Intruder vs America

Nigdy nie przepadałam za motocyklami, które wyglądem przypominały mi wygodną kanapę na kołach, do tego ozdobioną błyskotkami. Domniemana przeze mnie ociężałość tych maszyn, plasowała je na końcu listy najbardziej wyczekiwanych przejażdżek. Tymczasem przyszła kolej na wypróbowanie dwóch -jakby nie patrzeć- przepięknych motocykli, łamaczy moich stereotypów: Suzuki Intruder M800 ze swoją muskularną linią i Triumph America – klasyczny w każdym calu. Zamysł tych jednośladów jest ten sam: przede wszystkim mają pięknie wyglądać. Nie trudno im było spełnić to wymaganie, chociaż trafiają w gusta zupełnie innych użytkowników. Suzuki spodoba się motocyklistom zmieniającym tryb życia na spokojniejszy, którzy przesiadają się z szybkich maszyn na bardziej stateczne. Zabłysną przed swą kobietą nutką romantyzmu, nie tracąc jednak emocji wynikających z jazdy. Triumph wpadnie w oko zagorzałemu zwolennikowi tradycyjnych konstrukcji, który potrzebuje wyróżnić się nietypową jeszcze w Polsce marką w stylu retro ale nie będzie go ujeżdżał na dłuższych dystansach. Pięknie wykrojony zbiornik paliwa, delikatne chromy na tle prężących się muskułów Intrudera oraz trochę futurystyczny tylny błotnik wypadają znacznie korzystniej   niż konserwatywna i już opatrzona, „harleyowa” linia America’i.

Typowo cruiser’owa pozycja za kierownicą z wysuniętymi do przodu nogami wymagała ode mnie chwili przyzwyczajenia, jednak -muszę przyznać- obydwie maszyny są bardzo wygodne i łatwe w prowadzeniu. Niskie siedzenia były dla mnie zbawienne, od razu czułam się odważniej. Mimo swej większej wagi Intruder miał nisko położony środek ciężkości, co pozwalało na lepsze wyczucie motocykla. Jazdy nie przerywały nieprzyjemne wibracje, biegi wchodziły bez zastrzeżeń, a jazda z prędkością 130 km/h to była czysta przyjemność. Odniosłam wrażenie, że ta maszyna potrafiła znacznie więcej niż mogłam z niej wydobyć. America za to, ma się po prostu podobać, kwestia jazdy jest tutaj sprawą drugorzędną; nie zachęca do „odkręcania” swoją leniwą charakterystyką pracy, ale i do manewrów, skrętów, nawrotek. Najlepiej jechać nią przed siebie długa prostą z lekkimi łukami. To także idealny motocykl do przejażdżki nadmorskim bulwarem z prędkością nie większą niż 50 km/h. Musi temu towarzyszyć blask zachodzącego słońca, by odbicie z chromowanych elementów oślepiało oczarowaną płeć żeńską (rzadziej męską). Intruder za to, dostarczy kierowcy nie tylko rzuconych -niby ukradkiem- spojrzeń, ale również przyjemności z jazdy, nie koniecznie pod publiczkę.

Zostaw komentarz:

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Wszyskie pola są wymagane do wypełnienia.

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze