Targi IAA Monachium zagrożone? Ekolodzy chcą walczyć z autami… elektrycznymi!

Jeśli pocieszaliście się, że przejście na elektryczną motoryzację, wcale nie musi być takie złe, to mamy nienajlepsze wieści. Ekolodzy chcą walczyć także z elektrykami.

Wielokrotnie pisaliśmy o tym, że ekologiczność pojazdów elektrycznych jest dyskusyjna. Często traktuje się je jako idealny i jedyny sposób na „zielony” transport. Zapominając zupełnie o niezbyt przyjaznym dla środowiska procesie produkcji, a potem utylizacji baterii, dużym zapotrzebowaniu na minerały ziem rzadkich (oraz sposobach ich pozyskiwania), jak również o tym, że prąd często nie jest produkowany w sposób ekologiczny. Oczywiście różne badania i wyliczenia wskazują, że nawet w najmniej korzystnym scenariuszu, auto elektryczne jest bardziej „eko” od spalinowego. Co prawda dowodziliśmy już, że korzystne dla elektryków wyniki badań, bywają efektem błędnych założeń lub pomijania niektórych czynników, ale to temat na inną rozmowę (polecamy tekst poniżej).

Teraz moglibyśmy zażartować, że nasze teksty chyba czytają niemieccy aktywiści, ponieważ ogłosili rozpoczęcie walki z samochodami elektrycznymi. Powodem jest oczywiście to, że według nich, wcale nie są ekologiczne. Aż chciało by się powiedzieć „a nie mówiliśmy” i zasugerować rozpoczęcie debaty o bardziej… zrównoważonym i przemyślanym dążeniu do „zielonej” motoryzacji, zamiast zafiksowaniu na jednej z możliwości i zmuszaniu ludzi do wybierania jej.

Niestety sprawa jest poważna. Jak aktywiści zrzeszeni pod hasłem „Piach w trybach” (Sand im Getriebe) wyjaśniają na swojej stronie, przemysł motoryzacyjny „pędzi ku globalnemu ociepleniu z gazem w podłodze”, grozi to zagładą ludzkości, a samochody elektryczne nie są według nich rozwiązaniem problemu ani z ekologicznego, ani społecznego punktu widzenia. Dlatego zamierzają „rozebrać na części siłę samochodowego lobby”. Wzywają do zaatakowania nadchodzących targów samochodowych w Monachium (gdzie impreza przeniosła się z Frankfurtu) i nie używamy tu słowa „atak” w przenośni. Jak aktywiści piszą w swojej odezwie, „ich plan zakłada działania niezgodne z prawem”.

Można zapytać, co w takim razie ma być alternatywą dla „przestarzałej formy transportu”, jak nazywają samochody? Proponują, żeby chodzić na nogach, jeździć rowerami oraz korzystać z transportu miejskiego. Co może mieć sens, jeśli jesteś młodym miejskim aktywistą, mieszkającym w centrum dużego miasta. Ale nie martwcie się – „przyjazne dla środowiska połączenia do terenów pozamiejskich mogłyby natychmiast ruszyć”. Jakie to miałyby być formy transportu, jak miałyby zapewnić wszystkim obywatelom dogodne połączenia, jakim cudem można byłoby zaraz je uruchomić i kto miałby za nie zapłacić? Tego aktywiści oczywiście nie wyjaśniają. Dodają tylko że ich utopijne wizje się dotąd nie ziściły, ponieważ złe koncerny motoryzacyjne zniewoliły ludzi i zmuszają ich do kupowania samochodów…

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze