zdobywam więcej doświadczenia, a progres, który tutaj przechodzę jest nieporównywalny z żadnym innym zawodem" - mówi Karolina.

Od kiedy jesteś zawodowym i praktykującym kierowcą ciężarówki? Dlaczego taki zawód właśnie wybrałaś?

Swoją przygodę z ciężarówkami zaczęłam 2 lata temu, gdy mój tata namówił mnie na zrobienie prawa jazdy kat C+E. On sam jest kierowcą ciężarówki i ma firmę transportową w USA.

Czy zdobycie nowych kwalifikacji należało do łatwych?

Do prawa jazdy podeszłam, raczej jak do zabawy – jedynie jako zwiększenie swoich kwalifikacji, gdyż uwielbiam robić wszelkie kursy. Jednak już po pierwszej lekcji praktycznej zakochałam się w jeździe ciężarówką! Powiedziałam wtedy, że to nawet lepsze od jazdy motocyklem (bo jestem również motocyklistką). Poza tym zawsze wiedziałam, że będę wykonywać nietypową dla kobiety pracę, choć nigdy nie podejrzewałam siebie o zostanie kierowcą tak dużego sprzętu (śmiech).

Jakiego typu to sprzęt i w jakim systemie pracy?

Zaraz po uzyskaniu uprawnień znalazłam pracę w Białymstoku na chłodni, w ramach szkolenia w podwójnej obsadzie. Jednak po 2 miesiącach podziękowałam za współpracę, gdyż pracodawca nie był uczciwy. Ta praktyka niewiele mi dała i zraziła mnie do białostockich pracodawców. Po roku odważyłam się ponowić poszukiwania pracy w tym zawodzie i w grudniu znalazłam się w firmie pod Poznaniem, w której pracuję do dnia dzisiejszego. Prowadzę DAF’a CF w tandemie pod plandeką, a zestaw ten mierzy ponad 18m długości. Wożę lekkie ładunki, takie jak izolacje do budynków, czy puste puszki. Jeżdżę w trasy niemal po całej Europie, poza Skandynawią i wschodem Europy, a w domu nie ma mnie przez ok. miesiąc, ale tego nigdy nie da się zaplanować…

Ile później masz czasu na nadrabianie zaległości w domu? I jak radzisz sobie z rozłąką z rodziną?

Po takiej miesięcznej (czy nawet 6-tygodniowej) trasie mam tylko tydzień czasu na własne życie. Czyli: własne, liczne hobby, załatwianie spraw, spotkania z rodziną, pracę w domu i przy domu oraz spędzanie czasu z chłopakiem. W tej pracy największym minusem jest właśnie rozłąka z rodziną i chłopakiem. Jest to bardzo trudne i niekoniecznie do przyjęcia dla innych.

Co Ci sprawiło na początku lub nadal sprawia najwięcej trudności w tej pracy?

W tej chwili największą trudność sprawia mi zapamiętanie przepisów dotyczących kierowców (bo ile krajów – tyle przepisów), rozstanie z bliskimi oraz poczucie uciekającego czasu. Jeszcze parę miesięcy temu do tej listy dodałabym cofanie, ale to już opanowałam i nie boję się już tego wcale (śmiech).

Czy będąc kobietą i kierowcą ciężarówki na każdym kroku czujesz się niejako „zauważona”? Zwracasz na siebie uwagę?

Jako kobieta budzę wszędzie zainteresowanie, nie da się tego nie odczuć (śmiech). Czy  to kierowcy na parkingach, czy magazynierzy lub nawet pracownicy biurowi w firmach, a nawet przechodnie – niejednokrotnie są zafascynowani, jak taka drobna dziewczyna sobie w tym zawodzie radzi. Najczęstszym zachowaniem jest po prostu pokazanie kciuka w górę, ale często też ludzie podchodzą, rozpoczynają rozmowę, chcą uścisnąć dłoń, pogratulować.

Zdarza Ci się nocować samej w odludnym miejscu? Czy na postojach czujesz się bezpiecznie?

Zdarzało mi się nieraz nocować samej w pobliżu firmy, gdzie się ładowałam. Często były to, mrożące krew w żyłach, opuszczone tereny po fabrykach lub zatoczki pod lasem. Może się to wydać śmieszne, ale tam czułam się bezpieczniej. Byłam z dala od skupisk ludzkich, w takich miejscach, gdzie nikt by się nie spodziewał ciężarówki. Największym zagrożeniem są jednak inni ludzie, którzy chcą okraść nas lub nasz ładunek. Najmniej bezpiecznie czuję się na parkingach, gdzie jest wielu kierowców. Mi np. kilka dni temu w Belgii, gdy spałam na parkingu pod stacją benzynową, pootwierali drzwi do przestrzeni ładunkowych. Niestety codziennie słyszę o przypadkach pocięcia plandeki lub włamania właśnie w takich miejscach.

Jako kobieta muszę uważać też na inne zagrożenie, jakim jest gwałt. Tym bardziej nie czuję się wcale bardziej bezpieczna na olbrzymich parkingach, gdzie otoczona jestem przez dziesiątki mężczyzn, którzy nie widzieli własnych kobiet od paru tygodni, niektórzy nawet miesięcy…

Co zrobiłabyś w sytuacji zagrożenia? Jesteś w jakiś sposób na to przygotowana?

Mówi się, że w sytuacji zagrożenia najlepiej jest nie wychodzić z ciężarówki. Ja również uważam to za najlepszy pomysł. Żaden ładunek nie jest tyle wart, co nasze życie. 

W sytuacjach, gdy czuję się zagrożona, spinam ze sobą drzwi pasami, by mimo uszkodzenia zamków nie dało się wejść do środka. Trzymam również gaz łzawiący w zasięgu ręki.

Masz w aucie sporo rzeczy, które ułatwiają Ci życie, nie masz jednak toalety, łazienki. Mężczyźni radzą sobie w takiej sytuacji doskonale (krzaczek im wystarczy), a kobiety?

Nawet innym kierowcom ciężarówek wydaje się, że kobiety mają trudniej z toaletą. Zgadzam się, że jest trudniej, ale podsumowując uważam, że my mamy jednak lepiej pod tym względem. Czy to na stacjach benzynowych, czy na parkingach z toaletami – damskie toalety są znacznie bardziej zadbane od męskich i nie odstraszają nieprzyjemnym zapachem, i wyglądem. Z łazienkami na prawdę nie jest trudno, kobiety nie muszą się wcale obawiać. Na autostradach co parę minut są parkingi z toaletami i stacje benzynowe z restauracjami. Pełna kultura, a na każdej stacji prysznice, na wielu firmach również – wystarczy o nie zapytać.

Na koniec zostawiłam najlepsze, czego mężczyźni bardzo mi zazdroszczą – na prawie każdej firmie transportowej toalety i prysznice damskie są totalnie innej kategorii, niż te męskie. Często męska „toaleta” to odstraszający kontener na zewnątrz, a mnie, jako kobietę, prowadzą do swoich, nowoczesnych i eleganckich łazienek, o jakich mężczyźni w trasie mogą tylko pomarzyć.

Kobiety muszą jedynie zwracać uwagę na to, by na noc nie zatrzymywać się pod firmami, gdzie nie ma toalet oraz, by przejazd przez drogi krajowe zaplanować tak, żeby w miarę szybko dojechać do klienta. W tych wypadkach owszem – przewagę mają mężczyźni. Jednak mimo tylu „niedogodności”, wolę być kobietą, aniżeli stać w kolejkach do męskiego „WC” (śmiech).

Starasz się łapać kontakt z ludźmi w miejscach, gdzie przebywasz? Czy spędzając tyle godzin w swoim tylko towarzystwie, to jest jednak najlepszy stan?

Może tego nie widać, ale jestem typem samotniczki. Bardzo uważnie dobieram znajomych. Do pełni szczęścia jedynie może brakować mi ukochanego, a innym ludziom niestety nie poświęcam zbyt wiele czasu. Skupiam się na sobie, na rodzinie i na swojej drugiej połówce, unikam innych ludzi.

Ubolewam nad tym, że muszę się chować w kabinie, gdy stoję na większych parkingach, a gdy wychodzę pobiegać – nakładam kaptur na głowę, by nie wyjawiać, że jestem kobietą i w dodatku o blond włosach (dla wielu krajów egzotyczną). Chciałabym się czuć swobodnie, ale wolę nikogo nie spotkać. Dlaczego? Bo na parkingu ciężko jest spotkać osobę wartą uwagi. Raczej to są takie osoby, z którymi wolę nie mieć do czynienia, a nawet się ich lękam… Wielu mężczyzn, miłych na pierwszy rzut oka, szybko zdradza swoje prawdziwe intencje. Jako kobieta mam ten instynkt i wolę dmuchać na zimne. Dlatego w trasie nie szukam znajomych.

Czy w takiej pracy jest czas na zwiedzanie? Nie masz czasem takiego niedosytu, że jesteś blisko pięknego miejsca, a nie możesz się tam udać?

Czas na zwiedzanie jest tylko w weekendy, dlatego modlę się zwykle o to, by postój wypadł mi w jakimś ciekawym miejscu. Zawsze przed zatrzymaniem się, sprawdzam na telefonie, czy pobliskie miasteczka są warte odwiedzenia i staram się podjechać jak najbliżej nich. Aczkolwiek trzeba pamiętać, że nasze gabaryty nie dają nam zbyt wielu możliwości, a do miast zazwyczaj mamy zakazy wjazdów. Stajemy więc najczęściej na dużych parkingach przy autostradach i z dala od miast. Jak szczęście pozwoli, to jest szansa dojść gdzieś pieszo. Bywa, że trzeba się wykosztować na taxi liczone w euro. Najczęściej jednak trzeba obejść się smakiem, a entuzjazm przeradza się w smutek, bo nie mamy opcji przetransportowania się tam gdzie byśmy chcieli…

Np. mój wczorajszy postój na ringu Brukseli to ok. 15 minut drogi do miasta, a moim wielkim marzeniem jest zwiedzić tą stolicę. Jednak gdy wzięłam pod uwagę późną porę i to, że nawet z taxi miałabym tylko 3 godziny na zwiedzanie, to na wszystko było stanowczo za mało czasu. Obeszłam się smakiem, było mi smutno i odjechałam w stronę Holandii. Liczę na to, że kiedyś znajdę się znów w tamtym miejscu, ale będę miała choć odrobinę więcej szczęścia. Średnio udaje mi się zwiedzić jakieś miasteczko raz na dwa tygodnie. Nie jest to łatwa sprawa w naszej branży, ale dla chcącego nic trudnego. Na moim blogu widać na to dowody w postaci zdjęć i filmów.

Masz swój profil, na którym pokazujesz swoją pracę – jaki jest cel takiego działania?

Mój profil powstał między innymi z myślą o tym, żeby pokazać ludziom, jak wygląda praca kierowcy ciężarówki. Wiele osób zadawało mi banalne pytania, więc uznałam, że powinnam wstawiać na Facebooka jeszcze więcej zdjęć i nagrywać filmy, tylko po to, by ich uświadamiać. Pomyślałam, że im więcej ludzie zobaczą, tym bardziej będą świadomi, a mnie przestaną męczyć pytaniami (śmiech).

Drugi powód był skutkiem pierwszego. Na moim prywatnym profilu zaczęło pojawiać się zbyt dużo postów o tematyce mojej pracy, więc musiałam oddzielić moje życie prywatne od pracy. Nie każdy znajomy przecież chce codziennie oglądać zdjęcia z moich tras, czy załadunków, a blog jest właśnie dla tych chętnych.

Trzecim powodem jest to, że zawsze bałam się nudnego życia i że skończę jak przeciętny, szary „Kowalski” (bez urazy), o którym świat nigdy nie usłyszał. Stąd od dziecka próbowałam zaistnieć w sporcie i chwytałam się bardzo niecodziennych zajęć dla kobiet.

Co Ci się w tym zawodzie najbardziej podoba?

W tym zawodzie najbardziej podoba mi się to, że każdy dzień to test dla mnie, bo każdego dnia zmierzam się ze swoimi słabościami. Codziennie zdobywam więcej doświadczenia, a progres, który tutaj przechodzę jest nieporównywalny z żadnym innym zawodem. Rozwijam się w szerokim wachlarzu dziedzin, szlifuję różne języki, zdobywam odwagę, staję się pewniejszą siebie i silniejszą osobą. Uczę się też odpowiedzialności i punktualności. Zwiedzam różne kraje i poznaję różne narodowości. Codziennie zdobywam wiedzę, o często skomplikowanych, przepisach dotyczących kierowców w całej Europie. Każdego dnia uczę się nowych manewrów i staję się lepszym kierowcą.

Profil Karoliny na facebooku: https://www.facebook.com/Karolina-GUGA-Trucks-128340847880225/

Komentarze:

Anonymous - 5 marca 2021

Dlaczego co takiego robi?

Odpowiedz

Anonymous - 5 marca 2021

Niech sie dziewczyna nauczy kultury, obrazanie swojego ojca i innych ludzi na fb jes słabe. Beganie nie przyznają sie do niej po tym co robi i jak sie zachowuje.

Odpowiedz

Anonymous - 5 marca 2021

Wstyd dla wszystkich vegan…

Odpowiedz

Anonymous - 5 marca 2021

Veganie przepraszają za Karoline

Odpowiedz

Anonymous - 5 marca 2021

Pirdu pirdu, ta dziewczyna i jej tata gówno wiedza o transporcie w Ameryce…hahaha

Odpowiedz

Anonymous - 5 marca 2021

Dziewczyny uczcie się, nie skończcie jak Karolina, dumb truck driver, to najgorsze co może was spotkać

Odpowiedz
Pokaż więcej komentarzy
Pokaż Mniej komentarzy
Schowaj wszystkie

Zostaw komentarz:

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Wszyskie pola są wymagane do wypełnienia.

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze