DeLorean – autonomiczny i elektryczny – jest mistrzem driftu!

Nadal uważamy, że najwięcej frajdy dają "analogowe", spalinowe samochody. Ale na przejażdżkę takim DeLoreanem nie trzeba byłoby nas namawiać.

Niezwykły pojazd jest dziełem inżynierów z Uniwersytetu Sanforda, którzy przerobili DeLoreana z 1981 roku na prawdziwy driftowóz. Auto ma między innymi zmodyfikowane zawieszenie, elektronicznie uruchamiane hamulce, częściową klatkę bezpieczeństwa oraz kubełkowe fotele z szelkami. Za odpowiednią do driftu moc odpowiadają dwa silniki elektryczne, generujące 700 Nm maksymalnego momentu obrotowego każdy.

Samochód kontrolowany jest przez specjalnie przygotowany program, który potrafi w sposób niezwykle precyzyjny panować nad nim. Dzięki dwóm antenom komputer może określić położenie DeLoreana z dokładnością do 2,5 cm.

W pierwszej fazie projektu samochód potrafił tylko rozpocząć i utrzymać drift wokół na przykład słupka. Był to duży sukces zespołu nad nim pracującego, ale mieli oni bardziej ambitne plany.

Po czterech latach MARTY, bo tak ochrzczono autonomicznego, driftującego DeLoreana, ponownie wyjechał na plac, pokazać czego się przez ten czas nauczył. A nauczył się pokonywać duży tor w jednym, nieprzerwanym poślizgu.

Przyznacie, że robi wrażenie, prawda? Inżynierowie z Uniwersytetu Stanforda są bardzo dumni ze swoich osiągnięć, ponieważ nie o dobrą zabawę tu chodziło. A w każdym razie nie tylko o zabawę. Jak tłumaczą, utrzymanie pojazdu w poślizgu wymaga wyjątkowej precyzji i koordynacji. Konieczne jest odpowiednie dozowanie gazu oraz skrętu kół, żeby kontrolować tor jazdy sunącego bokiem auta. To zupełnie nowe umiejętności dla systemów autonomicznych, które są zwykle rozwijane z myślą o unikaniu sytuacji, w których pojazd traci przyczepność.

Co więc da nam samochód z takimi możliwościami? Jak zwracają uwagę członkowie zespołu, wystarczy spojrzeć na kierowców rajdowych. Bardzo rzadko trzymają kierownicę prosto, szczególnie na luźnych nawierzchniach. Nieustannie korygują tor jazdy i walczą o zachowanie kontroli nad samochodem nieustannie znajdującym się na granicy, nie tylko przyczepności, ale i kierowalności. Często też sami wywołują kontrolowany poślizg, aby móc na przykład szybciej pokonać ciasne zakręty i nawroty. Inżynierowie z Uniwersytetu Stanforda chcą, żeby ich autonomiczne pojazdy nabrały podobnych umiejętności, co pozwoli im na lepsze reagowanie w sytuacjach kiedy auto wpadnie w poślizg, albo trzeba będzie wykonać nietypowy manewr w celu uniknięcia kolizji.

Zostaw komentarz:

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Wszyskie pola są wymagane do wypełnienia.

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze