Emocjonujący Załuż dla Wójtowicz
Występ w 37. Bieszczadzkim Wyścigu Górskim Ewa Wójtowicz będzie wspominać długo. W sobotę z powodu awarii silnika mogła być na trasie jedynie kibicem. W niedziele, dzięki całonocnej pracy swojego serwisu - dołączyła do rywalizacji.
Ewa Wójtowicz na trasie 37. Bieszczadzkiego Wyścigu Górskiego. |
![]() |
fot.A. Bar |
– Historia kołem się toczy… Rok temu na przedostatnich zawodach GSMP już w pierwszym podjeździe treningowym w mojej C2 awarii uległ silnik. Tym razem stało się to jeszcze wcześniej, gdyż tuż po zjechaniu z lawety zaczął nierówno pracować, po czym ucichł. Po próbie uruchomienia chodził jak pudełko wypełnione gwoździami, a nie jak zaawansowany mechanizm napędzający auto wyścigowe – wspomina Ewa.
Ewie bardzo zależy na utrzymaniu vice-mistrzowskiego tytułu, więc zespół zrobił wszystko, co możliwe, by mogła wrócić do rywalizacji:
– Na samym początku sobotniej rundy musiałam przestawić się z trybu wyścigowego na tryb zaawansowanego matematyka, gdyż błyskawicznie trzeba było przeliczyć punkty w klasyfikacji rocznej i sprawdzić czy możliwe jest odrobienie strat na wyścigu w Siennej. I te wyliczenia sprawiły, że zmotywowaliśmy się do szukania drugiego silnika – mówi Ewa.
– Na szczęście mój serwis PRS ma swoje kontakty i już po kilku minutach otrzymałam wiadomość, że zastępcza jednostka napędowa czeka na odbiór w Czechach. W tym miejscu chciałam najmocniej jak potrafię podziękować mojemu Tacie, który bez chwili wahania udał się na wycieczkę i przywiózł do Załuża nowe serce do mojego auta. W sobotę kładąc się spać zastanawiałam się czy będzie sens wstawać w niedzielę z samego rana, jednak w środku nocy usłyszałam jeden z moich ulubionych dzięków – moja C2 ożyła, pracowała równo i była gotowa na kolejne zmagania! Więc kolejne podziękowania kieruję do całej ekipy Palonka Rally Sport, która do 3 w nocy uporała się z wymianą całego silnika, czym po raz kolejny udowodnili swój niesamowity poziom profesjonalizmu. Prawda jest taka, że nawet najlepszy kierowca bez zgranego i dobrze przygotowanego serwisu dużo nie osiągnie – podsumowuje zawodniczka.
Po sobotnim kibicowaniu kolegom, Ewa była gotowa z nimi rywalizować:
– 12. rundę GSMP rozpoczęłam w bojowym nastroju, założony na tą eliminację plan był jasny – mimo straconych sobotnich podjazdów musiałam wygrać z Wojtkiem, a dodatkowo po czasach jakie Tomek osiągał dzień wcześniej, pojawiła się realna szansa na wygraną. Walka była niesamowicie zacięta, a do pierwszego miejsca na „pudle” zabrakło mi 0,257 sekundy! A tak zakończyłam 12. rundę na 2. miejscu w klasie i 21. w „generalce”. Po raz kolejny ten sport pokazał mi, że na końcowy sukces nie składa się tylko moja dobra forma i bojowe nastawienie, a niestety i awarie – są nieodzowną częścią całej układanki. Mam nadzieję, że podczas pierwszego październikowego weekendu, na ostatniej w tym roku eliminacji GSMP w Siennej, kibice dopiszą tak samo jak podczas 37. Bieszczadzkiego Wyścigu Górskiego. Serdecznie zapraszam!
Najnowsze
-
Płatne parkowanie a wzrost wypadków motocyklowych – to szokujące dane! Jak jeździć bezpieczniej?
Wydaje się, że przesiadka na jednoślad w mieście to same korzyści - dowiedz się, czy ma to sens i czy jesteś na to gotowy. -
Test BMW 120 – z potencjałem na przyjaciela
-
Nowy Volkswagen Touareg R – flagowy SUV z wtyczką i sportowym zacięciem
-
Foteliki samochodowe na każdą kieszeń: jak znaleźć bezpieczny model w dobrej cenie?
-
Parking w Warszawie: bezkarność na „kopertach” uderza w najsłabszych – kto na tym zarabia? Cena kopert i fałszywych kart
Zostaw komentarz: