Dodge Tomahawk w wersji mini. Prawie Dodge i prawie Tomahawk
Pamiętacie szalony motocykl sprzed lat, który zasadniczo był silnikiem z Dodge’a Vipera z dokręconymi kołami? Chińczycy zrobili jego prawdziwie „chińską” podróbkę.
Tomahawk to realizacja jednego z najbardziej szalonych pomysłów w historii motoryzacji. Motocykl o konstrukcji podporządkowanej jednemu elementowi – silnikowi V10 o pojemności 8,3 l pochodzącym z Vipera. 507 KM oraz 712 Nm maksymalnego momentu obrotowego mówią same za siebie. Jego osiągi nie zostały ostatecznie potwierdzone, a producent szacował prędkość maksymalną (zmieniając po drodze kilka razy zdanie) na 480 km/h (!). Jest to de facto jeżdżący prototyp, który nie ma homologacji drogowej i sprzedano go w prawdopodobnie 9 egzemplarzach, wycenionych na 550 tys. dolarów za sztukę.
Jeśli zawsze chcieliście postawić w garażu to czyste szaleństwo na kołach, ale z oczywistych względów nie mogliście, to w chińskim serwisie Alibaba możecie znaleźć… no cóż… jego tanią, chińską podróbkę. Jak zresztą widzicie na powyższym zdjęciu, ten motocykl marki Trumki, był stylizowany, żeby wyglądać jak Tomahawk. Jest od niego znacznie mniejszy i sprawia trochę wrażenie projektu, przy którym w miarę zdolny mechanik dłubał w wolnym czasie w swoim garażu. Ale przynajmniej ma podwójne koła i taką samą, niewygodną pozycję, w której leżymy na silniku.
No właśnie – co to za bestia będzie warczeć pod naszym brzuchem? Po pięć charakterystycznych otworów z każdej strony nawiązuje do jednostki V10, ale tu cylinder jest tylko jeden. Czterosuwowy silniczek o pojemności 150 ccm rzuca na tylne koła całe 10,7 KM i 9,8 Nm. Trochę szkoda, bo właściciela tego „cacka” objedzie niejedna „stodwudziestkapiątka”. Wrażenia rodem ze skutera dopełnia bezstopniowa skrzynia biegów.
Dodge nazywał czasem Tomahawka „toczącą się rzeźbą”, odnosząc się w ten sposób do braku homologacji drogowej, niesamowitego, technicznego wyglądu oraz zapewne bardzo trudnego prowadzenia, przerażających osiągów i niewygodnej pozycji. Trumki nie przeraża osiągami (jest raczej przeciwieństwem tego) i nie wygląda zbyt imponująco, ale za to na bardzo niewygodny środek transportu. Ale kosztuje zaledwie 1020 dolarów plus koszty przesyłki i podatków. To może w takiej cenie ktoś się skusi?
Najnowsze
-
Znaleziska sprzed ponad 4000 lat na budowie drogi S1. Co dalej z budową ekspresówki?
Budowa dróg często wiąże się z występowaniem nieprzewidzianych utrudnień. Rzadko zdarza się, aby były one tak interesujące jak te na budowie drogi ekspresowej S1 między Oświęcimiem i Dankowicami, gdzie odkryto cenne pozostałości sprzed tysięcy lat. -
Jeden jechał za szybko, drugi wymusił – kto jest winny w tej sytuacji?
-
Co z nowym podatkiem dla kierowców? Rząd ma nowy plan, jak uderzyć nas po kieszeni
-
Minister Gawkowski stracił samochód za 100 tys. zł. Oszukali go metodą „na bliźniaka”
-
Ile samochód przejedzie na rezerwie? Ile pojadę z zasięgiem 0 km?
Zostaw komentarz: