Alonso triumfuje w deszczowej Malezji

Fernando Alonso z teamu Ferrari najlepiej poradził sobie w zmiennych warunkach podczas GP Malezji i na mecie wyprzedził Pereza oraz trzeciego Hamiltona.

Fernando Alonso
fot. Ferrari

Zanim jeszcze rozpoczął się wyścig, realizatorzy telewizyjni skupili się na pogodzie. Prognozy nie były optymistyczne – nadciągała ulewa.

Kiedy kierowcy ustawili się na polach startowych i czekali na okrążenie formujące, zaczęło lekko kropić, by po starcie rozpadać się na dobre. Niestety, pierwsze okrążenia były znów pechowe dla Michaela Schumachera oraz Romaina Grosjeana. Schumacher – jak przyznał po wyścigu – został uderzony przez Francuza, co skończyło się piruetem i spadkiem o kilka pozycji w dół. Kolizja z Schumacherem nie była jedynym pechem kierowcy Renault. Na piątym okrążeniu przy silnie padającym deszczu Romain wypadł z toru. Niestety bolid zakopał się w pułapce żwirowej i nawet prośby o wypchnięcie na tor nie przyniosły efektu, co w rezultacie oznaczało koniec wyścigu dla Francuza.

Na czele wyścigu był Hamilton, za nim Button. Jako trzeci utrzymywał się Perez, który był nie lada sensacją. Jeszcze większą sensacją okazała się dziesiąta pozycja kierowcy HRT Naraina Karthiekyana. Kiedy kierowcy walczyli z przyczepnością, brakiem widoczności oraz coraz silniejszym deszczem, sędziowie zdecydowali o wprowadzeniu na tor samochodu bezpieczeństwa. Kierowcy podążali za SC przez kilka okrążeń, a padający deszcz spowodował, że zdecydowano o przerwaniu wyścigu.

W czasie prawie godzinnej przerwy mogliśmy obserwować pracę mechaników, słynne już w zeszłym sezonie „namioty przeciwdeszczowe”, zmokniętych kierowców, którzy dzielnie podpierali ściany garaży oraz porządkowych, którzy puszczali papierowe statki.

Restart wyścigu nastąpił już na pełnych deszczówkach. Jednak sytuacja pogodowa na torze zmieniała się jak w kalejdoskopie. Po 10 minutach od restartu tor zaczął przesychać i kierowcy zdecydowali się na zmianę opon – z pełnych deszczówek na opony pośrednie. Najlepiej na tym zamieszaniu wyszedł Alonso, który był liderem i Perez, który dzielnie za nim podążał. Należy też wspomnieć o sytuacji w boksie McLarena. Podczas zjazdu Hamiltona jego mechanicy nie zauważyli, że nadjeżdża Felipe Massa, i gdyby nie czujność Hamiltona, który spojrzał w lusterka, to kto wie, czy obaj wyjechaliby z powrotem na tor.

Jeżeli chodzi o prognozy pogody, były one zmienne. Raz informowano o tym, że nie będzie padać, by za parę minut znów straszyć deszczem. Ostatecznie do końca wyścigu już nie padało. Jako pierwsi slicki (opony na suchą nawierzchnię) założyli kierowcy Toro Rosso. Za ich przykładem, a dokładnie mówiąc za sprawą wyśmienitych czasów Ricciardo, zjechała reszta kierowców. Po zmianie opon tempo wyścigowe Alonso nieco spadło, co próbował wykorzystać Perez, który znakomicie sobie radził za sterami swojego Saubera. Kiedy przymierzano już Sergio Pereza do pierwszego miejsca, ten na ostatnich okrążeniach popełnił błąd i już do końca wyścigu pozostał na drugim miejscu. Jako trzeci na metę wpadł Hamilton, który przez większość wyścigu nie musiał obawiać się rywali z tyłu i samotnie rwał przed siebie. W czasie kiedy inżynier wyścigowy Alonso płakał z radości, inżynier Felipe Massy mógł płakać ze smutku. Jego kierowca zajął ostatecznie piętnaste miejsce.

GP Malezji było jednym z najlepszych wyścigów w historii F1. Alonso sprytnie wykorzystał błędy i nerwy rywali i wygrał. Teraz trzy tygodnie przerwy. Czas na odstresowanie i relaks!

Zostaw komentarz:

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Wszyskie pola są wymagane do wypełnienia.

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze