Edyta Klim

Kaja Wróblewska – fotografia i rajdy to jej pasja!

Kaja Wróblewska ma 21 lat i pochodzi z Żywca. Jej pasją jest fotografia rajdowa i o niej nam opowiedziała.

Pamiętasz swoje pierwsze kroki w rajdowej fotografii? Radość z pierwszego udanego zdjęcia?

Pierwsze kroki w fotografii rajdowej stawiałam w 2013 roku, wtedy pojechałam na rajd, w którym startował mój brat i tak to się zaczęło. Spodobała mi się ta opcja „kibicowania” z aparatem i już tak zostało… Radość z pierwszego udanego zdjęcia nie była chyba, aż tak wielka jak to, że moje zdjęcie pojawiło się w prasie, jako główna ilustracja z Rajdu Rzeszowskiego! Chyba tak jest, że bardziej cieszymy się, jak inni nas docenią (śmiech).

Jakie zdjęcia lubisz robić?

Od czterech lat zajmuję się fotografią zawodowo (sesje na zlecenie, wesela itp.), a pracuję jako fotograf na rajdach RSMP, tak naprawdę od początku tego sezonu. Największą przyjemność sprawiają mi rajdy, bo jednak tym się otaczam od najmłodszych lat. Uwielbiam też fotografować ludzi, szczególnie podczas jakiś ambitnych projektów, sesji. Wielką przyjemność sprawia mi też robienie zdjęć zwierzętom.

Ta motoryzacja i rajdy – skąd się wzięły w Twoim życiu?

Zainteresowanie motoryzacją zawsze gdzieś się u mnie pojawiało, ze względu na moją rodzinę i dwóch braci. Najstarszy brat Kacper jest kierowcą rajdowym i myślę, że duża cześć osób interesujących się rajdami będzie go kojarzyć. Oczywiście, duży wpływ na moje zainteresowania miał mój tato, który jak byłam mała, zawsze mnie zabierał na rajdy w okolicy Żywca.  Dorastając, spędzałam sporo czasu z moimi braćmi w garażu, rajdy przewijały się koło nas cały czas i tak już zostało (śmiech). Jednak największą moją pasją oczywiście fotografia, choć uwielbiam też jeździć na nartach (jeszcze niedawno zabierało mi to większą część życia, intensywne treningi, zawody itd.).

Próbowałaś swoich sił w rajdach jako zawodniczka?

Pod koniec zeszłego roku wystartowałam z moim chłopakiem podczas ostatniej rundy Gravel Masters w Sobótce, gdzie zajęliśmy pierwsze miejsca w „generalce” i klasie. Był to mój pierwszy raz na prawym fotelu i mam nadzieję, że nie ostatni, ponieważ było to niezapomniane przeżycie!  Na siadanie za kierownicą samochodów rajdowych chyba musze jeszcze zaczekać (śmiech). Brakuje mi doświadczenia, ale chciałabym kiedyś spróbować swoich sił na odcinku i jednak wolałabym siedzieć na prawym fotelu. Co nie znaczy, że boję się jazdy samochodem, wręcz to uwielbiam i sprawia mi to dużą przyjemność!

Do fotografii trzeba mieć smykałkę czy można się jej wyuczyć?

Myślę, że i jedno i drugie jest niezbędne. Można mieć smykałkę czy talent, ale bez włożenia w to ciężkiej pracy i ogromnej chęci rozwoju – nic nie uzyskamy… Fotografii tak czy siak trzeba się wyuczyć. Trzeba mieć ogromną wiedzę techniczną, aby ogarnąć wszystkie sprzęty, z których korzystamy. Ja się ciągle uczę i przede mną jeszcze długa droga.

Czy fotografia sportowa jest trudniejsza do opanowania, niż studyjna? Jakie sprawia trudności?

Zacznijmy od tego, że to są dwie osobne dziedziny fotografii. Fotografia sportowa, jak i fotografia studyjna mają elementy, nad którymi trzeba się pomęczyć. Najważniejsza jest ciągła praca i obycie się ze wszystkim, z czym mamy do czynienia. W studiu największym problemem jest ustawienie światła, a fotografia sportowa posiada „problemów” trochę więcej (śmiech). Przede wszystkim potrzebna jest akredytacja na imprezę sportową, oczywiście można sobie poradzić równie dobrze bez niej, ale jeżeli ma się już jakąś pracę do wykonania – to jest wskazane ją mieć. I chyba to jest główny problem początkujących. Pracujemy oczywiście na zewnątrz i to bez względu na warunki pogodowe, a one potrafią spłatać figla. Przeważnie pracujemy przy świetle zastanym, ewentualnie wspomagamy się lampami, ale to już wyższa szkoła jazdy. Znalezienie dobrego miejsca, przygotowanie wszystkiego i dogadanie się z safeciarzami to kolejne rzeczy, które trzeba „umieć”. Czy to w studiu, czy  na odcinku trzeba wycisnąć zawsze jak najwięcej z tego, co mamy. 

Uczyłaś się od kogoś? Ktoś udzielał Ci wskazówek, był mentorem, czy jesteś samoukiem?

Na początku, przez bardzo długi czas uczyłam się sama, metodą prób i błędów. Starałam się wyszukać jak najwięcej informacji w internecie i podglądałam innych. Moim mentorem, przy którym najwięcej osiągnęłam jest mój chłopak, który też jest fotografem, ale dużo dłużej niż ja. On tak naprawdę najwięcej mi pomógł i zawsze mnie zmusza do roboty (śmiech). Dzięki niemu i mojemu samozaparciu w tym wszystkim – jestem w tym miejscu, w którym jestem. Dziękuję jemu za to z całego serca! Oczywiście nie mogę zapomnieć o rodzicach, którzy pomogli mi w zakupie sprzętu, na którym teraz mogę pracować. A w szczególności nie byłoby to możliwe bez mojego taty, który jeździł ze mną po sklepach i musiał mnie znosić (śmiech), dziękuje Tato! 

Od czego zaczynać taką przygodę z rajdami i fotografią?

Najważniejszą i podstawową rzeczą jest włożyć w to dużo, a raczej mnóstwo pracy. To wieczne kombinowanie i próbowanie wszystkiego, praktycznie nie rozstawanie się z aparatem. Polecam też podglądanie innych, oglądanie ich zdjęć i inspirowanie się. Jednak nie kopiowanie innych, bo warto znaleźć swój styl. Drugą rzeczą jest to, że trzeba to lubić, o ile nie kochać. Niestety nie da się robić zdjęć na rajdach tylko dla kasy, takie jest moje zdanie. Jedyne, co mogę poradzić – to pracować cały czas nad tym, żeby być jak najlepszym!

Oficjalny profil Kai: https://www.facebook.com/wroblewska.photo/

Zostaw komentarz:

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Wszyskie pola są wymagane do wypełnienia.

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze