Edyta Klim

Emilia Plak – latająca motocyklistka!

Latanie paralotnią to jej życie, motocykle i sporty ekstremalne to jej pasja, a podróże to nieodzowny element jej stylu życia - poznajcie Emilię Plak.

Opowiedz nam o swoich pasjach, dlaczego je wybrałaś i jak się kształtowały?

Moje największe pasje w życiu to: latanie, motocykle i podróże. Nie pamiętam z dzieciństwa żadnego szczególnego wydarzenia, które by je zainicjowały. Marzyłam o lataniu jak ptak, tak jak wiele osób/dzieci, tyle, że moje marzenie przekształciłam w rzeczywistość, jak tylko odkryłam, że istnieje coś takiego jak paralotnia. Paralotnie pokazał mi na zdjęciu przyjaciel moich rodziców. Mówił, że on i jego syn uczą się latać na paralotni w Jeżowie Sudeckim (koło Jeleniej Góry). Dołączyłam do nich w kolejny weekend. To był 1997 rok, a swoją pierwszą paralotnię kupiłam w 2000 roku. W tym samy roku wykonałam swój pierwszy lot na paralotni z napędem. Od tamtej pory latanie stało się dla mnie czymś dużo więcej, niż tylko hobby – to moja praca, a nawet styl życia.  

Nie wiem też, skąd wzięła się u mnie miłość do motocykli. Podobnie jak latanie, wydaje mi się, że po prostu taka się urodziłam (śmiech). Motocykle kojarzyły mi się w wolnością przemieszczania się, łatwym podróżowaniem, tańszym transportem, niż samochód. Pociągało mnie to, że podobnie jak w locie, czuję na twarzy powiew powietrza i prędkość. Zaczęłam jeździć na motocyklach znajomych już w 1995 roku. W 1997 roku kupiłam pierwszy motocykl – Yamahę SR400SP po wypadku, a na bazie jego ramy i silnika mój przyjaciel zbudował dla mnie, bardzo tanim kosztem, małego jednoosobowego choppera. W 1997 roku pojechałam na nim dwukrotnie do Jeżowa Sudeckiego na latanie.

Pierwszy raz spróbowałam jazdy w terenie w roku 2004. Kupiłam wtedy lekki motocykl Trialowy Fantic. To była fantastyczna przygoda! Zakochałam się w jeżdżeniu po bezdrożach, a w szczególności po górach. Wycieczki po drogach asfaltowych stały się nudne i zbyt monotonne.  W 2005 kupiłam swój pierwszy motocykl enduro KTM200EXC i miałam szczęście spotkać kolegę, który nauczył mnie podstaw jazdy motocyklem w terenie. Od tamtej pory zawsze posiadam co najmniej 2 motocykle, było ich nawet 5, jednak aktualnie mam 3.

Jakie to są teraz i z których korzystasz najczęściej?

Na dzień dzisiejszy są to: motocykl trialowy Sherco 290cc, KTM Freeride 350 – lekki motocykl do enduro oraz Yamaha WR250, również motocykl enduro, ale używam go na co dzień do jazdy szosowej. Nie praktykuję już żadnych długich wycieczek szosowych na dwóch kółkach, jedynie swoim busem-kamperem ze sprzętem do latania i motocyklem w środku. Motocykla używam na co dzień do przemieszczania się po okolicy i nawet do supermarketu mogę dojechać po drogach szutrowych (śmiech). Motocykli enduro i trial używam zamiennie do technicznej jazdy terenowej, a mam w okolicy sporo wymarzonych do tej aktywności miejsc.

Przywiązujesz się do swoich sprzętów? Sama o nie dbasz?

Kiedyś dużo częściej serwisowałam samodzielnie swoje motocykle, oczywiście tylko w podstawowym zakresie: czyszczenie oraz wymiana podstawowych elementów (klocki hamulcowe, olej, regulacje, czyszczenie gaźnika, itd). O motocykl enduro trzeba dbać, bo po każdej jeździe i wielu wywrotkach jest zawsze cos do naprawy… Ostatnio zmieniłam taktykę i wolę pozostawić serwis wykwalifikowanemu mechanikowi, a sama zająć się czymś innym (sportem lub pracą). Brakuje mi przede wszystkim czasu. W przeszłości dużo bardziej przywiązywałam się do motocykli. Trochę się to zmieniło, nadal traktuje je jak rodzinę, ale dużo łatwiej przychodzi mi decyzja o wymianie motocykla na inny.

A jak było z podróżami w Twoim życiu?

Już w bardzo młodym wieku zorientowałam się, że powiedzenie: “podróże kształcą” jest 100% prawdziwe. Chyba mam w sobie wrodzoną ciekawość świata. Nie potrafię usiedzieć w jednym miejscu zbyt długo. Fascynuje mnie wolność przemieszczania się, lubię nowe miejsca, kultury i ludzi.

Zdarza Ci się łączyć ulubione pasje razem?

Moim podróżom zawsze towarzysza motocykle i latanie.  Oczywiście najpierw były to motocykle, zloty, imprezy, wyjazdy w góry na latanie. W 1999 roku objechałam samochodem z kolegą i samotnie autostopem całą prawie Europę i Maroko. Jednak odkąd kupiłam własną paralotnię, to od roku 2000 roku niemal wszystkie moje podróże związane były z lataniem. Zaczęły się długie i krótkie podróże po Europie, a potem po całym świecie. Latanie stało się moim życiem.

Jedną z ciekawszych podróży była Ameryka Południowa: Peru, Chile, Bolivia w 2008/09 roku (3 miesiące), której celem było latanie z napędem w najciekawszych zakątkach, takich jak Nasca Lines, Atacama Desert, Salar de Uyuni, Amazonia itd. Potem była Tajlandia (Phanga Bay), Filipiny (Pinatubo Vulcan, 100 islands etc.). W 2012 roku odwiedziłam jeszcze raz Chile, łącząc motocykle i latanie z napędem. Przejechałam ponad 5000 km na BMW GS1200 podczas gdy mój napęd paralotniowy był transportowany przez lokalnym pilotów w różne miejsca…

Jakie uprawnienia i pozwolenia trzeba mieć w Polsce, by latać paralotnią? Czy to trudne do osiągnięcia?

W Polsce, podobnie jak w większości innych krajów, aby latać na paralotni należy zapisać się na kurs i zdobyć licencję pilota. W Polsce licencje wydawane są przez Urząd Lotnictwa Cywilnego. Szkół paralotniowych jest wiele w całej Polsce. Paralotniarstwo, moim zdaniem, nie jest trudnym sportem, każdy może zapisać się na kurs i latać, od nastolatków do osób dorosłych w każdym wieku. Ważna jest ogólna sprawność fizyczna, a znam pilotów, którzy mają 80 lat! Oczywiście każdy wiek ma swoje ograniczenia. Podczas kursu uczymy się podstawowych zasad, aby uprawiać ten sport bezpiecznie, właściwie oceniając własne umiejętności, ograniczenia i możliwości. Nie polecam samodzielnej nauki!

Wolisz solowe podróże czy liczniejsze wyprawy?

Uwielbiam podróżować solo. Po pierwsze lubię być sama ze sobą, czerpię z tego energię, lubię być panem własnego czasu i podejmować decyzje spontanicznie, uwielbiam też mieć możliwość zmiany planów. Ponieważ większość moich podróży związanych jest z lataniem, często ścigam się z pogodą i jadę tam, gdzie są dobre warunki do latania. A to wiąże się z koniecznością podejmowania szybkich decyzji i zmianą planów w ostatniej chwili – każdy pilot paralotniowy będzie dobrze wiedział, co mam na myśli…

Pomimo, że często podróżuję sama i jestem raczej introwertykiem, niewiele czasu podczas moich podróży spędzam w samotności. Dzięki lataniu oraz mojej pracy ciągle spotykam nowych ludzi, oczywiście najczęściej ze środowiska. Paralotniarstwo jest wciąż sportem niszowym. W każdym kraju, który odwiedzam, spotykam nowych pilotów. Łączy nas wspólna pasja. Dzięki temu szybko zdobywam przyjaciół i znajomych na całych świecie. Wiele moich wyjazdów związanych jest z pracą: zawody, targi, różnego rodzaju, imprezy międzynarodowe, pokazy lotnicze, projekty filmowo-fotograficzne.

Oczywiście nie wszystkie moje podróże są solo, równie często podróżuje z partnerem lub niewielką grupą przyjaciół. A w przeszłości byłam organizatorem wyjazdów grupowych: wycieczek i kursów paralotniowych za granicą. Jednak sama unikam wyjazdów zorganizowanych w dużych grupach, wyjątkiem był wyjazd w Himalaje z motocyklistkami.

To była wyprawa „Tylko dla Orlic” – czy to było dla Ciebie wyzwanie czy po prostu miła przygoda?

Zdecydowanie tylko przygoda i wakacje. Teren, drogi, warunki jazdy i motocykl, nie były dla mnie trudne. Indie już znałam (3 miesiące podróży z plecakiem w 2007 roku). Jedynym wyzwaniem było bezbolesne przyzwyczajenie do wysokości. Na szczęście trasa zaplanowana była w taki sposób, aby to ułatwić i nie miałam żadnych problemów. Pogoda dopisała, co na motocyklu jest bardzo ważne. Było to moje pierwsze doświadczenie podróżowania w żeńskiej grupie. Wyjazd był strzałem w dziesiątkę! Zresztą tak jak się spodziewałam – dziewczyny są super i szybko stałyśmy się “zgraną paczką”.

Jaki wyjazd na motocyklu najbardziej zapadł Ci w pamięć, najwięcej dla Ciebie znaczy i dlaczego?

Nie potrafię wybrać jednego wyjazdu, który byłby dla mnie pod jakimś względem najlepszy i wyjątkowy. Wszystkie moje wyjazdy zapamiętam jako wyjątkowe. 5000 km samodzielnie na GS 1200 w Chile było dla mnie odważnym wyczynem, dlatego, że jest to bardzo ciężki motocykl dla niewielkiej dziewczyny (55kg/165cm). Musiałam bardzo uważać, żeby nie wpakować się w prawdziwe kłopoty w bezludnej okolicy. Ale w zasadzie podobne ryzyko podejmuję na każdym solowym wypadzie enduro lub troszkę bardziej ryzykownym locie na paralotni z napędem… 

 

Co porabiasz na co dzień? Od dawna nie mieszkasz w Polsce i dlaczego się zdecydowałaś przenieś?

Mieszkam w północnej Hiszpanii  nad Morzem Śródziemnym – Costa Brava. A w zasadzie tam jest moja “baza”, bo przez większą część roku podróżuję. W sezonie wiosenno letnim – głównie po Europie, a zimą prawie zawsze uciekam do cieplejszych krajów. Decyzja o wyjeździe z Polski w 2010 roku była szybka i łatwa. Było wiele powodów. Od dawna intuicyjnie wiedziałam, że nie będę (lub nie chcę?) mieszkać w Polsce przez całe życie. Uczyłam się języków i miałam dość smrodu dużego miasta (mieszkałam w Warszawie). Dlatego też, gdy jeden z producentów paralotni z Francji zaproponował mi kontrakt managerski, nie musiałam się długo zastanawiać – spakowałam  paralotnie, napęd (paralotniowy) i motocykl do mojego Transportera T4, przerobionego na kampera, i wyjechałam do Francji. Po kilku miesiącach bezowocnego szukania miejsca do życia we Francji, wylądowałam w Empuriabrava, gdzie jestem do tej pory.

Dlaczego właśnie tam? 

Z osobistych upodobań wolę Hiszpanię, niż Francję, język jest dla mnie łatwiejszy, a ludzie i kultura bardziej przyjazna obcokrajowcom. Mieszkam w małej miejscowości, gdzie powstała jedna z największych w Europie stref spadochronowych, dzięki czemu jest tutaj wyjątkowo międzynarodowe środowisko młodych ludzi, wśród których szybko znalazłam przyjaciół. Zakochałam się w Emuriabrava, ponieważ szybko zorientowałam się, że jest to wyjątkowo uroczy zakątek Catalunii, gdzie mogę uprawiać niemal każdą dyscyplinę sportu, jaką lubię, nie ruszając się daleko od domu. Latanie z napędem, jazda enduro, kite surfing i spacery po górach – to moja codzienna aktywność fizyczna. Ponadto uprawiam nurkowanie, spadochroniarstwo, posiadam sportowy skuter wodny i mam licencję na łodzie motorowe. W planach jest również zakup motolotni. Najbliższa stacja narciarska (zimą) to 2 godziny jazdy samochodem, a Barcelona z międzynarodowym lotniskiem – 1,5h od domu. Moja firma i praca nie wymaga ode mnie siedzenia w biurze i duża cześć tej pracy to latanie na paralotni z napędem (testowanie skrzydeł, fotografia, produkcja filmów, imprezy i zawody) oraz praca online przy komputerze. Reszta zespołu z mojej firmy znajduje się w Wielkiej Brytanii, Francji, USA i fabryce w Wietnamie i wszyscy przyzwyczajeni jesteśmy do komunikacji przez email i skype. Do Polski wracam do rodziny i przyjaciół, ale nigdy nie żałowałam, że wyjechałam i nigdy nie chciałam wracać. Kocham miejsce, w którym żyję, chociaż chętnie przeprowadziłabym się do Nowej Zelandii, gdyby była bliżej Europy i reszty świata (śmiech). 

Jesteś uzależniona od adrenaliny i szukasz nowych doznań? Czy jest to już Twoja codzienność i nie podchodzisz już do tego emocjonalnie?

To nie tak, że to codzienność i nic mnie to nie emocjonuje… Myślę, że po prostu poziom adrenaliny się zmienił. To, co dla kogoś innego byłoby ekstremalnym wyczynem np. skok ze spadochronem lub lot na paralotni – dla mnie rzeczywiście jest po prostu dyscypliną sportu, którą uprawiam i nie jest to dla mnie żaden zastrzyk adrenaliny. Ale jak sama siebie obserwuje (swoje emocje) to widzę, że mam w sobie taki zdrowy, naturalny strach przed lotem, przed skokiem, przed ekstremalnym podjazdem enduro. Lubię to! Ekstremalne są dla mnie skoki base jump – z tej dyscypliny już zrezygnowałam.

Jest taki sport/wyczyn, którego chciałabyś spróbować, ale z jakiś względów jest to niemożliwe czy utrudnione.

Chciałabym nauczyć się latać helikopterem (helikoptery Kompress), ale na dzień dzisiejszy  jest to dla mnie za drogie marzenie. I nic innego nie przychodzi do głowy…. Wszystkie dyscypliny, które chce uprawiać – to uprawiam, brakuje mi tylko czasu, aby mocno doskonalić swoje umiejętności. Bardzo bym chciała mieć więcej czasu na treningi trialu i enduro, częściej skakać ze spadochronem. Planuje też windgsuit, ale tylko z samolotu – jest to jak najbardziej dla mnie dostępne i możliwe.

A co z ryzykiem? Przyznasz, że praca i sporty jakie wybierasz są bardzo ryzykowne. Myślisz o tym czasem?

Oczywiście, że tak! Podczas lotu, jeździe enduro, skokach czy nawet kite surfingu często następuje sytuacja, kiedy musze podjąć decyzje o poziomie ryzyka, jakie chcę podejmować. W ostatnich latach obserwuje, że te decyzje się mocno zmieniły i znacznie zmniejszył się poziom ryzyka, na który się decyduję. W mojej pracy nie mogę pozwolić sobie na kontuzje, więc staram się o siebie dbać. Oczywiście ryzyka nie da się wyeliminować, ale w łatwy sposób można go zmniejszyć. W lotnictwie ważnym elementem jest pogoda, trzeba wiedzieć jak oceniać warunki atmosferyczne, tak aby nie wpakować się w kłopoty! Większość osób uważa, że dyscypliny sportu jakie uprawiam są ekstremalne i ryzykowne. Ja tak nie uważam. Myślę, że każda dyscyplina sportu jest bezpieczna, jeśli uprawia się ją na miarę własnych predyspozycji i umiejętności. Należy nauczyć się właściwie je oceniać i podejmować decyzje w taki sposób, aby minimalizować ryzyko wypadków.

Komentarze:

Anonymous - 5 marca 2021

Moja wspaniała córka, mądra i prawdziwa, kochana i kochająca

Odpowiedz
Pokaż więcej komentarzy
Pokaż Mniej komentarzy
Schowaj wszystkie

Zostaw komentarz:

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Wszyskie pola są wymagane do wypełnienia.

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze