Hotrody, pin-up, rock & roll
W ostatnie dni czerwca na terenie muzeum lotnictwa w Finowfurt pod Berlinem odbył się Roadrunner's Paradise Race 61. To już po raz dwunasty zjechali się miłośnicy hot rodów, by uczestniczyć w wyścigach. Festiwal tętniący życiem niczym silnik V8 i pachnący wonią spalonych opon opisała w swojej relacji nasza wysłanniczka.
fot. Marzena Tamul
|
Impreza co roku przyciąga wielbicieli klasycznych aut i motocykli oraz widzów łaknących sportowej rywalizacji i dobrej zabawy przy akompaniamencie nieśmiertelnego rock&rolla.
Hot-rody – od określenia „hot roadster”, czyli wykraczający poza przyjęty nurt – to konstrukcje wykorzystujące nadwozia oldtimerów, tylko budowane indywidualnie, lub na zamówienie (custom built).
Począwszy od przełomu lat 40. i 50., kiedy to zaczęto modyfikować ówczesne samochody, najczęściej dokonywane zmiany to obniżanie auta, usuwanie elementów, które zwiększają masę auta, np. błotników, zderzaków, a nawet masek. Często sercem tych – wydawałoby się – zabytkowych pojazdów, jest bardzo mocny silnik. Dlatego też te z nich, które są zarówno mocne nadwoziowo, jak i szybkie, biorą udział w wyścigach na 1/8 i 1/4 mili – bezlitosnym sprawdzianie potencji auta, rywalizacji nie wybaczającej błędów kierowcy.
fot. Marzena Tamul
|
W tym roku numer startowy otrzymało 140 samochodów i motocykli w wyścigu „do 61 roku produkcji” oraz kolejne 40 – w Race 76. Na Roadrunner’s Paradise Race nie ma podium, nagród, czy pucharów. Nie obowiązują też ograniczenia prędkości (na torze). Zawodnicy dobierają się w rywalizującą parę, otrzymują wydruk pomiaru osiągów swego auta na danym dystansie, a jedynie najlepszy – tradycyjnie już – obwozi ubrane w stylu pin-up starterki.
Jeden z organizatorów porusza się repliką Forda pochodzącą z 1933 roku – jedyną w swoim rodzaju, niebanalną i zbudowaną według kanonw hot-rodowego światka. Ford A, obok modelu T, jest najbardziej popularnym i pożądanym w branży nadwoziem – świetnie prezentuje się w czerwieni i czerni, zdobionej pinstripes (wzory malowane specjalnym pędzlem).
fot. Marzena Tamul
|
Krzysztof Szydłowski (wykonawca i kierowca) oparł konstrukcję swojego pojazdu na ramie, zamontował oryginalny silnik Forda (jest idealnie wyeksponowany przez brak maski), wprowadził własne modyfikacje zawieszenia. Na co dzień jest właścicielem warsztatu samochodowego, który potrafi miesiącami pracy podsycanymi pasją i zaangażowaniem realizować swój projekt marzeń. Na festiwalu zapowiadał budowę kolejnego egzemplarza.
Przygotowywanie i dopieszczanie auta trwało do ostatnich chwil przed wyjazdem. „Czerwony Baron” – bo tak zostało nazwane auto, wymaga jeszcze kilku prac wykończeniowych, ale samochód już zdał swój najważniejszy egzamin – dumnie przekroczył linię mety. Dzięki sukcesie w rundzie kwalifikacji zmierzył się ze swoim hot rodowym „bratem”.
Wśród uczestników festiwalu, poza najczęściej pojawiającym się Fordem A, pojawiły się takie cacka jak Chevy Bel Air, Chrysler Newport, Camaro, Dodge Charger, Lotus, Triumph, Indian i wiele, wiele innych.
Najnowsze
-
Każdy kierowca powinien teraz używać zasady 5 minut. To gwarancja spokoju na lata
Współczesne samochody może i są w dużej mierze bezobsługowe, ale to co innego niż odporność na niewłaściwą i bezmyślną obsługę. Prędzej czy później wszystkie eksploatacyjne błędy się zemszczą. Jednym ze sposobem na uniknięcie wydatków, jest pamiętanie o zasadzie 5 minut. -
Rusza budowa nowego odcinka S11. Droga połączy cztery województwa
-
Piesi zaatakowali kierowcę na pasach, więc stracił prawo jazdy. Ale sam jest sobie winien
-
Rowerzysta jedzie ścieżką – musi przepuścić pieszego, gdy wchodzi na pasy?
-
Czy po piwie bezalkoholowym można prowadzić? Odpowiedź nie jest prosta
Zostaw komentarz: