Honda Gymkhana oczami Moniki Jaworskiej

"A mnie pozostał tylko niedosyt... z powodu czwartego miejsca w klasie open!" - relacjonuje z perspektywy zawodniczki - Monika Jaworska.

Przejazd Moniki Jaworskiej.
fot. Mery

Pod koniec czerwca start w imprezie zaproponował mi Maciej Gonet z krakowskiego salonu Hondy Moto Fun. Niestety wtedy termin miałam już zajęty, ale teraz – już po zakończonym sezonie wyścigowym -chętnie skorzystałam z tego zaproszenia.  W weekend  10-11 września w Warszawie wzięłam udział w finałowej rundzie cyklu imprez Honda Gymkhana. W zawodach startowało 80 zawodników, w tym 8 kobiet na różnego rodzaju motocyklach. W sobotę uczestnicy podzieleni byli na dwie grupy: amatorów, którzy ćwiczyli od rana i zaawansowanych, którzy trenowali popołudniu. Tor był podzielony na 3 sekcje, każda z innymi elementami do ćwiczenia. Pierwszy raz w tym roku miałam okazje jeździć na moim Suzuki DR-Z 400 SM, więc ani ja, ani motocykl, nie byliśmy odpowiednio przygotowani. Udział w zawodach Gymkhany to też nowość dla mnie, więc nie wiedziałam, czego się spodziewać i jak to wygląda.

Dlatego pewnie tak łatwo zdecydowałam się na numer startowy 1. Oczywiście wolałabym numer 100, ale liczby kończyły się na 99. Kilka innych cyfr, które wybrałam, było już zajętych, a jedynka była wolna – nikt jej nie chciał wziąć… Wszystko dlatego, że w niedzielnych kwalifikacjach startowało się według numerów.

Nasza relacja z wydarzenia i galeria zdjęć, kliknij tutaj.

Monika na „fotelu lidera”.
fot. Mery

W dniu właściwych zawodów, rankiem, rozpoczęto rozgrzewkę, choć na zmienionym układzie toru, niż miałoo to miejsce w sobotę. Dopiero później zostały rozstawione pachołki z właściwym układem trasy. Każdy z uczestników dostał mapkę z prawidłowym torem przejazdu odcinka – mozna było go przejść na piechotę. Potem zaczęły się kwalifikacje. Uczestnicy rywalizowali w kategorii open oraz kobiet.

Dzięki temu, że ma się wyższy numer startowy, tym dłużej można się przyglądać przejazdom przeciwników i jest więcej czasu na zapamiętanie prawidłowej trasy. Za podparcie nogą, dotknięcie lub przewrócenie pachołka doliczana jest jedna sekunda kary. Za falstart oraz nie zatrzymanie się w wyznaczonym miejscu również otrzymuje się karę czasową. Przy nieprawidłowym przejeździe trzeba zawrócić i poprawić pomyłkę.

Warto dodać, że przed zawodami i w przerwie między startami zawodniczków Gymkhany, odbył się wspaniały pokaz Takahisa Fujinami – II vice mistrza w trialu na świecie – było na co popatrzeć.

Drugi przejazd odbywa się już według czasów przejazdu z kwalifikacji, od najsłabszego zawodnika do najlepszego. Suma obu czasów przejazdów jest wynikiem końcowym. Większość startujących poprawiała swój czas podczas drugiego przejazdu i co chwilę na fotelu lidera klasyfikacji zasiadał ktoś inny. Ja również poprawiłam swój czas z pierwszego przejazdu 1:02.49 na 1:00:07, co zapewniło mi zwycięstwo w klasie kobiet i czwarte miejsce w klasie open. Zawody po raz piąty wygrał Wojtek Grodzki.

Podium klasy kobiet.
fot. Mery

Ale to jeszcze nie był koniec wrażeń – została walka o puchar prezesa. Do rywalizacji stanęło 16 najlepszych zawodników w systemie pucharowym, niestety odpadłam w ćwierćfinale w walce z Wojtkiem Grodzkim, który wygrał również ten puchar.

Podsumowując: Gymkhana to wspaniała impreza motocyklowa dla każdego. Wymaga zdolności szybkiego pokonywania ciasnych zakrętów, slalomów, nawrotów, ósemek itp. Finałowe wydarzenia miało bardzo dobrą organizację i świetną atmosferę. Umiejętności zdobyte podczas tych zawodów przydadzą się w codziennej jeździe motocyklem.

A mnie pozostał tylko niedosyt… z powodu czwartego miejsca w klasie open!

Zostaw komentarz:

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Wszyskie pola są wymagane do wypełnienia.

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze