Test BMW 435d x-drive – łowca doskonały

Kto raz wpadnie w jego sidła, pozostanie w nich na wieki. To perfekcyjnie skonstruowana pułapka, która czyha na ludzkie emocje. Kradnie serce bez możliwości jego zwrotu, wgryza się w umysł szybko i bezwzględnie. Bawarski producent wypuścił z klatki prawdziwego drapieżnika. Dlaczego warto zostać jego ofiarą?

W zmotoryzowanej przyrodzie pojawił się w 2013 roku. Większy od popularnej serii 3 nie przerósł potężnej serii 5.  Jednak dwudrzwiowe nadwozie o długości 4640 mm oraz szerokości 1830 mm nadal czyni z niego dostojne i wcale nie tak małe „zwierzę”. Karoseria wygina się w ponętnych kształtach, oczy trafiają do siódmego nieba – tak, seria 4 to rasowe, drapieżne i jedyne w swoim rodzaju  coupe. W testowanym egzemplarzu został zaszczepiony M-pakiet, ale o jego obecności świadczą jedynie drobne detale. Podwójna końcówka układu wydechowego oraz dyskretne oznaczenie na 17-calowych felgach i nadkolach; są jak gustowne spinki w mankietach koszuli – dodają blasku całej kreacji. Co kryje w środku ta przepiękna bestia?

Wnętrze – nie tracąc celu z oczu
„Konsekwencja” – bawarski producent jest jej podręcznikowym przykładem. Od lat wnętrza wszystkich „podopiecznych” projektuje za pomocą mieszanki szyku i elegancji. Seria 4 nie stanowi wyjątku. Drzwi do kabiny uchylają nienaganny styl oraz najwyższą jakość wykonania. We wnętrzu możemy podziwiać jak czarne tworzywo tańczy walca z chłodnym aluminium.  Ergonomia po raz kolejny sięgnęła w BMW szczytu. Wszystko jest pod ręką i tam, gdzie być powinno. Mimo że technologia gna dziś jak szalona, zegary w serii 4 nadal są analogowe, a nie rodem z kosmicznego promu. Mięsisty wieniec kierownicy sam układa się w dłoniach. Czuję, że to miłość. Nie chcę jej wypuszczać.

Fotele – ciężko im coś zarzucić. Są wygodne i dobrze wyprofilowane, z możliwością wydłużenia siedziska. Aby jednak dostać się na tylną kanapę niezbędny jest czas i trochę cierpliwości. Za pomocą plastikowej dźwigni uchylają się jedynie oparcia. W celu odsunięcia siedziska trzeba skorzystać z elektrycznej opcji, co może potrwać całe przedpołudnie. Ale warto na ten moment czekać, aby się przekonać, że BMW serii 4 nie jest bezwzględnym  coupe. Na tylnej kanapie nie tylko wygodnie zasiądą dwie, niezbyt rosłe osoby. Zmieści się również fotelik z małym dzieckiem, a o jego trzymanie zadbają mocowania ISOFIX.

Polska Policja będzie jeździć elektrycznymi Hyundaiami!

Jazda – emocje w potrzasku
Testowany „zwierzak” został wyposażony w najmocniejszy wysokoprężny silnik o pojemności 2993 cm3 i mocy 313 KM (dostępny wyłącznie z napędem X-drive). Wielbiciele benzynowych jednostek nie powinni być rozczarowani; producent nie zamierzał ich pominąć. Najmocniejszy silnik benzynowy z systemem X-drive ma podobną pojemność i tylko 7 KM mniej (306 KM). Zasadnicza różnica została ukryta w cenie – diesel jest droższy o 22 815 złotych. To całkiem spora suma. Dlaczego nie warto jej oszczędzać? Ponieważ diesel dysponuje ogromnym momentem obrotowym (630 Nm) dostępnym już od 1500 obr/min. Co to oznacza w praktyce? Niekończącą się radość z jazdy, czyli to, w czym BMW zdążyło osiągnąć prawdziwy kunszt. Samochód wyrywa do przodu na samą myśl kierowcy o naciśnięciu gazu. Kiedy podejmujemy decyzję, aby w końcu to zrobić, „czwórka” już dawno zwija asfalt w zgrabną rolkę; rozpędzenie się do pierwszej setki zajmuje tu jedynie 4,7 sekundy. Tym sposobem moment obrotowy w serii 4 daje solidnego klapsa wszystkim, którzy nigdy go nie doceniali, zwracając uwagę jedynie na liczbę koni (a ta, w tym przypadku, mała wcale nie jest ). Kiedy te konie nabierają rozpędu silnik nawet przez chwilę nie daje się odczuć, że auto dostaje zadyszki, że prosi o przerwę. Wręcz przeciwnie, można odnieść wrażenie, że podczas jazdy bawi się wyśmienicie i wręcz niewskazanym jest mu to odbierać. Zwłaszcza, że do kabiny pasażerskiej dociera  tylko miły i stłumiony pomruk układu wydechowego. Sama praca silnika brzmi, jak kołysanka. A przecież to diesel! – powiedzą złośliwi. Pierwszy raz mam ochotę używać hamulca, ale tylko po to, aby za chwilę wcisnąć gaz i poczuć jak ten samochód próbuje zerwać się ze smyczy. Konstruktorzy dołożyli wszelkich starań, abyśmy robili to jak najczęściej: zużycie paliwa w cyklu miejskim nie przekroczyło 9 litrów, w trasie spadło do 6,8 l/100 km.

Ten samochód jest piękny, szybki i naprawdę ekonomiczny. Jednym słowem: idealny. Dodatkowo napęd na obie osie sprawia, że auto na zakrętach lepi się do podłża. Mimo licznych prowokacji „czwórka” nie daje wyprowadzić się z równowagi. Zachowuje się tak, jakby została odlana z asfaltu wraz z drogą, po której się porusza. Układ kierowniczy stawia lekki opór, co dokładniej pozwala dobierać kierowcy przełożenia.

Komputer pokładowy oferuje  4 tryby jazdy (Normal, Eco, Sport, Sport +).  W trybie Eco samochód pokornieje: wyrywa do przodu, ale silnik skutecznie hamuje jego zapędy. Z kolei po wyborze programu Sport role się odwracają: ja jestem Rozumem a silnik Sercem. Sport + to czyste jądro ciemności; wraz z  jego wyborem następuje wyłączenie kontroli trakcji. To jedna z tych decyzji w naszym życiu, którą warto dokładnie rozważyć. Niezależnie jednak od tego, na jaki program padnie wybór, za każdym razem uśmiech nie zejdzie Wam z twarzy. 8-biegowa automatyczna skrzynia, mimo że nie jest dwusprzęgłowa, pracuje szybko i bez chwili zawahania. Biegi momentalnie zajmują swoje pozycje – są zgrane i precyzyjne niczym grupa Marines. Hamowanie, przyspieszanie, hamowanie… można tak w kółko, a skrzynia i tak nie da się zaskoczyć. Jakby tego było mało: nie zabrakło na trasie ani jednego kierowcy, który nie „dotknąłby” wzrokiem tego samochodu. Ten, który nie zdążył, szybko mnie gonił. Chcąc nadrobić te zaległości oczywiście.

Finał polowania
Powstał, aby porywać serca w niebiosa. Ale oczu również nie oszczędza. Elektryzujące kształty nadwozia sprawią, że nikt obok serii 4 nie przejdzie obojętnie. Za tym samochodem po prostu trzeba się obejrzeć, lub chociaż  przez chwilę obrzucić go wzrokiem. Wręcz magiczne właściwości jezdne sprawiają, że kto raz zasiądzie za jego kierownicą już nigdy nie zechce innego samochodu.

Ceny wersji z benzynowym silnikiem zaczynają się od 158 900 złotych (420i o mocy 184 KM) zaś diesla od 175 900 złotych (420d o mocy 184 KM). Za testowy egzemplarz z napędem x-drive trzeba wyłożyć 263 915 złotych, ale dla tych wszystkich emocji, jakich dostarcza, uwierzcie: naprawdę warto.

Na TAK:
– bardzo ekonomiczny i elastyczny silnik diesla
– ogromny moment obrotowy dostępny od niskiego zakresu
– sporo miejsca na tylnej kanapie
– doskonałe właściwości jezdne

Na NIE:
– wysoka cena zakupu

Dane techniczne BMW 435d x-drive:
Silnik – diesel, 6 cylindrów, turbodoładowany
Pojemność – 2993 cm3
Moc – 313 KM przy 4400 obr/min
Moment obrotowy – 630 Nm przy 1500-2500 obr/min
Napęd – X-drive, 4×4
Skrzynia biegów – 8-biegowa, automatyczna
Rozstaw osi – 281 cm
Pojemność bagażnika – 445 l
Masa własna – 1625 kg
Maksymalna prędkość – 250 km/h
Zbiornik paliwa – 57 l
Przyspieszenie 0-100 km/h – 4,7 s

Komentarze:

Anonymous - 5 marca 2021

Coś piekniego!

Odpowiedz
Pokaż więcej komentarzy
Pokaż Mniej komentarzy
Schowaj wszystkie

Zostaw komentarz:

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Wszyskie pola są wymagane do wypełnienia.

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze