Inteligentne systemy bezpieczeństwa nie takie bezpieczne

Nowe statystyki przeprowadzone w Massachusetts ujawniają słabe punkty zbyt przeładowanych elektroniką aut.

Aby dzisiaj kupić dobre auto wyposażone jedynie w najpotrzebniejsze dodatki, trzeba sięgnąć po modele przynajmniej piętnastoletnie. Choć z jednej strony obecne systemy bezpieczeństwa mogą się wydawać słuszne, ich skomplikowana obsługa i wiara w ich nadopiekuńczość potrafią skutecznie uśpić naszą czujność. To w efekcie sprawia, że zamiast uchronić nas przed wypadkiem, w bierny sposób mogą się do niego przyczynić.

Bryan Reimer, jeden z naukowców Instytutu Technologii Massachusetts podaje jako przykład kontrolkę, która świeci, gdy jesteśmy zbyt blisko poprzedzającego nas samochodu. Zamiast puścić nogę z gazu wpierw musimy spojrzeć, co takiego auto chce nam zakomunikować. W efekcie zamiast zapobiec, powodujemy wypadek.

Innym problemem może być skomplikowanie systemów i ich mało intuicyjna obsługa. Każdy producent ma własne podejście do elektroniki i zanim kierowca nauczy się obsługiwać nowe auto, zawsze mija sporo czasu. To z kolei sprawia, że jakiejkolwiek nowości na desce rozdzielczej poświęci o wiele więcej uwagi niż powinien. Problemy z obsługą aut zmusiły już niektórych producentów do przeprogramowania komputerów pokładowych.

Jeszcze dwadzieścia lat temu bezpieczne auto oznaczało wyposażenie w poduszkę powietrzną, ABS i wspomaganie kierownicy. Teraz takie „surowe” samochody można kupić tylko w formie gokartów czy buggy. Czy całe tony elektroniki są tak naprawdę potrzebne, czy producenci powinni się zastanowić nad tym, że czasem mniej znaczy więcej?

Zostaw komentarz:

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Wszyskie pola są wymagane do wypełnienia.

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze