Bielizna termoaktywna na motocykl Brubeck – test

Dla niektórych sezon motocyklowy wcale nie kończy się wraz z nadejściem pierwszych chłodów. Istnieje wiele sposobów, by się przed nimi ochronić. Grunt, to odpowiednia bielizna termoaktywna. Tym razem, po lupę wzięłyśmy produkty firmy Brubeck.

Choć byliśmy świadkami kilku ciepłych dni, to zachmurzone niebo i wszechogarniający ziąb ostatnimi czasy mogą sprawić, że wyjście na zewnątrz wydaje się przykrą koniecznością. Wracają magiczne wspomnienia „dni gorącego lata” i motocyklowych wojaży. Na przejażdżkę jednak nigdy nie jest za późno. Wystarczy jedynie odpowiednio się ubrać. Proste, czyż nie? A ubranie ma być nie byle jakie, bo o charakterze termoaktywnym. Tym razem do naszej redakcji trafiła odzież firmy Brubeck.

Trzeba przyznać, że bielizna termoaktywna to wspaniałe akcesorium. Producenci dwoją się i troją, by wykorzystać odpowiedni splot włókien, a następnie ułożyć i rozrzedzić materiał w najbardziej strategicznych (czyt. potliwych) miejscach, aby uzyskać najlepszy efekt użytkowania produktów przez klientów.

Pierwsza myśl? Dobre, bo polskie! Wszystkie akcesoria, jakie było dane mi testować zostały wykonane z grubej dwuwarstwowej dzianiny termicznej, która – według opinii wielu ekspertów i samego producenta – przeznaczona jest do użytkowania w ekstremalnych warunkach pogodowych. No dobrze – a jak to się ma w praktyce?

Niedzielny poranek. Szybka kawa, mała przekąska. Po spełnieniu formalności pora na przyjemności. Szybko włożyłam na siebie testowane produkty: bluzkę i kominiarkę, a całość dopełniłam kombinezonem i kaskiem. Zaraz po zamknięciu drzwi zostałam uderzona chłodem. „Nie, nie, nie – marsz pod kołdrę” – powiedziały wówczas jednogłośnie wszystkie części mojego ciała. Po krótkim dialogu i nakazie milczenia, mogłam już spokojnie zasiąść na motocyklu.

Choć słońcee przebija się przez chmury, wciąż jest zimno…
fot. Jan Zagrodzki; janzagrodzki.com

Ad rem – kominiarka świetnie dopasowuje się do kształtu głowy – nie odstaje, a żaden ze szwów nie uwiera głowy po nałożeniu kasku. Produkt został wykonany z 62% polamidu, 36% polipropylenu i 2% elastanu. Dzięki temu, kominiarka dobrze radziła sobie z odprowadzaniem wilgoci powstałej na zewnętrznej warstwie materiały w wyniku dłuższej przejażdżki. Co ważne, kominiarka „oddycha” nie tylko w okolicach twarzy, ale również na skórze głowy i karku.

Wydaje mi się, że warto tu wspomnieć o wykonaniu warstwy wewnętrznej testowanego egzemplarza. Producent wykorzystał jony srebra, które mają neutralizować rozwój bakterii i redukować niezbyt przyjemne zapachy. I rzeczywiście, coś w tym jest. Ani po pierwszym, ani po kolejnych użyciach nie dało się zaobserwować żadnych drażniących zjawisk.

fot. Jan Zagrodzki; janzagrodzki.com

Jest jednak jeden minus, niezbyt znaczący, jednak testowana kominiarka była w kolorze białym. W takim wypadku nawet najnowsze rozwiązania technologiczne nie mogą poradzić nic na zabrudzenia, które są natychmiastowo widoczne. Na szczęście, z praniem kominiarki nie ma problemów, zaprogramowanie pralki na temperaturę 40 stopni zupełnie wystarcza, by uporać się z wszelkimi zabrudzeniami nie pozbawiając tym samym właściwości termicznych produktu.

fot. Jan Zagrodzki; janzagrodzki.com

Teraz pora na słów kilka dotyczących t-shirtu. Bluzka początkowo wydała się bardzo nieodporna na uszkodzenia mechaniczne. Bałam się, że materiał po zaczepieniu o rzep przy kombinezonie może się porwać. Szczerze powiedziawszy, sprowokowałam taką sytuację i ku mojemu zdziwieniu – nic takiego nie miało miejsca. T-shirt idealnie przylegał do ciała i dzięki płaskim szwom nie pozostawił na ciele żadnych śladów odcisku w miejscach szycia materiału. W momencie startu pomyślałam jedno: „ciepło”. Zaczęłam się bać, że po godzinie jazdy będę pływać. Do niczego takiego nie doszło, a co więcej nadmiar potu produkowany przez organizm koszulka bezproblemowo odprowadzała, a w miejscach newralgicznych zapewniała szybki przepływ powietrza.

Ponadto, bluzka po kilku praniach nie rozciągnęła się, nie utraciła też głębokiego czarnego koloru. Jazda motocyklem zaś przy dosyć niskiej temperaturze wciąż sprawiała przyjemność. Co ważne, materiał jest zupełnie miękki w dotyku i nie spowodował jakichkolwiek podrażnień na skórze.

fot. Jan Zagrodzki; janzagrodzki.com

Podsumowując, na hasło Brubeck mówię: absolutnie tak! Nie dość, że produkty mają szerokie zastosowanie – na przykład bluzka idealnie sprawdza się podczas codziennego, porannego biegania – to, w dodatku przyzwoicie radzi sobie podczas jazdy motocyklem. Nikt mi teraz nie powie, że sezon motocyklowy ma jakiś koniec – wystarczy jedynie dobra bielizna termoaktywna.

Zostaw komentarz:

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Wszyskie pola są wymagane do wypełnienia.

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze