Ewa Kania

Fotoradar zrobił jej zdjęcie, na którym widać… jej bieliznę! Sprawa trafiła do sądu

Kierowcy powinni mieć świadomość, że ich zachowanie może być monitorowane przez służby i w każdej chwili mogą znaleźć się w oku kamery lub mieć zrobione zdjęcie. Takiej fotografii nikt się jednak nie spodziewał.

Policja kontroluje używanie telefonów przez kierowców. Oraz ich bieliznę?

Do nietypowej sytuacji doszło, kiedy niejaka Cinzia Lee jechała przez Sydney i w trakcie prowadzenia samochodu, korzystała z trzymanego w ręce telefonu. Australijskie służby są wyczulone na takie zachowanie i nad drogami umieszczono kamery, które rejestrują takie wykroczenia.

Lee została przyłapana na gorącym uczynku i po pewnym czasie otrzymała listowne wezwanie do zapłacenia mandatu. Do korespondencji dołączone było zdjęcie, dowodzące, że złamała ona przepisy. Lecz kierująca nie skupiła się na tym, tylko na fakcie, że na zdjęciu widać było jej bieliznę. Tak skomentowała to później w rozmowie z lokalnymi mediami:

Szok i rozpacz były moją pierwszą reakcją. Można było zajrzeć pod moją spódniczkę, między moje nogi, można było zobaczyć moją bieliznę.

Lee złożyła skargę w tej sprawie, ale w odpowiedzi dowiedziała się tylko, że zdjęcia robione są automatycznie, a potem weryfikowane przez pracownika pod kątem tego, czy rzeczywiście doszło do popełnienia wykroczenia.

Dostała zdjęcie z fotoradaru, poszła do sądu

Kierująca na różne sposoby podkreślała, jak traumatycznym przeżyciem, było otrzymanie tego zdjęcia:

To prawdopodobnie dzieje się częściej, niż sądzimy. Czuję się jak Dawid w starciu z Goliatem, ponieważ nie mam kontroli nad tym, kto widział te zdjęcia… to naprawdę, naprawdę okropne uczucie.

Sprawa trafiła do sądu, który przyznał, że na zdjęciu znajdowała się „wrażliwa zawartość”, ale jest to poza jego kontrolą. Z niezrozumiałych powodów odstąpił natomiast od ukarania kobiety.

Kręcisz w ten sposób kierownicą podczas parkowania? To stary trik kierowców, zapobiegający problemom

Jak policja sprawdza, czy kierowca korzysta z telefonu podczas jazdy?

Cała opisana sytuacja jest bez wątpienia kuriozalna i pachnie sposobem na uniknięcie odpowiedzialności. Fakt, że pani Lee zdecydowała się ubrać w sposób, który odsłania jej bieliznę nie jest problemem służb tylko jej własnym. Dla porządku przypomnijmy, że kamery służące do kontrolowania, czy kierowcy nie korzystają z telefonów podczas jazdy, robią zdjęcia od góry. Jak wobec tego pani Lee się ubrała i co robiła za kierownicą, że na zdjęciu widać było, cytując, „co ma między nogami”, wolimy chyba nie wiedzieć.

Przypomnijmy też, że wnętrze samochodu, to nie wnętrze naszego domu. Jeśli będziemy ubrani w sposób… niekompletny, możemy dostać taki sam mandat, jak za obnażanie się w miejscu publicznym (do 500 zł). To jasno pokazuje, że prawo nie traktuje w tym przypadku wnętrza pojazdu, jako przestrzeni prywatnej, tylko przestrzeń publiczną. Skarżenie się, że fotoradar zrobił nam „nieprzyzwoite” zdjęcie jest równie absurdalne, jak skarżenie miasta, że jego monitoring uchwycił nasze wykroczenie, które popełniliśmy nie będąc w pełni ubrani.

Dodajmy na zakończenie, że polska policja również kontroluje kierowców pod kątem używania telefonów. Do tego celu coraz częściej używane są też drony, więc nie zdziwcie się, jeśli okaże się, że policja zagląda wam do samochodu. Za używanie telefonu w czasie jazdy grozi 500 zł oraz 12 punktów karnych.

Zostaw komentarz:

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Wszyskie pola są wymagane do wypełnienia.

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze