
Najdroższa przejażdżka w życiu. Pokonał 400 m, może zapłacić ponad 10 tys. zł kar!
W polskich przepisach znalazłoby się kilka absurdów w tym również takie, uderzające w przedsiębiorców. O odrealnieniu polskich urzędników oraz ich niechęci do naprawy oczywistych uchybień przekonał się pan Dominik.
Przejechał samochodem 400 metrów, policja już czekała
Pan Dominik jest właścicielem komisu samochodowego w Żywcu. Pewnego dnia przyjechała do niego ciężarówka z kolejnym autem na sprzedaż. Zatrzymała się 400 metrów od bramy komisu, ponieważ dalej prowadzi wąska boczna droga i duży pojazd się tam nie zmieści. Mężczyzna wsiadł więc za kierownicę i pojechał w stronę swojego placu. Gdy pozostało 100 metrów do celu, zatrzymała go policja.
Powód kontroli był prosty – pan Dominik siedział za kierownicą Renault Megane, które nie było zarejestrowane. To poważne wykroczenie, zwłaszcza że pojazd niezarejestrowany, jest także nieubezpieczony. Właściciel komisu nie kwestionował swojej winy, a pozostałe 100 metrów Megane pokonało już na lawecie.
Co grozi za jazdę autem bez tablic rejestracyjnych i bez OC?
Pan Dominik nie precyzuje, ile dokładnie zapłacił, ale sam też jeszcze nie zna wszystkich kosztów, ponieważ czeka na decyzję z kolegium do spraw wykroczeń. Jeśli Megane nie miało ubezpieczenia od 14 lub więcej dni, to musiał zapłacić Ubezpieczeniowemu Funduszowi Gwarancyjnemu 6020 zł.
Co do grzywny za poruszanie się autem niezarejestrowanym, to może ona wynieść nawet 5000 zł. Mówimy jednak o maksymalnej karze za wykroczenie i raczej nie będzie ona aż tak surowa.
Profesjonalne tablice rejestracyjne to w Polsce czarna magia
Podobnych problemów co pan Dominik, nie mają jego koledzy w krajach zachodnich. Funkcjonuje tam coś takiego jak tablice profesjonalne. Przypisywane są one nie do konkretnego pojazdu, ale do przedsiębiorcy. Dzięki nim właściciel komisu może legalnie pojechać samochodem do mechanika, na jazdę próbną z klientem, albo… zjechać autem z lawety poza terenem prywatnym. Urzędnicy w innych krajach Europy dawno zrozumieli, że zmuszanie właściciela komisu do rejestrowania i ubezpieczania pojazdu, który i tak zaraz sprzeda, to absurd, generowanie kosztów oraz problemów dla przedsiębiorców.
W Polsce były rozmowy na temat tego, że trzeba wprowadzić podobne rozwiązanie, ale skończyło się jedynie na rozmowach. Przez to dochodzi do takich absurdalnych sytuacji, jak historia pana Dominika, który przyznaje zresztą, że nie raz „obchodził” prawo, kiedy potrzebował przejechać samochodem kilkaset metrów.
Na koniec pan Dominik dodaje jak to dobrze, że nie zdecydował się na założenie „dla picu” tablic od innego auta, bo „to by były dopiero jaja”. Uściślając byłyby to jaja zagrożone karą do 5 lat pozbawienia wolności, bo taki czyn podpada pod niedawno zmienione przepisy o fałszowaniu tablic rejestracyjnych. Paradoks polega na tym, że policja zatrzymała pana Dominika dlatego, że jego auto tablic nie miało. Gdyby założył dowolne, policjanci pewnie by nawet na niego nie zwrócili uwagi.
Najnowsze
-
Parking w Warszawie: bezkarność na „kopertach” uderza w najsłabszych – kto na tym zarabia? Cena kopert i fałszywych kart
Każdy, kto choć raz próbował zaparkować w Warszawie, wie, że to walka o każdy centymetr. W tej codziennej bitwie o przestrzeń, na pierwszej linii frontu często stoją ci, którzy najbardziej potrzebują wsparcia – osoby z niepełnosprawnościami. Przeznaczone dla nich miejsca, oznaczone jako tzw. „koperty”, bywają bezczelnie zajmowane. Inny proceder to kupno karty uprawniającej do legalnego […] -
Zapomnij o HIMARS-ie? Oto polscy producenci sprzętu wojskowego, których nie uznają rodzimi „patrioci”
-
Od Couriera do Transita – kompletny przegląd modeli Ford Pro i zabudów. Który wariant wybrać dla swojej firmy?
-
Via Carpatia to droga donikąd? Oto dlaczego Polska wschodnia wciąż nie ma swojej ekspresówki
-
Tłusty obiad i piwo? Polak pije, jedzie i ryzykuje. Szokujące dane o polskich kierowcach!
Zostaw komentarz: