Test Mitsubishi Space Star 1.2 Intense – czy rozmiar ma znaczenie?

Markę spod znaku trzech diamentów spowija rajdowa legenda. Podczas kiedy inne samochody powstawały, aby jeździć, Mitsubishi rodziły się, aby zwyciężać. Aż nadszedł dzień, kiedy producent obniżył swój lot w efekcie czego powstaje Space Star. Czy „mały” oznacza „gorszy”? Przyjrzyjmy mu się z bliska. Łapiemy lupę w dłoń.

Mitsubishi Space Star jest dostępny na rynku od 2014 roku; reprezentuje japońską markę w segmencie B. To najmniejszy model w ofercie producenta, który już po raz kolejny zdecydował się na taki ruch. Warto tu przywołać ducha Mitsubishi Colta, który był obecny na rynku od 1984 roku. O ile jednak jego mocniejsze jednostki skutecznie zapierały dech w niejednej piersi, o tyle marne szanse, że Space Star również to potrafi. Jaka jest zatem geneza jego powstania? Po co ten samochód został powołany do życia? Mieszkańców naszej planety ciągle przybywa, a Ziemia jak nie rosła, tak nadal nie rośnie. Wzrasta zatem popyt  na małe samochody. Mitsubishi zdecydowało włączyć się do gry.

Space Star to nazwa zapożyczona z większego modelu, który był o wiele bardziej przestronnym minivanem. Dziś przede mną stoi niebieski mikrusek, który będzie konkurował z Toyotą Yaris, Hondą Jazz i Peugeotem 208. Wygląd – o gustach się nie dyskutuje. I my też nie będziemy tego tu robić. Jednych ten samochód skutecznie uwiedzie, innych odepchnie. I niech tak pozostanie. Testowana, najwyższa opcja wyposażenia (Intense) prezentuje się nieźle: 15-calowe, aluminiowe obręcze dość skutecznie dodają bryle samochodu lekkości.

Wnętrze – czołowe zderzenie
Uchylając drzwi odnoszę wrażenie, że są wykonane z papieru. Z drugiej strony masa samochodu to tylko 845 kilogramów, zatem każdy z elementów nadwozia będzie po maksymalnej kuracji odchudzającej. Wewnątrz panuje smutek i żal, zaś całość jest pogrążona w bezkresnej ciemności. Jedynym, rozświetlającym wnętrze akcentem jest fragment deski rozdzielczej lakierowanej na wysoki połysk. Ładnie i nowocześnie, ale trochę za mało. Co się dzieje w najniższej wersji wyposażenia? Strach pomyśleć – nie chcę wiedzieć. Tworzywa są twarde jak serce teściowej, fotele są czarne jak buty Batmana. A szkoda – kolorowa nitka, jeden dodatkowy odcień na środkowej konsoli i jakże byłoby tu przyjemniej.

Fotele są wąskie, krótkie i mało wygodne. Ktoś również zapomniał nieco je wyprofilować. Sprawdzą się zatem na niezbyt długich odcinkach – do sąsiada po cukier. I to by było na tyle. Tylna kanapa, wbrew pozorom, miejsca oferuje naprawdę sporo. Możemy zatem zabrać dwie dorosłe osoby, pod warunkiem, że wzrostem nie grzeszą.

Co Polacy sądzą o samochodach elektrycznych?

Jazda – nie płacz kiedy odjadę…
Raczej nie będę. Wprawdzie samochód został wyposażony w mocniejszą jednostkę benzynową dostępną w ofercie, ale to nie zmienia faktu, że taka moc w tym przypadku to stanowczo za mało. Po pierwsze zarówno testowany silnik 1.2 o mocy 80 KM, jak również słabszy 1.0 o mocy 71 KM, to jednostki 3-cylindrowe. W teorii oznacza to, że producentowi bardzo leży na sercu dobro morsów zamieszkujących Antarktydę, a tego typu silniki mają emitować o wiele mniej spalin. Praktyka jest jednak brutalna: podczas kiedy morsy będą się przewracać z boku na bok, Wy będziecie notorycznie słuchać za kierownicą pracy silnika, która do złudzenia przypomina krzyk. Po drugie zarówno maksymalna moc, jak również moment obrotowy (106 Nm), zostały ukryte w wysokim zakresie obrotów, co oznacza, że aby z nich skorzystać trzeba ten mały silniczek kręcić przynajmniej do 4000 obr/min. To, jak nietrudno się domyślić, tylko wzmaga i tak już spory hałas. Można by było temu zapobiec lepszym wyciszeniem kabiny, ale to z kolei wpłynęłoby na masę samochodu. Czyli i tak źle, i tak niedobrze. Chociaż w tym przypadku byłoby to jednak mile widziane, bo Space Star prowadzi się mało pewnie. Podczas jazdy, przy silniejszych podmuchach wiatru, można odnieść wrażenie, że zaraz wylądujemy w pobliskim rowie, bo samochód da się zdmuchnąć z drogi niczym suchy liść. Po przekroczeniu 80 km/h wrażenia z jazdy przypominają te z podróżowania pudełkiem wykonanym z papieru – nie wiemy czy nadal poruszamy się po jezdni, czy może już kilka centymetrów nad jej powierzchnią. Czy są jakieś zalety takiego rozwiązania? Samochód zużywa nieduże ilości paliwa: w cyklu miejskim udało się uzyskać wynik poniżej 7 litrów. Biorąc jednak pod uwagę, że podobnym wynikiem może się pochwalić Seat Leon ST (samochód o wiele większy ze 140-konnym silnikiem benzynowym) to już ta cyfra przestaje robić wrażenie.

Udany weekend Karoliny Pilarczyk. Nawet nieznajomość toru jej nie zatrzyma!

Testowany egzemplarz miał 5-biegową, manualną skrzynię biegów, której praca również pozostawiała wiele do życzenia. Podczas jazdy można było odnieść wrażenie, że dźwignia zmiany biegów została zamocowana na słowo honoru. Skuteczniej odstraszała, niż zachęcała do używania. Na szczęście same biegi wskakiwały na swoje miejsce bez większych oporów ani trudności. Taki rodzaj szczęścia w tym całym nieszczęściu. Przez cały okres trwania testu samochód poruszał się głównie na terenie miasta. Wszelkiego rodzaju muldy oraz nierówności, tak specyficzne dla ulic Warszawy, były doskonałym sprawdzianem dla zawieszenia Space Star’a. A to spisywało się całkiem nieźle.  Kolumny MacPhersona z przodu oraz belka skrętna z tyłu to nie jest szczyt motoryzacyjnych osiągnięć, ale ten zestaw doskonale wybierał wszelkie nierówności. Samochód brał „na miękko” wszelkiego rodzaju przeszkody, i mimo że zawieszenie momentami pracowało zbyt głośno, można mu było to wybaczyć. Miękkie zestrojenie podwozia dawało się odczuć również na zakrętach; nadwozie wyczuwalnie odchylało się na boki.

Podsumowanie – czy rozmiar ma znaczenie?
Rozmiar nie ma znaczenia. Jest wiele małych samochodów, które naprawdę dobrze się prowadzą. Jednym z nich jest Peugeot 208, który zaczyna się od 52 200 złotych, a zatem jest znacznie droższy, niż Mitsubishi Space Star (który można kupić już od 39 990 złotych z silnikiem 1.0 71 KM – na chwilę obecną trwa promocja). Cena jest jego największą zaletą, i jedyną. Samochód powstał jako tani środek transportu, tak też jeździ i tak też wygląda. Nie urzeka ani swoim wyglądem, ani jakością wykończenia, o wrażeniach z jazdy nie wspominając. A konkurencja nie śpi; Toyota Yaris jest o wiele ładniejszym samochodem, a ceny wersji 3-drzwiowej zaczynają się od 39 900 złotych (silnik 1.0 69 KM). Co zatem zrobi Mitsubshi, aby Space Star zyskał sobie przychylność konsumentów? Nie wiemy, ale oby coś szybko wymyślił. Inaczej Japończycy przegrają tę bitwę z kretesem.

Na TAK:
– duża ilość miejsca z tyłu

Na NIE:
– zbyt głośna praca silnika
– zbyt słaba jakość wykończenia wnętrza
– zbyt niepewne prowadzenie samochodu

Mitsubishi Space Star 1.2 Intense – dane techniczne:
Silnik – benzynowy, R3, 12V
Pojemność – 1193 cm3
Moc – 80 KM przy 6000 obr/min
Moment obrotowy – 106 Nm przy 4000 obr/min
Skrzynia biegów – 5-biegowa, manualna
Przyspieszenie 0-100 km/h – 11,7 sekundy
Maksymalna prędkość – 180 km/h
Pojemność zbiornika paliwa – 35 litrów
Pojemność bagażnika – 235 litrów
Masa własna – 845 kg
Napęd – na przednią oś
Długość/szerokość/wysokość  – 3710/1665/1490 mm

Zostaw komentarz:

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Wszyskie pola są wymagane do wypełnienia.

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze