Chevrolet Captiva w kobiecych rękach – zimowy test

Podobno każda kobieta potrzebuje oparcia prawdziwego twardziela i szuka bezpieczeństwa. Gdy za oknem śnieg po kolana, na ulicach lód a jazda po mieście i parkowanie przypomina off-road, dobrze mieć nie tylko mężczyznę przy boku, ale i „terenówkę". Czy testowany Chevrolet Captiva zasługuje na to miano?

fot. Chevrolet

Słońce nareszcie zaświeciło nad Warszawą, więc nastroje wszystkich poszybowały w górę. Mój też. Na spotkanie z Chevroletem Captivą mknę z niecierpliwością i uśmiechem. Samochód czekają 6-dniowe testy, a ja przygotowałam przed nim szereg zadań. Cel jest jeden: zdemaskować, czy ten siedmioosobowy model to auto z terenowymi aspiracjami, czy może grzeczny samochód dla wielodzietnej rodziny?

Przy pierwszym spojrzeniu granatowa Captiva wypada w moich oczach zaskakująco korzystnie. Być może to efekt kobiecej przypadłości przykładania wagi do koloru lakieru. Ja sądzę, że to pięknie mieniące się na masce słońce, a tak naprawdę wyjątkowo udana barwa głębokiego granatu nadwozia. Zgrabna sylwetka z subtelnymi, chromowanymi listwami i grillem, oraz delikatnymi relingami dachowymi zaprasza do dokładnego obejrzenia sporej gabarytowo Captivy.  Widać, że projektantom zależało, by auto z zewnątrz krzyczało: „jestem terenówką!”. Tu nie chodziło o mały, grzeczny SUV, stąd wiele akcentów podkreślających „off-roadowy” styl: szeroko rozstawione przetłoczenia na masce, dodatkowe wloty powietrza na błotnikach, zabezpieczenia spodu drzwi i nadkoli czarnymi plastikami oraz przodu nadwozia srebrną osłoną. Mocny charakterek pod maską podkreślają z tyłu dwie rury wydechowe. Samochód zapowiada się niepokornie.

fot. Magda Drzewiecka

Na wszystkich z góry
Wsiadając do środka liczę na podobnie pozytywne odczucia, niestety tu spotyka mnie spore rozczarowanie. Wnętrze jest przerażająco plastikowe i to nieomalże w każdym calu – nieciekawa konsola centralna jest szara, nijaka – jakby zabrakło na nią pomysłu stylisty. Skóra na skórzanych fotelach dziwnie się marszczy, przypominając obicie torebką-reklamówką. Brakuje też elektrycznej regulacji foteli, bo przy dość ciężkim oparciu siedzenia trudno szybko wyregulować pokrętłem odpowiednie pochylenie nie łamiąc przy tym paznokci.

Z funkcjonalnych rozwiązań moją uwagę zwraca ergonomicznie umieszczone sterowanie radiem w kierownicy (choć przyciski są nieco zbyt duże), system audio ze sporymi pokrętłami i liczne, dość pojemne schowki. Te są nieomalże wszędzie i czynią samochód przyjaznym zarówno dla kierowcy jak i wszystkich pasażerów. Jest schowek w podłokietnikach w pierwszym i drugim rzędzie siedzeń, schowek w konsoli centralnej, miejsce na kubki dla pasażerów drugiego rzędu, miejsce na kubki pod konsolą centralną, schowek przed pasażerem (klimatyzowany), schowek przed przednią szybą (na kobiece blibeloty idealny), niewielki schowek w podsufitce. Przede kierowcą jest dużo przestrzeni, a widoczność do przodu wręcz doskonała. Świat obserwuję z góry, a w srogich, zimowych warunkach drogowych, czuję się pewnie i bezpiecznie. Już po paru przejechanych kilometrach wiem, że w Captivie panuję nad sytuacją. Pora, by Captiva zmierzyła się z moimi zadaniami. 

fot. Magda Drzewiecka

Cel 1 – przetrwać zimę
Gdy na termometrach minus 20 stopni, pierwsze o czym myślę po zajęciu miejsca na zmarzniętej skórze siedzeń, to by po kilku klilometrach ogrzało mnie cieplutnie powietrze z nawiewów. Niestety Cptivę przewidziano raczej do klimatu Hiszpanii niż mroźnej w tym roku Polski. Auto albo nagrzewa się we wnętrzu za słabo, albo za mocno – manualna klimatyzacja jest trudna do wyregulowania i mało intuicyjna. Z zimą nie daje sobie też rady dieslowski silnik – rano odmawia mi kilkakrotnie posłuszeństwa, ale po kilku cierpliwych próbach ostatecznie postanowia współpracować. Po dojechaniu do pracy stwierdzam, że w fotelu kierowcy jest naprawdę wygodnie.

Latem powinno się testować cabriolety, a zimą terenówki. Pora więc na sprawdzenie możliwości Captivy na śliskim podłożu. Auto napędzane na cztery koła (dołączany tylny napęd) pewnie trzyma się zaśnieżonej drogi, bez trudu mknie przez podwarszawskie, nawet te polne arterie, wyprzedzając samochody, które nie dają rady na zasypanych śniegiem nawierzchniach. Ma się wrażenie, że auto może wszystko, nie dając kierowcy odczuć, jak bardzo niebezpiecznie może być pod warstwą białego puchu, czy że lepiej nieco zwolnić. To oszukańcze odczucie stabilności weryfikuje szybko gwałtowne hamowanie, gdzie do uszu doiega chroboczący ABS. Lepiej zwolnię. Przy wyjeżdżaniu z małej uliczki tył Captivy zalotnie się narzuca, jakby chciał o sobie przypomnieć, że istnieje. Może to i lepiej, teraz wiem, że Captiva ociężałą terenówką nie jest. Lubi czasem zaszaleć.

fot. Chevrolet

Test 2 – szybko zrobić samochód siedmioosobowy
Testowana przez nas Captiva to auto siedmioosobowe i rozwiązanie to wydaje się być wygodne, gdy zależy nam na podróżowaniu większą grupą. Oczywiście istnieje również możliwość kupna modelu bez dodatkowego rzędu siedzeń, zatem czy te dwa dodatkowe miejsca to może marketingowy chwyt? Postanawiam sprawdzić. Bez czytania instrukcji i specjalnego przygotowania zapraszam na przejażdżkę grupę koleżanek. Otwieranie siedzeń okazuje się dziecinnie proste – wystarczy pociągnąć za małą dźwignię, by siedzenie wyłoniło nam się z podłogi bagażnika i powtórzyć tę czynność, by szybko i sprawnie je złożyć (łącznie z zagłówkiem). Gdy ruszyłyśmy, podróżujące podczas jazdy komentowały, że komfort jazdy ich zaskakuje na plus. Według moich testerek także miejsca na nogi i głowy jest sporo; zarówno na środkowej, jak i tylniej kanapie jeździ się jak pełnoprawny pasażer, nikt nie czuje się pokrzywdzony.

Cel 3 – przewieźć rower
Captiva to duży samochód, więc powinna mieścić odpowiedni bagaż. Decyduję się na… rower. Zima nie pozostawia mi złudzeń – na razie nie pojeżdżę. Rowerek nie jest dziecinnym trójkołowcem, a ważącą 20 kilogramów, solidną Holenderką. Powoli przymierzam się do bagażnika. Miłym zaskoczeniem jest łatwość ulokowania w nim bagażu – choć odległość progu bagażnika od podłoża wydaje się spora, to przestrzeń bagażowa nie jest ulokowana wysoko, dzięki czemu nie muszę się zbytnio siłować. Wystarczy lekko podnieść rower, wsadzić do bagażnika i…  go zamknąć! Captiva to dopiero drugi SUV w mojej karierze, który tak szybko i skutecznie przeszedł mój rowerowy test. Zbędne było składanie drugiego rzędu siedzeń, nie było nawet konieczności jego przesuwania.

fot. Chevrolet

Captiva jest też świetna na zakupy: gdy chcę dołożyć do bagażnika siatkę, otwieram jedynie tylną szybę, a nie całą klapę bagażnika – to wygodne. Producent deklaruje, że przestrzeń bagażowa Captivy to 465 litrów, a po złożeniu środkowej kanapy wzrasta do 930 litrów – to w zupełności wystarczy na małą przeprowadzkę. 

Cel 4 – usłyszeć, co powie krytyczna koleżanka
Pora na opinię przyjaciółki – estetki. Daję jej 5 minut na szczerą, subiektywną opinię.
– Samochód jest ładny, zwraca uwagę spora sylwetką. Wyglądasz w nim poważnie, jakbyś miała dużo dzieci i co ranek odwoziła je do szkoły – powiada rzeczona. Podobnie jak ja, chwali granatowy odcień „głęboki i zgodny z marynarskimi trendami w modzie”. Podoba się jej trzeci rząd siedzeń, ale załamuje ręce patrząc na deskę rozdzielczą: – Ojej, a jak czytać z tych wskaźników? Strasznie niejasne. A jaki nieładny plastik i czemu to takie szare? – lamentuje. Jej zdaniem we wnętrzu auta brakuje jakiegoś jednego elementu, który byłby charakterystyczny i który dobrze by zapamiętała. – Jak na niego patrzę w środku to jest taki przeciętny i mam wrażenie, że jak odejdę, to nic już nie będę pamiętać – kwituje przepraszająco. Specjalnie się jej nie dziwię.

fot. Chevrolet

Cel 5 – wjadę w nietypowe miejsce parkingowe
Zima ma to do siebie, że doskwiera nam na każdym kroku – również przy szukaniu miejsca parkingowego. Obserwując zmagania kierowców osobówek na pełnych śniegu parkingach stawiam przed Chevroletem nowy cel – wjedziemy w najgorszą koleinę w kopnym śniegu… i wyjeżdżamy. Auto daje sobie świetnie radę z wysoką zaspą, która była kiedyś miejscem parkingowym. Forsuje ją bez trudu imponując nie tylko mi, ale podejmującemu wcześniej próby zajęcia tu miejsca kierowcy Golfa. Wysokie położenie fotela kierowcy pozwala mi na precyzyjny ogląd sytuacji dookoła auta i manewrowanie w niewielkiej przestrzeni. Zdecydowanie gorzej jest z wyjazdem. Z boku Captivy i zaraz za nią złośliwie zaparkowały długaśne Transity. Widząc to już wiem, że spóźnię się na spotkanie. Ale kto nie próbuje… Ze względu na gabaryty auta musiałam poprawiać się chyba z 15 razy, ale faktem jest, że wyjazd udał się bez problemu; układ kierowniczy reaguje nawet na niewielki ruch wieńcem. Dzięki dużemu przeszkleniu nadwozia i sporym lusterkom wyraźnie widziałam ile mam jeszcze miejsca do przeszkody. Udało się! 

Z zegarów wieje nudą i są mało czytelne, zwłaszcza prędkościomierz.
fot. Magda Drzewiecka

Cel 6 – pościgam się i będę pierwsza
Co potrafi 2-litrowe serce Captivy, które bije z mocą 150 KM? Całkiem sporo. Choć przyspieszanie do setki trwa (wg producenta) 12 sekund, nie odczuwam tego jak wieczność. Plamą na honorze tego Chevroleta jest za to automatyczna skrzynia biegów, która podobnie, jak w testowanym przez nas Chevrolecie Cruze (niebawem jego test) zmienia biegi ospale na tyle, że można się zniecierpliwić, zwłaszcza przy wyprzedzaniu. Radą na to jest korzystanie z możliwości samodzielnej zmiany biegów. Nie zależy mi specjalnie w tego typu samochodzie na tym, aby być przed wszystkimi ruszając spod świateł, ale miło spostrzec, że daleko w tyle nie zostaję. Zamiast pierwszego miejsca w sprincie mam za to gwarancję bezpiecznej, stabilnej jazdy, skuteczne tłumienie nierówności i dobre trzymanie w zakrętach. W zimowych warunkach to dla mnie bardziej cenne niż triumf w ulicznych mistrzostwach. Dieslowski silnik Chevroleta ma jeszcze jeden atut – niskie spalanie. Podczas naszego testu nawijane na licznik kilometry nie przekładały się proporconalnie na rychły opad wskazówki poziomu paliwa – to niezwykle przyjemne odczucie. Nasze spalanie w trasie oscylowało wokół 8 l./100 km, a w mieście około 11 litrów. To naprawdę niewiele jak na tak duży i ważący prawie 1,8 tony samochód.

fot. Magda Drzewiecka

Widzi mi się
Uczciwie pisząc, Captiva to nie jest samochód, o którym śni się po nocach, auto marzeń o niezwykłych właściwościach, osiągach i powalającym designie. To jednak auto, na które można liczyć jak na sprawdzonego przyjaciela. Jest dobrze przygotowany do pomocy w różnych warunkach, wiernie towarzyszący nam w drodze i dbający o nasz komfort, nie powoduje prozaicznych problemów. Trzeba też powiedzieć, że nie zaskakuje specjalnie niczym nowym, jednak dla niektórych może to być zaletą – wszystko jest w nim przewidywalne. W kilka sekund może stać się z miejskiego samochodu na zakupy, dużym samochodem rodzinnym, czy idealnym na wypady ze znajomymi. Boi się trudnego offroadu, lecz lubi tereny miejskie: krawężniki, dziury, koleiny – z nimi rozprawia się należycie. Nie ma się czemu dziwić –  to tylko SUV, a nie pogromca dżungli i pustyni. A może aż? Zainteresowanych napewno ucieszy cena – Captivę kupimy już za 81 tysięcy złotych.

Na tak
– stylizacja nadwozia
– przestrzeń w środku
– dodatkowe siedzenia 

Na nie
– kiepska jakość materiałów i stylizacja wnętrza
– zbyt duża kierownica, małe, nieczytelne wyświetlacze, manualna klimatyzacja

Testowana wersja
Captiva 2.0 CTDi 150KM LT HIGH, 7-osobowa 

Moc [KM] – 150
Pojemność [cm3] – 1991
Układ cylindrów – Rzędowy
Ilość cylindrów – 4
Ilość zaworów na cylinder – 4
Maksymalny moment obrotowy [Nm] – 320
Prędkość obrotowa dla maksymalnej mocy [obr./min.] – 4000
Napęd Typ – Wszystkie koła
Skrzynia biegów- Automatyczna, 5 biegów
Rozstaw osi [mm] – 2705
Szerokość całkowita [mm] – 1850
Wysokość całkowita [mm] – 1755
Długość całkowita [mm] – 4635
Minimalna pojemność bagażnika [litry] – 85
Masa własna [kg] – 1835
Dopuszczalna masa całkowita [kg] – 2505
Ilość miejsc – 7
Pojemność zbiornika paliwa [litry] – 65
Prędkość maksymalna [km/h] – 180
Przyspieszenie 0-100 km/h [s] – 12.2
Zużycie paliwa W mieście [litry/100 km] – 11
Poza miastem [litry/100 km] – 7.3
Średnie [litry/100 km] – 8.7

Komentarze:

Anonymous - 5 marca 2021

Holenderka wlazła bez składania 2 rzędu siedzeń ?
Co mała musiała być

Odpowiedz

Anonymous - 5 marca 2021

hihi ale fajne autko, kciałabym takie 🙂

Odpowiedz

Anonymous - 5 marca 2021

mnie też się podoba ale to dlatego, że ja bardzo lubię duże.. samochody 😉

Odpowiedz

Anonymous - 5 marca 2021

fajniejszy jest Ford Kuga !!!.

Odpowiedz

Anonymous - 5 marca 2021

Miałam okazję testować. Samochód raczej przeciętny. Ani to w jedną, ani w drugą. Trochę Daewoo, trochę Opla, a niestety z przewagą tej Koreańskiej krwi. Silniki albo zbyt mulące, albo zbyt palące. Ogólnie – tanie (w każdym znaczeniu tego słowa;)).

Odpowiedz

Anonymous - 5 marca 2021

Witam, a ja mam taką Captiv kę już od ponad 3 lat – prezent urodzinowy od męża. Nie było mowy o „małym autku” bo wożę dzieci 🙂
Jako matka polka na polskich drogach, po zrobionych 70 tyś, tirze który mnie zepchnął do rowu, panu któremu się spieszyło i mi rozwalił lusterko cieszę się że jest to auto na które zawsze mogę liczyć, wszystko przewieżć i czuć się bezpiecznie wśród „niby-kierowców”.
Przyznaję że wnętrze nie jest zbyt dopracowane a materiały kiepskiej jakości ale czekam na „poprawioną” wersję która ma wejść na rynek w marcu przyszłego roku. A mąż już obiecał że kupi. Myślę że za tą cenę Captiva nie ma konkurenta.
A dodatkowe siedzenia są bardzo wygodne gdy dzieci chcą zabrać swoich małych znajomych do kina, na konie, zaprosić do domu itp

Odpowiedz

Anonymous - 5 marca 2021

Kuga za ciasna, a Captiva jak na Chevroleta bardzo poprawna…, pojemna i wygodna. Zaskakująco dobrze się prowadzi. Ciekae autko 🙂

Odpowiedz

Anonymous - 5 marca 2021

hihi ale fajne autko, kciałabym takie 🙂

Odpowiedz

Anonymous - 5 marca 2021

mnie też się podoba ale to dlatego, że ja bardzo lubię duże.. samochody 😉

Odpowiedz

Anonymous - 5 marca 2021

fajniejszy jest Ford Kuga !!!.

Odpowiedz

Anonymous - 5 marca 2021

Miałam okazję testować. Samochód raczej przeciętny. Ani to w jedną, ani w drugą. Trochę Daewoo, trochę Opla, a niestety z przewagą tej Koreańskiej krwi. Silniki albo zbyt mulące, albo zbyt palące. Ogólnie – tanie (w każdym znaczeniu tego słowa;)).

Odpowiedz

Anonymous - 5 marca 2021

Witam, a ja mam taką Captiv kę już od ponad 3 lat – prezent urodzinowy od męża. Nie było mowy o „małym autku” bo wożę dzieci 🙂
Jako matka polka na polskich drogach, po zrobionych 70 tyś, tirze który mnie zepchnął do rowu, panu któremu się spieszyło i mi rozwalił lusterko cieszę się że jest to auto na które zawsze mogę liczyć, wszystko przewieżć i czuć się bezpiecznie wśród „niby-kierowców”.
Przyznaję że wnętrze nie jest zbyt dopracowane a materiały kiepskiej jakości ale czekam na „poprawioną” wersję która ma wejść na rynek w marcu przyszłego roku. A mąż już obiecał że kupi. Myślę że za tą cenę Captiva nie ma konkurenta.
A dodatkowe siedzenia są bardzo wygodne gdy dzieci chcą zabrać swoich małych znajomych do kina, na konie, zaprosić do domu itp

Odpowiedz

Anonymous - 5 marca 2021

Kuga za ciasna, a Captiva jak na Chevroleta bardzo poprawna…, pojemna i wygodna. Zaskakująco dobrze się prowadzi. Ciekae autko 🙂

Odpowiedz
Pokaż więcej komentarzy
Pokaż Mniej komentarzy
Schowaj wszystkie

Zostaw komentarz:

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Wszyskie pola są wymagane do wypełnienia.

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze