Dlaczego Ogórek rozczula?
Volkswagen ogórek – spoglądasz w przednie światła tego obłego auta i łapie cię takie rozczulające ,,coś". Reflektory, jak nieco zakłopotane ślepka, nieśmiało patrzą przed siebie. Albo taki obrazek: zachód słońca nad kalifornijską plażą, o samochód oparto deski surfingowe...
Autko niknie w ostatnich wieczornych przebłyskach światła, tylko po lekko okrągłym charakterystycznym kształcie można rozpoznać, że to właśnie ogórek. Dziś ogórek to samochód kultowy. Można w nim spać, można przerobić go na mini dom na kółkach. Stare, czterdziestoletnie egzemplarze osiągają zawrotne ceny, które spokojnie mogą być porównywane do cen kilkuletnich nowoczesnych samochodów. Co sprawia, że ten pojazd jest taki wyjątkowy?
Europa potrzebuje transportera
Wiele ciekawych wynalazków to dzieło przypadku. Tak było też z Volkswagenem ogórkiem. Co więcej, pomysł wcale nie wyszedł z niemieckiej głowy. W latach powojennych, kiedy Europa podnosiła się z gruzów, brakowało dosłownie wszystkiego. Samochody przeznaczone do transportu i jednocześnie nie będące ciężarówkami były bardzo tej zrujnowanej Europie potrzebne.
W kwietniu 1947 roku Ben Pon, który importował auta VW do Holandii, w czasie służbowego pobytu w Wolfsburgu poszedł na spacer po zakładach Volkswagena. To, co tam zobaczył, bardzo go zaskoczyło. Robotnicy, aby nieco ułatwić sobie pracę, skonstruowali dziwny pojazd służący do przewożenia różnych cięższych przedmiotów między poszczególnymi halami. Maszyna tak go zainteresowała, że na szybko wykonał szkic pojazdu, który mógłby być odpowiedzią na potrzeby europejskiego rynku motoryzacyjnego.
Ben Pon narysował spory samochód przypominający duże pudło na kółkach. Silnik umieścił z tyłu. Ze swoim projektem poszedł do szefa VW, Heinricha Nodrhoffa. Pomysł zdolnego Holendra nie do końca się spodobał, ale niemieccy konstruktorzy, mimo początkowych obaw, przystąpili do pracy.
fot. Volkswagen
|
Prototyp Volkswagena Transportera, bo taką samochód ten otrzymał oficjalną nazwę, został wykonany w 1949 roku. Samochód miał te funkcje, o które najbardziej chodziło ówczesnym klientom – był przestronny, mógł pomieścić ośmiu pasażerów, siedzenia dawały się łatwo demontować i w ten sposób samochód osobowy przeistaczał się w auto dostawcze. Samochód nieoficjalnie nazywano Bulli, w Polsce przyjęła się nazwa ogórek, pochodząca zapewne od obłego, wydłużonego kształtu.
Seryjną produkcję uruchomiono w początkach 1950 roku. Dziennie składano dziesięć takich samochodów. Nieco później Volkswagen uruchomił produkcję tzw. Samba – Busa, czyli ogórka z przeznaczeniem do wożenia ludzi. Samba miała karoserię pomalowaną w dwóch kolorach i dwadzieścia jeden okien. Po prostu szał!
Lata pięćdziesiąte to czas testów i wprowadzania ulepszeń w ogórkach. W tamtym czasie samochód cieszył się wielką popularnością, a firma Volkswagen ze swoim nowatorskim pomysłem idealnie trafiła w potrzeby rynku. W zaledwie cztery lata od rozpoczęcia produkcji po drogach Europy jeździło już około stu tysięcy takich maszyn w różnych wersjach. Auto było tak rozchwytywane, że firma musiała otworzyć nową fabrykę dedykowaną tylko i wyłącznie ogórkom. Produkcja tych samochodów została przeniesiona do Hanoweru, ale nowa fabryka szybko okazała się za mała. Popyt na transportery rósł bardzo szybko, więc Volkswagen otworzył kolejną linię produkcyjną.
fot. Volkswagen
|
Końcówka lat pięćdziesiątych to nowe pomysły techniczne – ogórek otrzymał zsynchronizowaną przekładnię, a nie było to popularne rozwiązanie pośród produkowanych wówczas samochodów. W praktyce oznaczało to większą swobodę i łatwość podczas zmiany biegów. W 1960 roku wprowadzono też migający kierunkowskaz.
2 października 1962 roku z fabryki Volkswagena wyjechał dwumilionowy transporter. Samochód ulegał nieustannym modyfikacjom. Dołożono przesuwane boczne drzwi (poprzednie otwierały się na boki), zwiększono też ładowność z 750 do 900 kilogramów.
Wszystkie koła idą w ruch
Volkswagen Bullik w drugiej połowie lat sześćdziesiątych dostał nową nazwę – T2, a także szersze boczne okna. Przełom lat 60 – 70. to czas intensywnego rozwoju – rozrasta się fabryka, ogórek ulega kolejnym ulepszeniom. Samochód, który do tej pory miał napęd tylko na tylną oś, otrzymuje napęd również na przednie koła. Dzięki temu Bullik może zjechać z asfaltowych dróg; w terenie świetnie daje sobie radę.
W końcu lat siedemdziesiątych produkcja ogórka zostaje przeniesiona do Ameryki Południowej i Meksyku. Transporter był prawie wszędzie; podbił serca Europejczyków, jeździł w Afryce, na Bliskim Wschodzie, w obu Amerykach. W Europie zasługi tego niepozornego autka są nie do przecenienia. Usprawnił gospodarkę powojennej Europy, służył jako pojazd uprzywilejowany, z czasem zaczęto go traktować jako kempingowego vana, czyli mały domek na kołach.
W końcu lat siedemdziesiątych radykalnie zmieniła się konstrukcja nadwozia, tylko okrągłe reflektory przypominały poprzednie wersje transportera. Wersja zbliżona wyglądem do pierwowzoru nadal jest produkowana w Brazylii; edycja Flower Power jest przeznaczona do podróżowania.
Busem ku wolności
Ogórka nie spotkałam chyba tylko w Mongolii. Widziałam go w tajskim mieście Phuket na wyspie o tej samej nazwie, w Malezji, w garażu mojej rzymskiej przyjaciółki, w Holandii na ulicy sąsiadującej z moją. Tych samochodów jeszcze trochę jest, a pasjonaci remontują wozy bardzo dokładnie, dając im nowe życie.
Kolorowy, wymalowany Volkswagen stał się jednym z symboli ruchu hippisowskiego w USA – w tych samochodach młodzi, zbuntowani przeciwko wojnom i przemocy ludzie przemierzali amerykańskie drogi. Ogórki były dla nich mobilnymi domami, którymi poruszali się od jednego miasta do drugiego, często bez celu, po to, żeby być w drodze.
fot. Volkswagen |
Ogórek zawsze wywołuje uśmiech i pozytywne uczucia. Samochód jest tak lubiany, że nie mając prawdziwego, bez trudu można zrobić sobie kolekcję metalowych modeli. Nawet firma Lego wyprodukowała klocki, z których można zbudować sobie ten samochód. I wbrew pozorom nie jest to zabawka tylko i wyłącznie dla dzieci. Czerwony samochód z Lego ma biwakowe wyposażenie, kraciaste firanki w oknach, ruchome szyby, otwierane drzwi i skrętne koła.
Ogórek czasem występuje w filmach, np. w amerykańskiej komedii “Little Miss Sunshine”.
A w Polsce? W Pępowie niedaleko Gdańska mieści się prywatne muzeum Volkswagena, prowadzone przez państwa Ewę i Zenona Sucheckich. Kolekcja liczy sobie ponad czterdzieści aut. Są wśród nich również ogórki. Samochód można wynająć na każdą okoliczność, a na tych, którzy mają problem ze swoim autem, czeka profesjonalny serwis i pomoc.
Więcej na: www.vwmuseum.pl
Transporter, Caravelle, Multivan i California – to cztery podstawowe wersje wyprodukowanego w milionach egzemplarzy światowego bestsellera marki Volkswagen. Dla całego grona wielbicieli – rzemieślników, rodzin, biznesmenów i globtroterów – te wszechstronne samochody stanowią wyraz motoryzacyjnego światopoglądu, są synonimem mobilności i uniwersalności. Między innymi dlatego jest to najpopularniejsza rodzina modeli w swojej klasie w Europie. Korzenie serii Volkswagenów nazwanej pierwotnie „Typ 2” sięgają wczesnych lat 50-tych. „Typ 1” to legendarny Garbus, który początkowo stanowił podstawę dla „Typu 2” (zwanego potocznie w Niemczech„Bulli”, w Polsce „Ogórek”). W rzeczywistości „Ogórek” zrobił karierę porównywalną z Garbusem i stał się nieodłącznym elementem motoryzacyjnego krajobrazu prawie na całym świecie. Na początku jego historii stoi nazwisko Ben Pon. Jego rodzinne przedsiębiorstwo „Pon’s Automobielhandel” zostało w 1947 roku oficjalnym importerem Volkswagena na obszar Holandii. Jeszcze w tym samym roku Ben Pon wpadł na pomysł, aby zaoferować auto dostawcze na bazie Garbusa. Legendarnym już dzisiaj szkicem samochodu w notatniku przekonał ówczesnego szefa Volkswagena Heinricha Nordhoffa do swojej genialnej idei. Taki był początek wyjątkowej kariery busa i samochodu dostawczego – „Ogórka”. Do dziś sprzedanych zostało ponad 8 milionów pojazdów tego modelu i jego pochodnych. Pierwsza generacja samochodu nazywanego wewnętrznie T1 – skrót od Transporter 1 – pojawiła się na rynku w 1950 roku i stała się motoryzacyjnym symbolem cudu gospodarczego i światowego ruchu hippisowskiego. W 1967 roku pojawił się T2, w 1979 – T3, 1990 – T4 i w 2003 – T5.
|
Najnowsze
-
Test Skoda Enyaq Coupe RS Maxx. Ile warta jest najdroższa Skoda w historii?
Kiedy debiutowała na rynku, wielu przecierało oczy w niedowierzaniu. Elektryczna Skoda wyceniona na ponad 300 tys. złotych zwiastowała poważną zmianę wiatru w ofercie czeskiego producenta. Co otrzymamy, kupując najdroższy model w historii marki? Sprawdziłyśmy to, testując model Enyaq Coupe w topowej wersji wyposażenia RS Maxx. -
Gosia Rdest z kolejnym podium w tym roku!
-
Brak miejsca na pieczątki w dowodzie rejestracyjnym. Czy trzeba wymieniać go na nowy?
-
Ford Puma 2024 – test. Miejski crossover ze sportowymi korzeniami
-
La Squadra One Shoot – do takich samochodów wzdychają fani motoryzacji!
Zostaw komentarz: