Agnieszka Załęcka podsumowuje swój rajdowy sezon 2020 – wywiad

Sezon 2020 z koronawirusem nie był taki jak zwykle, także dla zawodników rajdowych. Okazji do startów było niewiele, ale Agnieszka Załęcka docenia każde zdobyte doświadczenie, bo to wszystko zaprocentuje w przyszłości!

Jak wyglądał Twój rajdowy „koronasezon 2020”?

Początek roku zapowiadał się dobrze, perspektywy pracy były bardzo obiecujące, a dodatkowo zgłosiło się do mnie kilku nowych partnerów, chcących wspierać moje rajdowe poczynania. Byłam pełna zapału i pozytywnego nastawienia, lecz w pewnym momencie cała moja radość opadła. Nastała era koronawirusa, która chyba dla każdego była szokiem. Dla jednych bardziej dotkliwym w skutkach, dla innych mniej. Początki zdecydowanie nie były łatwe. Główni partnerzy musieli niestety zrezygnować ze współpracy, a i mój własny budżet nie wyglądał ciekawie. Gdy tylko sytuacja w Polsce poprawiła się na tyle, by rajdy ruszyły, postanowiłam, że się nie poddam i będę walczyć o kolejne kilometry doświadczenia. Sprzedałam swój codzienny samochód i kupiłam dużo tańszy, a resztę przeznaczyłam na starty. W końcu to było dla mnie najważniejsze! Mimo tak trudnego czasu, kilka firm również wsparło moje starania, za co oczywiście serdecznie dziękuję: Millers Oils, Haparts, Racing Shop, Honda Autowitolin, Regenerujemy Felgi.pl, Opony do Sportu. 

{{ image(34139) }}

Jak poszedł Ci pierwszy po przerwie start?

Pierwszy  mój start odbył się w czerwcu, a był to Rajd Ziemi Głubczyckiej. Miałam lekkie obawy, ponieważ, jakby nie było, to w rajdówce na odcinkach specjalnych nie siedziałam od września 2019. Nie miałam żadnych testów przed rajdem, a dodatkowo jechałam z nowym pilotem Mateuszem Pawłowskim. Już na prologu popełniłam największy błąd – nie zjechałam na metę i pojechałam na kolejne okrążenie. Oczywiście wynikało to z braku zaufania do pilota, słabej koncentracji i pewnie nie bez znaczenia był fakt, że zapoznanie odbywało się na piechotę i w moim poczuciu trwało to dość długo, a sama jazda na odcinku specjalnym wprost przeciwnie. Z obliczeń wynikało że straciłam tam około 20 sekund, co finalnie dałoby mi prawdopodobnie 2 miejsce, ale któż nie popełnia błędów… To właśnie ich liczba i skutki definiują miejsce w klasyfikacji. Drugiego dnia poprawiałam się z odcinka na odcinek, co oczywiście przynosiło mi dużo radości i satysfakcji. Mateusz okazał się świetnym pilotem! Zaczęliśmy się dobrze dogadywać, a ja zwyczajnie zaczęłam go słuchać. Piękna pogoda i świetne odcinki. To było niezwykłe uczucie móc znów wrócić na trasy rajdowe. 

To pewnie potem było tylko lepiej?

Kolejnym rajdem był Rajd Rzeszowiak – kultowe i wymagające odcinki stanowiły dla mnie wyzwanie. Po raz pierwszy miałam też przejechać odcinek 12-kilometrowy. Obawiałam się, że panujący upał da mi się we znaki i spadnie moja wydajność. Postanowiłam się jednak przygotować do tego mentalnie, bo oczywiście na testy nadal nie mogłam sobie pozwolić. Pierwszego dnia na prologu, mając niemiłe wspomnienia z ostatniego rajdu, jak zwykle mocno się stresowałam. Żołądek miałam totalnie zaciśnięty, ale po przejechaniu tego odcinka odetchnęłam z ulgą i kolejny dzień układał się pięknie. Świetne zgranie z pilotem, pewność za kierownicą i rozsądek, który podpowiadał mi, żeby nie ryzykować tam, gdzie się to nie opłaca. To była udana jazda… do czasu. 

Na przedostatnim odcinku popełniłam błąd, wrzucając nieodpowiedni bieg i tak doszło do zniszczenia silnika, który – już się teraz z tego śmieję – wyleciał wydechem, bo jego odłamki były widoczne, nawet w tłumiku końcowym! To była moja, zdecydowanie moja wina. Czasami miałam problem ze zmianą biegu i nie dopracowałam odpowiedniego ruchu wrzucania „piątki”. Silnik przy tak wysokich prędkościach i w taki upał był mocno przeciążony, więc nawet moja szybka reakcja nie pomogła. Płakałam przez pół godziny, jestem wrażliwą kobietą i nie wstydzę się tego, ale na szczęście mam też w sobie ogromnego ducha walki. Zaraz po skończeniu lamentów, „otrzepałam się” i zaczęłam szukać nowej jednostki napędowej.

{{ image(34142) }}

No nie! To do trzech razy sztuka?

Wtedy przyszła kolej na 3-ci rajd w sezonie, a mianowicie Rajd Śląska. Te trasy znałam z poprzednich edycji, więc już pewniej się na nich czułam. Fizycznie byłam lekko osłabiona, ale nie przeszkadzało mi to w realizacji planu, czyli jechania na miarę swoich możliwości, bez większych szaleństw. Później trochę tego żałowałam, bo zabrakło mi 0,7 sekundy do pierwszego miejsca. Mimo wszystko bardzo cieszyłam się z drugiego, bo jak to mawiają – „zwycięzcy są na mecie”. To był dla mnie sukces! 

Przede mną miało być jeszcze kilka rajdów, min. wysłałam zgłoszenie na Rajd Dolnośląski. Jak tylko zobaczyłam zapowiedź kultowych odcinków, to wiedziałam że muszę tam wystartować! Ten rajd nie należał do cyklu, w którym startowałam, ale zwyczajnie chciałam mieć przyjemność wzięcia w nim udziału. Niestety w piątek, gdy już byłam spakowana i gotowa do wyjazdu – rajd został odwołany. Było mi przykro, a szczerze, to byłam zła! To był moment kiedy czułam niedosyt. Na szczęście zgłosiłam się też do ostatniej rundy Tarmac Masters i to były moje ostatnie kilometry w sezonie 2020.

Po takim okrojonym sezonie „szklanka jest do połowy pusta czy pełna” – jest niedosyt czy cieszysz się, że chociaż tyle się udało?

{{ tn(34138) left }}Szklanka jest prawie pełna (śmiech). To dla mnie sukces, że w tak ciężkim czasie udało mi się wystartować w tych kilku rajdach. Mimo mniejszej, niż zakładałam, liczby kilometrów zdobyłam bardzo cenne doświadczenie. Wyciągnęłam mnóstwo wniosków.

Zawsze staram się szukać pozytywów i czerpać jak najwięcej ze swoich doświadczeń. Myślę, że to właśnie dzięki temu ta ciężka praca, którą wykonuję, zaczyna procentować. Oczywiście, gdyby odbyło się więcej rajdów, to pojechałabym na nie. Auto było na bieżąco serwisowane, sprawne i gotowe do jazdy. Nawet, co rzadko się zdarza, nowy właściciel kupił je z nowymi tarczami, klockami, półosiami i świeżo po rewizji skrzyni biegów, co świadczy o tym, że tylko czekało na Rajd Wisły, który niestety został odwołany. Na szczęście są kolejne lata i już z nadzieją patrzę na nowy sezon. 

To co najlepiej będziesz z tego sezonu wspominać, a o czym wolałabyś zapomnieć?

O niczym nie chce zapominać, bo każda sytuacja, czy przykra czy miła, pozwoliła mi na wyciągnięcie wniosków. Jak już mam stwierdzić, co było OK, a co nie – to, o ironio, wydarzyło się to podczas jednego rajdu – Rzeszowiaka. Negatywną sytuacją był wybuch silnika i nie ukończenie rajdu, z tak dobrą perspektywą na pierwsze miejsce. Natomiast całe zawody były dla mnie naprawdę przyjemnym doświadczeniem. Bałam się tych tras, bo każdy w środowisku mówił, że są wymagające. Było dobrze, bo udało mi się do nich przygotować i odpowiednio nastawić mentalnie, dzięki temu cała moja jazda sprawiała mi wiele radości. Poziom stresu, który mi towarzyszył był znikomy. Cieszyłam się jak dziecko, z każdym przejechanym kilometrem. 

Z perspektywy całego sezonu – cieszę się, że zaczęłam jeździć z Mateuszem, bo to był strzał w dziesiątkę. To ważne, by na prawym fotelu zasiadała odpowiednia osoba. Oprócz tego, że podoba mi się jego dyktowanie, to istotne jest dla mnie to, jak jego osoba wpływa na mój nastrój. Mateusz daje mi spokój i poczucie bezpieczeństwa. Wiem że mogę mu ufać, a jednocześnie nie przytłacza mnie swoim charakterem. 

{{ image(34140) }}

Jest jeszcze coś, co będę dobrze wspominać i to nie tylko z tego sezonu. To serwis który obsługiwał mi auto – Kostka Motorsport, a dokładnie ludzie, którzy go tworzą. Naprawdę mogłam na nich liczyć i miałam pewność, że swoją pracę wykonują znakomicie. Co ważne, wszyscy tworzyli niesamowitą atmosferę i mimo ich drobnych męskich żartów, czułam się tam dobrze i zawsze będę tą współpracę pozytywnie wspominać. 

 Oprócz rajdów, starty na torze też Cię interesują, a także uczenie innych techniki jazdy?

Lubię jazdę po torze, ale to jest zupełnie coś innego. Nie chce tu mówić, że jakaś dziedzina motosportu jest lepsza czy gorsza, bo to kwestia gustu. Ja osobiście sercem jestem z rajdami, bo to jazda po odcinkach specjalnych daje mi więcej adrenaliny. Być może udział w wyścigowych ligach, europejskich czy światowych, byłby bardziej interesujący, chociażby ze względu na różnorodność obiektów sportowych.

Na polskich torach jestem często, bo właśnie tam mogę dzielić się swoją wiedzą. Ta praca daje mi wiele radości i to nawet nie chodzi o to, że mam kontakt z samochodami. To bardziej ludzie i ich pozytywny feedback. Jestem osobą bardzo empatyczną i cenię sobie dobre relacje, lubię rozwój i pozytywne emocje temu towarzyszące. Dlatego właśnie biorę udział w różnych projektach, dzięki czemu cały czas robię coś innego, coś nowego.  

{{ image(34141) }}

Myślisz, że kolejny sezon przyniesie zmiany na lepsze?

Zdecydowanie! Ja już to wiem. Staram się cały czas rozwijać i iść do przodu, chociaż nie było łatwo… Jednak każdy sezon przynosił coś nowego, a nowe to lepsze. W chwili obecnej na moim profilu nic się nie dzieje i mogłoby się wydawać, że odpuściłam, a co gorsza – może leżę i patrzę w sufit, ale nic z tych rzeczy! (śmiech) Chociaż myślę, że Ci, którzy mnie znają i tak by nie uwierzyli w to, że zrezygnowałam z rajdów. Podsumowując: TAK, przygotowuję się do kolejnego sezonu, ale reszta szczegółów niech pozostanie niespodzianką. 

Strona Facebook: www.facebook.com/AgaZalecka

Zostaw komentarz:

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Wszyskie pola są wymagane do wypełnienia.

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze