Edyta Klim

Jesteśmy rodzicami, nie wariatami – wywiad z Agatą Władyczką

Motocyklistka Agata Władyczka wpadła na pomysł kampanii społecznej, której celem jest ocieplenie wizerunku motocyklistów. W tym celu stworzyła serię zdjęć z opisami, na których motocykliści występują wraz ze swoimi dziećmi.

Agata jest wrocławianką, która jeździ motocyklem od 16 lat. Jej przygoda na dwóch kółkach rozpoczęła się od Yamahy XS250, ale szybko wymieniła ją na Drag Stara, którym jeździ do dnia dzisiejszego. Fotografią w różnych dziedzinach zajęła się w okolicy 2008 roku, głównie była to fotografia reporterska, muzyczna itp. Nieco później zajęła się również fotografią rodzinną i wtedy powstała jej strona: http://www.FamilyPhotos.pl

W jakich okolicznościach powstał pomysł na wystawę zdjęć motocyklowych rodzin?

Pomysł Kampanii Społecznej „Jesteśmy rodzicami, nie wariatami” powstał dość spontanicznie i szybko – 15 lutego 2016 było już pierwsze wydarzenie na Facebooku, na którym ogłosiłam kampanię i szukałam chętnych rodzin do mini-sesji. Na początku lutego, tuż po tym jak powstał pomysł akcji, zrobiliśmy szybką sesję z Mariuszem z Motopomocni.pl oraz jego dziećmi, a więc oni od samego początku byli z nami. Pamiętam, że w trakcie tej sesji nie było jeszcze ostatecznego tytułu dla akcji. Zastanawiałam się nad użyciem słowa „dawcy”, gdyż hasło miało być krótkie, mocne i takie, na które zwróciliby uwagę ludzie nie będący motocyklistami. Ostatecznie, po wielu rozmowach wśród znajomych, „dawców” odrzuciłam – jako słowo nie lubiane w tym kontekście.

Ile czasu upłynęło od pomysłu do realizacji?

Czasu było naprawdę mało, gdyż od samego początku partnerem akcji są również Targi Motocyklowe Wrocław Motorcycle Show, które miały się odbyć w tym roku w dniach 12-13 marca i wtedy w Hali Stulecia wystawa miała mieć swoją premierę. A 15 lutego ruszyło wydarzenie, na którym dopiero szukaliśmy chętnych do wzięcia udziału w sesjach! Do tego pogoda – jak to w lutym – była bardzo zmienna i zaskakująca, a założenie od początku było takie, by robić proste sesje plenerowe, kolorowe, bez zbędnych stylizacji, z motocyklami należącymi do tych rodzin – albo wcale. Pewnie byłoby łatwiej nad tym zapanować gdyby zdjęcia, jak w innych akcjach, były robione w studiu. Ale tu miało być kolorowo!

Zgłosiła się wystarczająca ilość rodzin?

Wydarzenie wzbudziło duże zainteresowanie i odzew był duży, co chyba oznacza, że taka akcja była potrzebna. Mnóstwo ludzi pisało do mnie, że bardzo identyfikują się z hasłem i pomysłem kampanii. Na stronie wydarzenia, w którym zbierałam chętnych pojawiało się dużo zdjęć motocyklowych rodzin (https://www.facebook.com/events/902132269883938/). Oprócz tego dostawałam także wiele wiadomości. Więc okazało się, że znalezienie chętnych rodzin nie będzie, aż tak trudne.

Jakie były kryteria ich wyboru?

Wybierałam je na podstawie historii, które opisywali, a były one bardzo ciekawe. Dlatego potem zrezygnowałam ze schematycznych, ujednoliconych opisów pod zdjęciami, a w zamian są te historie, które napisały same rodziny. Nie chciałam bez ich zgody publikować prywatnych wiadomości do mnie, więc później poprosiłam o przesłanie krótkich, oficjalnych opisów, które redagowałam w minimalnym jedynie zakresie. Może efekt jest trochę chaotyczny, bo każdy napisał inaczej – ale na pewno wyszło to bardziej autentycznie! Wybrałam około 20 rodzin, ale już w trakcie umawiania się na sesje kilka odpadło z różnych przyczyn, głównie losowych, więc ostatecznie powstało 17 zdjęć.

Same sesje zajęły dużo czasu? Jak dobierałaś plenery?

Niby 17 zdjęć to nie dużo, a pomysły na ujęcia były dość proste – to rodziny miały być głównymi bohaterami. Wszystkie powstały w ciągu 4 kolejnych dni, a spotkanie z każdą rodziną trwało około godziny. Do tego zdjęcia były robione w bardzo różnych lokalizacjach, a część planów musiała w być „na gorąco” zmieniana, np. z powodu nieplanowanej… śnieżycy! To właśnie zmienna pogoda była największą przeszkodą – chyba wszystkie możliwe pory roku przewinęły się przez te 4 dni, a jedną z sesji w plenerze musieliśmy zrobić już po ciemku. Plenery były wrocławskie m.in. w okolicach Hali Stulecia, Ostrowa Tumskiego, Placu Dominikańskiego, Pasażu Grunwaldzkiego, nad Odrą, w parkingu podziemnym.

Wiele rodzin – i to naprawdę było dla mnie duże zaskoczenie – przyjechało z miejsc bardzo odległych od Wrocławia i większość zabrało ze sobą motocykle! Miejsca sesji wybierałam wcześniej i inne były dla rodzin z motocyklami, inne dla tych, którzy ich nie zabrali. Wspólnie dostosowywaliśmy porę i dzień, a czasem potrzebne były zmiany w ostatniej chwili – w końcu niektórzy jechali z małymi dziećmi z daleka np. rodzina ze Śląska z 9-letnią córką i trzema motocyklami (bo dziewczynka też miała swój). Były też osoby np. z Leszna, Rawicza i innych, nawet dalszych miejsc. To było naprawdę super i raz jeszcze chciałabym bardzo podziękować im wszystkim! To było świetne przeżycie poznać tak pełne pasji rodziny!

Gdzie wystawę można było zobaczyć i czy cieszyła się popularnością?

Jak dotąd wystawa była eksponowana podczas Targów Motocyklowych w Hali Stulecia 12–13 marca 2016 oraz w Pasażu Grunwaldzkim przy wejściu głównym w dniach 1–10 kwietnia 2016, więc sporo osób miało okazję ją zobaczyć. Szczególnie drugie miejsce było dla mnie ważne, bo w ten sposób mogliśmy trafić z hasłem i przekazem kampanii do najbardziej właściwych odbiorców, nie motocyklistów, ale ludzi, którzy często negatywnie motocyklistów postrzegają.

Czy jeszcze gdzieś będzie można ją obejrzeć?

Być może gdzieś jeszcze zostanie pokazana, jeśli będzie taka możliwość. Zdjęcia wraz z opisami są również dostępne na moim fan page’u FamilyPhotos.pl: https://www.facebook.com/familyphotospl.

Ciekawy jest też nieoczekiwany ciąg dalszy akcji, gdyż przez internet dotarła do mnie Anya z Bułgarii, związana z tamtejszym magazynem motocyklowym. Spodobał się jej pomysł kampanii i wysłała mi wiadomość z pytaniem, czy mogą zrobić podobną u siebie, pod naszym patronatem. Oczywiście się zgodziłam i teraz oni są właśnie w trakcie zdjęć, a do ich kampanii przyłączyło się także trochę znanych osób. Wymieniłyśmy wiele wiadomości, gdzie opisałam jak to wyglądało u nas i dowiedziałam się, że u nich też chcą walczyć ze stereotypem motocyklisty – dawcy i wariata. A w haśle i logo bułgarskiej kampanii jest wykorzystane słowo „dawca” właśnie. Więcej o bliźniaczej akcji znajdziecie tutaj: https://www.facebook.com/we.are.parents.not.psychos/

Wierzysz w sens takich kampanii? Czy one coś zmieniają?

Niby motocykli od lat przybywa – nie jest to już nic wyjątkowego, a jednak dużo osób nadal jest negatywnie odbieranych z powodu takiej pasji. Może, gdyby kampania trafiła do szerszego grona odbiorców, spotkała się z ich zrozumieniem, to wtedy byłoby mniej bezsensownych i okrutnych komentarzy pod newsami o wypadkach z udziałem motocyklistów… A może dzięki temu ktoś się zastanowi i choć trochę byłoby bezpieczniej? Gdyby tak się stało choć w minimalnym stopniu – byłby to największy sukces!

Żałuję tylko, że fanpage poświęcony naszej akcji powstał trochę za późno, a wcześniej informacje były umieszczane głównie w wydarzeniach na facebooku, których „żywotność” jest krótka. Byłoby super, gdyby pomysł trwał jakoś dalej, żebyśmy mogli faktycznie zrobić coś dobrego i zmieniać stereotypy.

Zostaw komentarz:

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Wszyskie pola są wymagane do wypełnienia.

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze