Driftingowe fotografowanie – felieton Joanny Garlickiej

"Próba fotografowania wszystkiego, zatrzymania pędzącej rzeczywistości" - tak opisuje swoje życie z fotografią driftingu 22-letnia Joanna Garlicka.

Początek… to końcówka 2005 roku. Exacta vx 1000. Zdjęcia czarno-białe. Czasem wywoływane samodzielnie w ciemni. To próba fotografowania wszystkiego, zatrzymania pędzącej rzeczywistości, stawianie kolejnych wyzwań, szukanie swojego tematu.

Joanna Garlicka
fot. z archiwum Joanny Garlickiej

Z czasem zaczęłam fotografować rajdy przygodowe, bardziej znane jako adventure racing. To sport jeszcze mało popularny w naszym kraju, ale bardzo ciekawy. Zafascynował mnie na tyle, że sama zaczęłam startować w takich zawodach. O drifcie z zamiłowaniem opowiadał mi Narzeczony, dla którego jest on pasją. I tak się zaczęło. Czytałam artykuły, oglądałam filmy, by dowiedzieć się więcej.

W tym sezonie miałam okazję być na pięciu rundach SSS Drift Cup, zorganizowanych przez Stowarzyszenie Sprintu Samochodowego. Początkowa eliminacja: Bemowo. Pierwsze emocje wzbudzane przez obecność na prawdziwych zawodach, niemal ocieranie się o driftujące samochody, obserwowanie przejazdów w parach. Myślałam, że jak zrobię ostre zdjęcia z bliska, to wystarczy. Dopiero wtedy jednak przekonałam się, ile wyzwań stawia fotografowanie ślizgających się jak po tafli lodu samochodów. Do tego prowadzonych przez ludzi z pasją, którzy umieją czerpać z tego niesamowitą i wręcz zaraźliwą radość.

Asia wciąż szkoli swoje umiejętności fotografowania, choć jej zdjęcia są już bardzo profesjonalne.
fot. Joanna Garlicka

Z każdą rundą czerpałam z fotografowania i samej obecności na zawodach coraz większą przyjemność. Jazda przez wiele kilometrów, wstawanie o świcie, dzień spędzony na lotnisku. Obserwacja, jak powstaje trasa przejazdowa, jak przebiegają treningi, kwalifikacje. Potem zjawiskowe tsuiso – uwieńczenie rywalizacji. Wszystko to coraz bardziej wciągało mnie w świat driftu. Po rundzie w Pruszczu Gdańskim, gdzie dzięki uprzejmości WPR Drift Team, miałam okazję poczuć jak to jest siedzieć na prawym fotelu driftwozu, pędząc bokiem przez trasę, jeszcze bardziej zakochałam się w tej dyscyplinie. Powstał też pomysł na zdjęcia „on board” w przyszłym sezonie, inne kadry, może i filmy. Dzięki wskazówkom i uwagom, jakie dostaję po opublikowaniu coraz nowszych galerii, mogę się rozwijać i wiem nad czym pracować.

Ciągle zastanawiam się jak najlepiej oddać istotę tego sportu, jak zaprezentować to wszystko, co się tam dzieje, oddać należycie klimat. Nie jest to łatwe, ale czuję, że wreszcie znalazłam swoją dziedzinę fotografii, która jest dla mnie pasjonująca.

Kiedyś niewiele mogłabym o tym sporcie powiedzieć, dziś nie wyobrażam sobie innego życia. Wciąż czytam o driftingu i – jeśli jest taka możliwość – jeżdżę na zawody. Wciąż czerpię radość z oglądania programów, czy filmów związanych z tą dyscypliną.

W nowy sezon wkraczam jako fotograf gotowy na wyzwania i PR-owiec SaikoD Drift Team.
Do zobaczenia na zawodach!

Zostaw komentarz:

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Wszyskie pola są wymagane do wypełnienia.

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze