Edyta Klim

Rajd Tukan 2015 – zawodniczki enduro

W dniach 8-10 maja rozegrał się Rajd Tukan dla ciężkich motocykli enduro z bazą w dolnośląskim Bardo. Składał się z turystycznej części Adventure i off-roadowej Racing. Przedstawiamy zawodniczki z podium obu klasyfikacji i ich wrażenia.

RACING

Asia „Zaczekaj” Jankowska

Asia pochodzi z najstarszego miasta w Polsce, czyli Złotoryi. Pracuje w branży motoryzacyjnej, przede wszystkim po to, żeby się spełniać swoje motocyklowe marzenia. Odkąd pamięta – to jeździ motocyklem, bo od najmłodszych lat dbał o to jej tato. Pierwszy motocykl prowadziła mając zaledwie 6 lat! Kochała wszystkie motocykle i nawet te sportowe na chwilę skradły jej serce. Posiada teraz dwa: Hondę Transalp na dłuższe wojaże i Suzuki DR-Z 400 do ostrzejszej jazdy off-road, głównie w weekendy.

Asia zajęła I miejsce w Rajdzie Tukan, Klasie Kobiet:

– Nie biorę udziału w żadnych zawodach profesjonalnych i Rajd Tukan był moim pierwszym, amatorskim rajdem enduro. Startowało w nim wielu znajomych, więc i ja postanowiłam sprawdzić siebie i motocykl. Rajd mnie zaskoczył pozytywnie, szczególnie odcinkami specjalnymi, które mimo, że nie były jakoś specjalnie trudne, to były wymagające. Największym wyzwaniem był dla mnie odcinek specjalny w Kłodzku, ponieważ był on dość zróżnicowany – składający się z: błota, stromych zjazdów i podjazdów oraz z prostych, dość szybkich fragmentów. Odcinek wymagał dość sprawnego orientowania się w terenie, oraz szybkich i pewnych decyzji. Gdzie był kawałek prostej na której można było się rozpędzić, tam lada moment mógł wyskoczyć stromy zjazd  z ostrym zakrętem, bądź duża kałuża, w której nie wiadomo co się skrywa. Mój wynik mnie satysfakcjonuje i szczerze mówiąc nie spodziewałam się zajęcia pierwszej lokaty, ponieważ pozostałe dziewczyny były bardzo dobrymi rywalkami. Cały Rajd czułam ich oddech na moich plecach (śmiech). Śmiem nawet twierdzić, źe gdybym startowała na podobnym motocyklu co dziewczyny – to jednak nie miałabym szans na pierwsze miejsce. Pocieszam się w ten sposób, że brak umiejętności nadrabiam lżejszym motocyklem (śmiech). Z całą pewnością, warto było w Rajdzie Tukan wystartować – mówi Asia, która ocenia trudność rajdu na 7 w skali 1-10.

Natalia „Demolka” Sobocka

Natalia kocha konie mechaniczne i te prawdziwe, ponieważ zawodowo jeździ konno. Pracowała także w salonie Hondy, pisała o motocyklach, a teraz rozważa zawód instruktora nauki jazdy kat. A. O motocyklu marzyła, odkąd pamięta i czekała tylko na dogodną chwilę, aż do 2012 roku. Wybrała enduro, bo lubi dostać w kość i jest odporna fizycznie. Lubi też lasy i różne odludzia, gdzie tylko taki motocykl ją może zawieźć. Po fascynacji modelem Africa Twin trafiła na Dominatora i to od niego postanowiła zacząć motocyklową przygodę. Pierwsze kilometry pokonywała podróżując asfaltami po Polsce, później kumple z forum hondadominator.pl pokazali jej jak się jeździ w terenie i… przepadła! W tym samym roku pojechała na Bałkany. Jazda crossowa też się Natalii podoba, jednak upodobała sobie bardziej trasy przeprawowe i rajdowy tryb życia. Dakar? Może kiedyś…

Natalia zajęła II miejsce w Rajdzie Tukan, Klasie Kobiet:

– Rajd Tukan to były moje absolutnie pierwsze zawody – impreza organizowana przez znajomych i dla znajomych. Lubię rywalizację, ale w tym przypadku to był bardziej pretekst do spotkania. Stopień trudności rajdu oceniłabym na 6. Uwielbiam techniczne odcinki „pod presją”, kiedy musisz myśleć jak pokonać to, co przed Tobą, jednocześnie nie odpuszczając gazu. Szybkie nawroty, podjazdy i zjazdy, hopki, single-tracki, jazda w krzakach (śmiech). Lubię dynamiczną jazdę, ale najtrudniejszy był dla mnie najszybszy OS rajdu. Nie przepadam za odkręcaniem na szutrze, bo zawieszenie w Dominatorze nie zawsze pozwala cieszyć się prędkoscią. Na dodatek na tym odcinku po przejechaniu kałuży zgasł mi motocykl i spędziłam parę minut próbując go odpalić. W końcu strzał z pięści (najlepszy sposób na 20-sto letnie Hondy) obudził moduł i pognałam na metę!

Wyniki są super, zresztą my czasem razem jeździmy i wiadomo było, że różnice będą niewielkie. Fajnie jest, jak dziewczyny dają radę, a nie płaczą przed podjazdem, że się nie da… Aga i Aśka to równe babki, więc zabawa w gonienie była przednia! (śmiech) Chciałabym podziękować wszystkim, którzy pomogli czy przyczynili się do tego, że mogłam wystartować w niedzielę. Po sobotnich OS-ach pojechaliśmy jeszcze w teren, bo było nam jak zwykle mało offu (śmiech) – i tam udało mi się wywalić motocykl podczas próby przejechania rzeki. Na szczęście silnik nie zassał dużo wody i po akcji ratunkowej w niedzielę, rano stawiłam się na starcie OS Poligon Kłodzko. Jednak bez bezinteresownej pomocy paru osób nie byłoby to możliwe. I to jest właśnie duch Tukana! Fajnie było przyjechać na tak świetnie zorganizowaną imprezę i widzieć, jak wszyscy są równie zadowoleni! Tak – po stokroć warto było wystartować! – podsumowuje wesoło Natalia.

Agnieszka „Managa” Maniurska

Agnieszka mieszka w małym miasteczku w województwie śląskim, otoczonym lasami i polami. Niedawno skończyła studia, więc ma sporo czasu na swoje ulubione zajęcia: jazdę motocyklem, rysowanie i malarstwo na porcelanie. Jej staż na motocyklu to już prawie 7 lat, a pierwszym modelem, na którym jeździła była Honda NX125 Transcity. Mimo, że w jej rodzinie przewijały się jakieś stare motocykle, to dopiero motocykl crossowy, zobaczony na bazarze, obudził w niej pożądanie i motywację do zrobienia kat. A. Początkowo wybierała asfalt, ale również w przypadku Agnieszki to forum hondadominator.pl ukształtowało jej zamiłowanie do jazdy w terenie. Od czterech lat jej motocyklem jest Honda NX 650 Dominator, która do lekkich nie należy, ale to jej nie zniechęca, a wprost przeciwnie – stanowi wyzwanie. Mówi o sobie, że jest „początkującą offroadowiczką” i bardzo się przykłada do poprawienia techniki jazdy.

Agnieszka zajęła III miejsce w Rajdzie Tukan, Klasie Kobiet:

– Na zawody jeżdżę, żeby zweryfikować czego się do tej pory nauczyłam, rozwijać się i uczyć. Chociaż w mojej części kraju nie ma za dużego wyboru w takich rywalizacjach, więc zostaje mi najwyżej ściganie się ze znajomymi (śmiech). Na Rajd Tukan zdecydowałam się z trzech powodów: 1. nie znam innych takich rajdów offowych dla „krówek”, 2. pierwsza edycja tego rajdu zbierała dobre opinie, więc wiedziałam, że i w tym roku będzie super (chociaż nie spodziewałam się, że aż tak!), 3. ze względu na ludzi i atmosferę.

Największym wyzwaniem była dla mnie droga na rajd, bo miałam założone świeże kostki, więc jazda 200 km po asfalcie do najprzyjemniejszych nie należała, chociaż w piątek udało mi się połowę trasy zrobić po szutrach. Sam rajd był do przejechania dla każdego, szczególnie, że było sucho, więc dałabym mu 5 w skali trudności do 10-ciu. Trudnością mogło być przełamanie się np. przy stromych podjazdach, czy zjazdach (dla mnie to ostatnie), no i kwestia opanowania maszyny na wolnych, ale technicznych odcinkach. W sumie to zaskoczyłam sama siebie, że dałam radę, że się niczego nie bałam i przejechałam całość rajdu w miarę bez strat – to najważniejsze! Najtrudniejszy był ostatni OS Kłodzko, bo był długi i zróżnicowany, jednakże z każdego odcinka wracałam z uśmiechem na twarzy i chętnie przejechałabym go jeszcze raz! Jeżdżę dość spokojnie, zachowawczo, techniczne, więc wyzwaniem była potrzeba ścigania się i wyzwolenia w sobie tych pokładów energii i adrenaliny, które dałyby mi tego kopa. Z pozostałymi dziewczynami wiedziałam, że nie wygram, bo wiem co potrafią (śmiech) i nie miałam też w planie jechać na 100%. Chociaż ta świadomość, że ktoś mi mierzy czas, a do tego zaraz ktoś mnie może wyprzedzić – wyzwalała sporo adrenaliny. W przyszłym roku zamierzam więcej z siebie wycisnąć i celem na pewno nie będzie tylko przejechanie, ale objechanie innych! Oczywiście wszystko w ramach dobrej zabawy – podsumowuje wesoło Agnieszka.

ADVENTURE

Lżejszą trasę do pokonania mieli zawodnicy zgłoszeni w Adventure. Nie jechali na czas, a wg roadbooka, który wskazywał drogę i miejsca, gdzie czekały zadania sprawnościowe do wykonania i umysłowe zagadki do rozwiązania. Trasa była tak skonstruowana, by pokazać piękne miejsca Dolnego Śląska i bliżej je poznać.

GPS zaprowadził policję do złodzieja samochodów
Rajd wygrała Maja Staniszewska, która jako jedyna wyjechała na trasę motocyklem sportowym. Maja doskonali jazdę na torze i jest najszybszą kobietą w Polsce w zawodach MotoGymkhana, a tym razem odebrała najwyższe trofeum w zupełnie innych zawodach:

– Na rajdzie bardzo mi się podobało, pojechałam tam trochę się wyciszyć, polatać po winklach, pooglądać widoki, porobić zdjęcia i ten plan to w 100% zrealizowałam. Dlatego wolałam jechać sama, niż w grupie i chyba nawet kilka osób miało mi to za złe. Zadania nie były trudne, ale niektóre wymagały chwili skupienia, nie dało się ich rozwiązać „po łebkach”, co mi akurat bardzo się podobało. Fajnie, że były zróżnicowane, chyba jedyne zastrzeżenie to takie, że punkty zbierało sporo osób i trzeba było czasem czekać na swoją kolej. Trochę mnie zaskoczyło zamkniecie trasy przez rajd samochodowy i nawet przez sekundę rozważałam, żeby olać dalszy ciąg rajdu i pojeździć sobie bez celu, ale uznałam, że skoro już mam jeździć – to lepiej wg jakiegoś planu. Ogólnie było świetnie i bawiłam się super! Oczywiście nie spodziewałam się zwycięstwa, bo pojechałam tam tylko dla odpoczynku od toru i gymkhany, ale w sumie to bardzo się cieszę, bo puchar jest śliczny! – mówi Maja.

Volkswagen Caddy California z mini kuchenką oraz dachem panoramicznym - ideał na camping?
Jagoda Lazarek z Łodzi zajęła III miejsce w Adventure. Motocyklem jeździ od 2012 roku i zdecydowała się na razie na taką formę zawodów. Nad jazdą terenową pracuje i być może za rok zobaczymy ją w kategorii Racing:

– Rajd bardzo mi się podobał i był to mój pierwszy start w imprezie o takiej formule z roadbookiem. Nawigacja nie sprawiła mi problemu, dobrze się w tym czuję, a sama trasa była bardzo ładna i udało mi się zobaczyć wiele nowych miejsc. Okolice Szczelińca, Radków, Karłów, Pasterka – to takie trochę „moje” miejsca, w których byłam wiele razy przy okazji wspinania się w „piachach” (Łódzki Klub Wysokogórski ma w Pasterce swoją bazę wypadową) – miło było tam wrócić. Długość trasy była dobra, ok. 180 km, włączając objazd wymuszony przez kolidujący rajd samochodowy. Zadania na trasie były zróżnicowane, niektóre wymagały logicznego myślenia, inne trochę wysiłku, ale to dobrze, bo trzeba było się przez chwilę zastanowić, a nie strzelać. Do niektórych zadań robiły się dość długie kolejki, zwłaszcza do takich, w których trzeba było bić rekordy – np. najdłuższy czas trzymania kanistra nad głową (śmiech). Jechałam z założeniem, żeby przejechać całą trasę i znaleźć wyznaczone punkty. Wykonywanie zadań było dodatkową zabawą, niektóre udało się zrobić lepiej, inne słabiej. A dodatkową, miłą niespodzianką był osiągnięty wynik – 3. miejsce. Za rok też na pewno przyjadę! – podsumowuje Jagoda.

 

Komentarze:

Anonymous - 5 marca 2021

Fajne kobitki 🙂

Odpowiedz

Anonymous - 5 marca 2021

Dają radę nasze kobiełki

Odpowiedz
Pokaż więcej komentarzy
Pokaż Mniej komentarzy
Schowaj wszystkie

Zostaw komentarz:

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Wszyskie pola są wymagane do wypełnienia.

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze